TOP 100 POP, czyli Screenagersowy Pop Wszech Czasów
Wstęp
Niektórzy lubią shoegaze, future bass, vaporwave, postrock... Niektórzy, czyli nie wszyscy. Nawet nie większość wszystkich, ale mniejszość. Wszyscy natomiast lubią pop, a jeżeli nawet nie wszyscy, to na pewno większość wszystkich. Istnieje on od praktycznie od zawsze. Jedni z jego pierwszych bohaterów, którzy chyba nigdy nie stracili rangi herosów masowej wyobraźni, to postaci greckiej mitologii. Nie zdołali ich pokonać, utyskujący na infantylność wyobrażeń ludu, wybitni filozofowie, nie wypaliło ich tysiąc lat średniowiecza – nadal są wśród nas: na koszulkach, kubkach, w filmowych superprodukcjach, w słowach i sformułowaniach. Kariera niektórych bogów jako bogów skończyła się dosyć dawno, ale ich status gwiazd popkultury trwa w najlepsze. Naprawdę dobry pop jest bowiem nieśmiertelny.
Muzyka, o której tu mówić będziemy, pochodzi z ostatniego półwiecza, czyli epoki, w której gwiazdy łatwej piosenki zbuntowały się przeciwko swojej roli, postanowiły wykorzystać masowe media do tego, by być kimś więcej i robić coś więcej. Od lat sześćdziesiątych najważniejsi bohaterowie naszej opowieści stali się poetami, zaangażowanymi obywatelami, mistykami, prowokatorami, performerami... Rozszerzyli format popowego utworu do nieprawdopodobnych rozmiarów, tak że zmieściły się w nim całe krainy artystycznych poszukiwań, które można było przemierzać do woli, zadziwiając, zaskakując, zatrważając odbiorcę, który miał prawo oczekiwać, i oczekiwał, coraz więcej.
Jednak pop nie stracił nigdy swojej pierwotnej, podstawowej funkcji. Szeroko rozumiany mieścił w sobie coraz więcej kontrkulturowych, niepokojących konwencji, ale jednocześnie przecież nie zagubił swojego melodyjnego, kojącego jądra łagodności, istoty nieinwazyjnej elegancji, sedna przyjemnej ekstazy. Jeśli miałbym jakoś zwięźle określić, na czym polega istota czysto popowej piosenki, powiedziałbym tak: musi ona być ładna. Ładność, w przeciwieństwie do piękności, nie może być zadziwiająca, drażniąca, zbyt nowatorska. Jeśli przeżycie estetyczne to połączenie satysfakcji kontemplacyjnych z elementem wtajemniczenia, to najwięksi artyści popu wtajemniczają nas niepozornie, od niechcenia. Znieczulają nas, a następnie dokonują operacji na naszych duszach.
Czysty pop musi być więc ładny, może jednak być także piękny. Gdy na skrzydłach efektownych refrenów docierają do nas słowa brzmiące niezwykle świeżo; gdy rozwiązania melodyjne zaskakują nowatorstwem, jednocześnie nie drażniąc statystycznego konsumenta przebojów, gdy misterne, kunsztowne pomysły aranżacyjne zachwycają troską o detale, a jednocześnie nie przestają porywać do tańca, wówczas udaje się wygenerować tę niejasną, niedefiniowalną do końca wartość, która łączy wybraną przez nas setkę popowych, piosenkowych arcydzieł.