Rebel girl, you are the queen of my world – czego wciąż możemy nauczyć się od Bikini Kill?

Zdjęcie <i>Rebel girl, you are the queen of my world</i> – czego wciąż możemy nauczyć się od Bikini Kill?

Kiedy piszę te słowa, jest październik 2020 roku, co oznacza tyle, że mniej więcej teraz mija 30 lat od momentu, kiedy w Olympii powstało Bikini Kill. Zespół kultowy, istotny w kontekście trzeciej fali feminizmu, kluczowy dla rozwoju sceny punkowej i ruchu riot grrrl, ładnie określonego na łamach Screenagers przez Martę Słomkę mianem kobiet, którym kilka spraw nie podobało się do tego stopnia, że postanowiły chwycić za instrumenty i wykrzyczeć swój sprzeciw. Już na samym początku podkreśliłem czas, który zdążył upłynąć od początków działalności tego kwartetu, chyba dlatego, że z przykrością zauważam, że wszystkie tematy, których Bikini Kill dotykały na początku lat 90. zarówno w muzyce, jak i w publicystyce – pomimo upływu trzech dekad – niezmiennie pozostają boleśnie aktualne, patriarchat dalej trzyma się mocno, a my jeszcze wiele możemy wyciągnąć z twórczości Hanny, Vail, Wilcox i Karrena.

Wystarczy otworzyć „Riot Grrrl Manifesto” opublikowany przez wokalistkę zespołu w fanzinie „Bikini Kill” z 1991 roku, aby przekonać się, ile trafnych obserwacji formułowały riot grrrls. Użyłem wcześniej zaimka „my”, ponieważ pomimo tego, że Kathleen Hanna wypowiada się w nim z perspektywy kobiecej i porusza głównie kwestie stricte kobiece, dotyka również sfer bardziej uniwersalnych, np. poprzez uderzenie w rasizm i klasizm, czy krytykę systemu kapitalistycznego (BECAUSE we hate capitalism in all its forms and see our main goal as sharing information and staying alive, instead of making profits of being cool according to traditional standards), który znacząco utrudnia (a wręcz uniemożliwia) walkę o równość kobietom, ale też innym wyzyskiwanym grupom, jak powiedziałaby marksistowska feministka Martha E. Gimenez.

Twórczość Bikini Kill to wiele ważnych słów na temat bycia kobietą, odrzucania szkodliwych, narzucanych przez społeczeństwo wzorców kobiecości, potrzeby organizowania się w bezpiecznych przestrzeniach i wiele ważnych czynów, bo przecież riot grrrls działały także na rzecz wolnego wyboru w sprawie aborcji lub zajmowały się problemem zaburzeń odżywiania. Przykłady pozytywnego wpływu Bikini Kill (i innych przedstawicielek ruchu) na kobiety można mnożyć i mnożyć, ale te aspekty zostawiam do rozważań samym kobietom, skupiając się na tym co mnie, jako mężczyznę, dotyka najbardziej w przekazie tego zespołu, czyli problematyce seksizmu, mizoginii, autonomii ciała, molestowania, gwałtu, nadużyć seksualnych.

We wspomnianym manifeście Hanna napisała: I believe with my wholeheartmindbody that girls constitute a revolutionary soul force that can, and will change the world for real. Ja w tę rewolucyjną siłę wierzę i wiem, że to kobiety obalą w końcu patriarchat, ale w tym przyda się także zmiana antykobiecych wzorców myślenia i zachowania u mężczyzn, a żeby to osiągnąć, warto jest na początku wysłuchać i zrozumieć, co przechodzą i co czują kobiety w patriarchalnych społeczeństwach.

Piosenki Bikini Kill mogą właśnie w tym pomóc. W singlu „I Hate Danger” Tobi Vail śpiewa o tym, jak głos kobiet jest konsekwentnie pomijany i ignorowany (I stopped talking an hour ago) na rzecz męskiego spojrzenia (It's one particular point of view / This group dynamic caters to) na przykładzie spotkania towarzyskiego, ale równie dobrze można byłoby odnieść tę piosenkę np. do absurdalnych debat na temat aborcji czy praw kobiet, na które zaprasza się samych mężczyzn. W „Sugar” z debiutanckiego albumu „Pussy Whipped”, Hanna prześmiewczo przedstawia spełnianie męskich zachcianek erotycznych (Oh baby I want you, you're so fucking big / You're so big and hard / You've got such a big cock (...) I'm a self-fulfilling porno queen, yeah / I mimic out your every fucking fantasy, yeah, yeah) i stanowczo śpiewa o wyzwoleniu (I won't play girl to your boy no more, sugar / I want mine right here right now, baby sugar). Podobny wydźwięk ma także „Magnet”, od którego bije potrzeba autonomii i rozwijania swojego indywidualizmu (You don't own me, fuck / You hold me down / You hold me down like a magnet / And this is not all that I am). W „Star Bellied Boy” dziewczyny przedstawiają postać chłopaka, pozującego na „innego niż wszyscy”, który okazuje się być gwałcicielem (He said he wanted to / Just touch you / Star bellied boy / Different from the rest / You're so different from the rest / Prove you're different from the rest / You're no fucking different from the rest). Ten tekst niezwykle dobrze się zestarzał i dziś szczególnie brutalnie wyjaśnia fałszywych typów mianujących się feministami, jednocześnie wykorzystując kobiety (tak, to jest diss na Kozę).

Sytuacja kobiet we współczesnym świecie wciąż pozostawia wiele do życzenia, a my powinniśmy z tym walczyć. Piosenki Bikini Kill wydają się być w tej nierównej walce idealnym akompaniamentem. Po prawie trzydziestu latach wciąż są świeże i wartościowe. Niestety w latach 20. XXI wieku działają równie dobrze, co w latach 90-tych, udowadniając jak długą drogą jest ta po pełnię praw i prawdziwą równość dla kobiet. Przedstawiają wszystko, co jest nie tak z systemem, w którym przyszło nam funkcjonować i są wkurwionym głosem sprzeciwu wobec niesprawiedliwości. Kobiety mogą poderwać do walki o swoje prawa, dodając im siły i wiary. Mężczyznom mogą wyjaśnić, dlaczego muszą nad sobą pracować i zmieniać się. Są mocnym materiałem nawet na samym papierze, a kiedy dodamy, że jest to także rewelacyjnie napisany i zagrany hardcore punk z zapadającymi w pamięć refrenami, porywającymi liniami basowymi, hałaśliwymi gitarami i gniewnymi, angażującymi emocjonalnie wokalami, to wyjdzie, że mamy do czynienia z mieszanką, którą można bez problemu wypełnić ⅔ szklanej butelki, zatkać szczelnie materiałem, podpalić i wymierzyć w patriarchalno-kapitalistyczny system. When she talks, I hear the revolution / In her hips, there's revolution / When she walks, the revolution's coming.

Jakub Małaszuk (29 października 2020)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: gość
[6 listopada 2020]
@fałszywy gość

Typie/typko - ale gdy coś ci się nie podoba to napisz, a nie wpisujesz sobie gość w ksywkę i piszesz za mnie, i jeszcze coś o sraniu. Jedyny wysryw tu, jest twój w ty momencie :)
Gość: gość
[6 listopada 2020]
Ja na szczęście miałem, lecz się zesrałem.
Gość: M
[30 października 2020]
Ja niestety nie miałem tej przyjemności.
Natomiast na Julie Ruin na Offie też byłem, sympatyczny koncercik, Kathleen jest super więc robiła naprawdę dobry show (kolega, który dopiero wtedy dowiedział się o jej istnieniu, był w szoku jak mu powiedziałem ile ma lat), ale znów - za chiny ludowe nie mógłbym sobie przypomnieć żadnej piosenki.
Z Bikini Kill podobnie, chociaż słuchałem dużo więcej to bez odświeżenia sobie z pamięci mogę przywołać nieliczne highlighty.
Gość: gość
[30 października 2020]
@M

Oj tak, Sleaterki mają świetne hooki :)
Też je wdziałem live by the way (tak, chwalę się)
Gość: M
[30 października 2020]
Chociaż z sympatyzuję z przekazem Bikini Kill to trochę mi szkoda, że jedno czego z pewnością NIE możemy się od nich nauczyć to jak pisać fajne hooki :|
No sorry, ale nawet w najbardziej skoncentrowanej dawce na "The Singles" jednak są ich homeopatyczne ilości w porównaniu z takim Sleater-Kinney na przykład.
Gość: gość
[29 października 2020]
Zwyczajne punktowanie hipokryzji. Widzisz, wszystko sprowadzasz do hasełek - manosfera, seksizm, mansplaining, patriarchat, itd. Nie podoboa ci się co napisaliśmy - polemizuj. Lecz łatwiej jest rzucić hasełkiem, c'nie?

O felietonie nie krzyczysz, że feminosfera :)
Gość: nie no dajcie spokój
[29 października 2020]
ja pierdolę skąd tu się wzięła ta manosfera
Gość: gość
[29 października 2020]
Tak jeszcze raz sobie czytam i mam kilka konstatacji:

"kluczowy dla rozwoju sceny punkowej" no nie bardzo. Nie zrozum mnie źle, widziałem 2 razy na żywo Julie Ruin (zespół Kathleen Hanny), widziałem Babes in Toyland, w porządku są te zespoły, ale raczej kluczowe dla rozwoju sceny punkowej nie są, sorki. Raz, że debiutowały w latach 90, gdy już scena punkowa (punk, hc punk, post hardcore) się rozwinęła (Black Flagi, Minutemeny, etc.) lub rozwijała (post hardcore rozwijali Fugazi, Unwound, Drive like jehu, Nation of Ulysses), więc Bikini nie miały ze swoją prostą muzyką wielkiego wpływu na cokolwiek (przynajmniej ja tego nie dostrzegam).

"BECAUSE we hate capitalism in all its forms"
"który znacząco utrudnia (a wręcz uniemożliwia) walkę o równość kobietom, ale też innym wyzyskiwanym grupom"

Szkoda, że Kathleen nie nienawidziła kapitalizmu gdy grała na Offie, pośród Mbanku, Grolscha i kilku innych kapitalistycznych korporacji. I szkoda, że nie walczyła o równość wobec tych wszystkich zespołów, które grały wcześniej od niej, za o wiele mniejszą stawkę.

"Przykłady pozytywnego wpływu Bikini Kill (i innych przedstawicielek ruchu) na kobiety można mnożyć i mnożyć"

Podaj mi kolego Małaszuk te przykłady, bo wiesz, bez przykładów to wpływ Bon Jovi na ilość ślubów można by mnożyć i mnożyć :)

"mężczyznę, dotyka najbardziej w przekazie tego zespołu, czyli problematyce seksizmu, mizoginii, autonomii ciała, molestowania, gwałtu, nadużyć seksualnych."

Ale tylko wobec kobiet, bo wobec mężczyzn to ok :)

"Ja w tę rewolucyjną siłę wierzę i wiem, że to kobiety obalą w końcu patriarchat, ale w tym przyda się także zmiana antykobiecych wzorców myślenia i zachowania u mężczyzn"

Kobiety są rewolucją, są siłą, zmienią świat, ale niech mężczyźni nam pomogą, kurcze, zaczynam powoli widzieć ten tekst jako jakąś ironię, wręcz przytyk w kobiety, lecz nie wiem, czy zamierzony :)

"a żeby to osiągnąć, warto jest na początku wysłuchać i zrozumieć, co przechodzą i co czują kobiety w patriarchalnych społeczeństwach."

byłem w kilku państwach muzułmańskich (na bliskim wschodzie, nie że Maroko czy tam Egipt) rozumiem, że autorowi chodzi też o te państwa? Bo coś mi się nie wydaje

"o tym, jak głos kobiet jest konsekwentnie pomijany i ignorowany"

Tu się akurat zgodzę (gdzieniegdzie), w Japonii przykładowo tak jest

"do absurdalnych debat na temat aborcji czy praw kobiet, na które zaprasza się samych mężczyzn"

Agree

"prześmiewczo przedstawia spełnianie męskich zachcianek erotycznych"

No, chyba, że zarabiam kasę na Onlyfans, wtedy jest git

"dziewczyny przedstawiają postać chłopaka, pozującego na „innego niż wszyscy”,"

Nie jestem taka jak wszystkie
~każda

"Ten tekst niezwykle dobrze się zestarzał i dziś szczególnie brutalnie wyjaśnia fałszywych typów mianujących się feministami, jednocześnie wykorzystując kobiety"

Czekam tylko, aż Trzy Szóstki coś przeskrobie :)

"prawdziwą równość dla kobiet"

Czym jest prawdziwa równość dla kobiet? Gdy laseczka bije typa na ulicy (na jednym z filmików z protestu) to jest ok, lecz gdy on ją przeczołgał, to wtedy ratunku policja, kobietę biją - to jest prawdziwa równość? Czy gdy Adelle w ramach rozwodu ma zapłacić swojemu mężowi hajsy (w Californii jest 50:50 a Adelle miała więcej kasy) to wtedy feministki krzyczą, że to nie jest equality o które nam chodziło. Taka prawdziwa równość, w której są równi i równiejsi, tak?

"Przedstawiają wszystko, co jest nie tak z systemem, w którym przyszło nam funkcjonować"

Patrz mój poprzedni wpis, o złym systemie

"Mężczyznom mogą wyjaśnić, dlaczego muszą nad sobą pracować i zmieniać się."

Kobiety niech zaczną od siebie, bo mężczyznom to ciągle chcą coś wyjaśniać i ich zmieniać, szkoda, że wobec siebie gorzej (ratunku, mansplaining)

Ogólnie spoko, tak jak pisałem, widziałem Kathleen na żywo, lubię ich muzykę, lecz jest ona (tekstowo) zwykłą punkową naiwnością (większość punku taka jest), więc tak tak, rewolucja, fuck the system, beat the bastard, god save the queen i ogólnie kapitalizm jest zły.

Tylko wtedy gdy gram na Offie, to wtedy nie jest
Gość: Jakub Małaszuk
[29 października 2020]
Gorgu,

istotnie podałeś fakty. Fakty, które nieźle podsumowują patriarchat. Mężczyzn socjalizuje się do dominacyjnej roli (podstawowy element patriarchatu), co widać już na przykładzie różnic w ekspresji emocji u dzieci (chłopcy częściej pokazują złość), jak donoszą psycholożki Carolyn Saarni i Leslie Brody. Nie należy się dziwić więc, że większość osadzonych w więzieniach to mężczyźni. W końcu większość sprawców przemocy to mężczyźni, którzy są bardziej agresywni od kobiet i walczą przede wszystkim między sobą (stąd większość ofiar to mężczyźni - tak jak zauważyłeś). Mężczyzn wychowuje się na twardych i dominujących (na tym polega patriarchat), przez co łatwiej "pękają" psychicznie, częściej wpadają w alkoholizm, czy w bezdomność, ponieważ - uwaga - patriarchat nie oznacza, że mężczyznom żyje się bajecznie i wspaniale. On także szkodzi mężczyznom! Między innymi dlatego właśnie dobrze byłoby go obalić :)

A innymi przykładami patriarchatu jest np. fakt, że większość osób decyzyjnych, polityków, członków zarządów dużych firm to mężczyźni, fakt, że kobiety znacznie częściej są ofiarami przemocy domowej ze strony partnerów, fakt, że zaledwie kilka procent gwałtów na kobietach kończy się wyrokami skazującymi dla sprawców (dane amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości), fakt, że kobiece ciało jest notorycznie seksualizowane i traktowane jak towar, produkt. Polecam Ci też eseje Rebecci Solnit, która świetnie wyjaśnia, na czym polega patriarchat.

Mam nadzieję, że rozjaśniłem jakoś ten temat, proszę przemyśl to, co napisałem i pozwól, że tę rozmowę skończymy, albowiem nie widzę na horyzoncie rychłego dojścia do konsensu, a jestem zmęczony po ciężkim dniu i właśnie zamierzam zrelaksować się na kanapie przy jakiejś fajnej płycie i nie odpisywać dalej na internetowe komentarze.

Pokój

-Kuba
Gość: gość
[29 października 2020]
Looks like a job for me :)
Już swoje zdanie wyraziłem z związku z tą naiwną lewicowością (Puste przestrzenie biurowe, tekst Xawerego o Kaziku, etc.), lecz nie mogę się powstrzymać, mimo, że przedmówcy dobrze prawią.

Więc tak. Patriarchat z kapitalizmem się średnio łączy, gdyż współczesny kapitalizmy jest bardzo woke, jest bardzo Social Justice Warriorowaty, czyli promuje ludzi, którzy są underprivileged (w jego uznaniu). Żeby nie wkraczać w teren rasy, powiem, że tak:
- wielkie korporacje promują kobiety, wszelkie programy dla kobiet (żeby zostały programistkami, inżynierkami, etc.). Dlaczego nie robią takich programów dla wszystkich, czyż nie ma chłopaków, którzy też by się chcieli odnaleźć w zawodach technicznych, lecz którzy nie mają motywacji, pewności siebie, czegoś tam jeszcze? Bo na to się nie polansują. Wiadomo, że jeśli zrobią program dla wszystkich, to nie będzie lansu, jeśli zrobią tylko dla kobiet, to będzie lans, że promujemy kobiety.

- dlaczego twitter czy facebook banuje wpisy, które są krytyczne wobec kobiet (albo kogoś kto coś źle zrobił, i tak się zdarza, że jest kobietą). Lecz gdy feministki plują na kolesi (życząc im nawet śmierci), wtedy luz, nic się nie dzieje.

- dlaczego twitch promuje swoje streamerki, nawet jeśli ich content jest borderline pornograficzny, lub gdy sprzedają swoją bieliznę nieletnim (streamerka Alinity) to nie banuje lub daje kilkudniowe bany, lecz gdy koleś zrobi coś złego (lub streamerka, która akurat nie jest zbyt zakolegowana z modami) wtedy deplatformują

Mógłbym tak wymieniać dalej, lecz you get my point. Współczesny kapitalizm nie ma nic wspólnego z patriarchatem, ewentualnie w taki sposób, że kobiety są dla nich tylko checkboxiem, którym się polansują (taś taś kobiety, patrzcie, macie program studencki dla programistek, patrzcie jakie jesteście super, jesteście prawie tak super jak mężczyźni, hihi, a teraz napiszcie jakie Google jest super, żebyśmy mieli dobry PR bo niczym dla nas nie jesteście oprócz aspektem naszego marketingu), lecz obawiam się, że kolega Małaszuk nie jest aż tak przemyślny, żeby dostrzec, że ten cały lans na kobiety jest tylko PR, i gdy tylko będzie trzeba, kopną je w tyłek (widziałem to na własne oczy, gdy w jednej firmie też były programy dla kobiet, lecz gdy odbywały się grupowe zwolnienia, to zwalniali grubo, i z moich znajomych to głównie kobiety poleciały). Z takich weryfikowalnych przykładów - Marvel, future is female, teraz to tylko filmy o superbohaterkach, jeb, mają sprawę w sądzie, bo płacą kobietom mniej niż mężczyznom :)

Natomiast, co do protestu. Eh, prezes rozgrywa was jak chce, a wam się zdaje, że robicie rewolucjię. Serio, kaczor jest criminal mastermind :)
Gość: Gorg
[29 października 2020]
Nie, nie uważam jakoby udowadnianie stawianych tez było absurdalne. Proszę o konkretne przykłady, podparte faktami i danymi, na dominację patriarchalną w zachodnich społeczeństwach. Ja nie muszę dowodzić, że to bzdura - to ty masz udowodnić, że tak jest, bo zgodnie z logiką ciężar dowodu zawsze spoczywa na autorze wysnuwanej tezy. Pomogę ci jednak. Oto twarde fakty i dane, które możesz z łatwością sprawdzić, i których nie zasłonisz głodnymi kawałkami o "subiektywnym wydźwięku".

Fakty: Większość ludzi rozczarowanych systemem to mężczyźni. Większość ludzi w więzieniach to mężczyźni. Większość ofiar przemocy to mężczyźni. Większość ofiar morderstw to mężczyźni. Większość tych, którzy wykonują najbardziej niebezpieczne zawody to mężczyźni. Większość tych, którzy walczą i giną na wojnach, to mężczyźni. Tak samo większość bezdomnych, alkoholików, narkomanów i samobójców. Statystycznie mężczyznom gorzej idzie w szkołach i na studiach. W większości przypadków podczas rozwodów to kobiety otrzymują prawa do opieki nad dzieckiem. Istnieje korzyść płacowa dla samotnych kobiet w wieku 20+. Przykłady można mnożyć. To są wszystko empiryczne fakty, które możesz sprawdzić w łatwy sposób. Gdzie więc jest ta patriarchalna dominacja? Proszę o przykłady podparte faktami. Czas, stsrt.
Gość: Jakub Małaszuk
[29 października 2020]
Droga spacegirl, drogi Gorgu!

Jest mi naprawdę niezmiernie miło, że mój tekst wywołał w Was takie emocje! Liczę na zaangażowanie odbiorców, kiedy piszę, więc cieszę się. Jest mi jednak trochę trudno odpowiedzieć na Wasze komentarze, bo widzę, że mamy do czynienia z różnicami, które trudno przeskoczyć. Mimo wszystko chciałbym przypomnieć Wam, że przeczytaliście felieton, czyli tekst o wybitnie subiektywnym wydźwięku. Pozwólcie, że z wdzięczności, za Wasze zaangażowanie odniosę się do Waszej krytyki.

Gorgu, nie, dziewczyny nie grały koncertów za darmo (to niestety niewykonalne w realiach kapitalistycznych), ale w latach 90. występowały np. za 3 funty (w Dublinie), albo za 5 dolarów (w Waszyngtonie (i to razem z Fugazi!)). Musisz przyznać, że to bardzo przystępne ceny.

Wbrew temu co napisałeś, ten felieton jest jak najbardziej o muzyce – o muzyce Bikini Kill. Zadziwia mnie, że tego nie dostrzegłeś :). Zadziwia mnie także, że oczekujesz ode mnie wyjaśniania, dlaczego patriarchat dalej trzyma się mocno – to trochę jakbym miał udowadniać, że kapitalizm trzyma się mocno – dość absurdalne, nie uważasz?

Spacegirl, uwłaczającym dla mnie byłoby tłumaczyć się z zastosowanych zabiegów retorycznych, więc znaczenia tego zdania wyjaśniać nie będę. A co do propozycji lewicy? Jest ich sporo, ale to nie moje zadanie je przedstawiać. Wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Wystarczy chcieć.

Ach, no i tak. To jest trochę straszne...

Ściskam

-Kuba

Gość: Tomasz Becket
[29 października 2020]
MAŁASZUK KUTASIE ODDAWAJ MOJE 100 MILIONÓW
Gość: ~spacegirl
[29 października 2020]
"mamy do czynienia z mieszanką, którą można bez problemu wypełnić ⅔ szklanej butelki, zatkać szczelnie materiałem, podpalić i wymierzyć w patriarchalno-kapitalistyczny system" - typowa mentalność bolszewicka czyli rozpierdolić wszystko do gołej ziemi. A jakaś alternatywa? Coś pozytywnego? To jest oczywiście pytanie retoryczne, bo że lewica nie ma absolutnie żadnych alternatyw, to jest wiadome od dawna. Aha, dodam jeszcze że jestem kobietą i nie popieram obecnych strajków. Straszne, c'nie?
Gość: Gorg
[29 października 2020]
Jakub Małaszuk, recenzent niszowego polskiego portalu muzycznego, stwierdza tonem nieznoszącym sprzeciwu, że patriarchat trzyma się mocno, nie podając jednocześnie ani jednego argumentu przemawiającego za tą tezą. Małgorzata Halber niedawno stwierdziła, że od mężczyzn oczekuje jedynie tego, żeby się przymknęli, to może wtedy będzie słychać głos kobiet. Dlaczego pan Jakub Małaszuk się do tego nie zastosuje tylko powiela szkodliwe brednie? Dziewczyny nienawidzą wszelkich form kapitalizmu? Rozumiem więc, że swoje płyty rozdają za darmo, a na koncerty wpuszczają bez biletów? Drogie dziewczyny, spełniony raj marksistów jakim jest Korea Północna, oczekuje was z otwartymi ramionami!

Nie ośmieszajcie się, Screenagers. Piszcie o tym, na czym się znacie, czyli o muzyce, a nie o tym, o czym nie macie najmniejszego pojęcia.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także