OFF Festival 2015

OFF Festival 2015: wstęp

OFF Festival 2015 - OFF Festival 2015: wstęp 1

Na pierwszym Offie, na którym byłam, moi znajomi grali w liczenie koszulek „Goo” – atrybutu każdej osoby aspirującej do bycia słuchaczem muzyki niezależnej, znającej jej kanon. Siedem lat później t-shirty z najpopularniejszą i najbardziej przystępną płytą Sonic Youth nie były tak widoczne – ale mam wrażenie, że zastąpiły je te. Może to mocno posunięta interpretacja, ale wydaje mi się, że to właśnie główna zmiana, jaka zaszła w ciągu istnienia festiwalu. Tak jakby obecnie to znajomość kontekstów i zdolność do ironizowania na temat muzyki miała być czymś, co wyróżnia słuchaczy na Offie. A przynajmniej dla takich właśnie odbiorców skonstruowano tegoroczny line-up, w którym wśród headlinerów był tylko jeden zespół „z kanonu indie rocka” (Ride), a oprócz niego głównymi gwiazdami była poetka proto-punka Patti Smith, jedni z najbardziej chwalonych w ostatnim czasie hip-hopowców – Run The Jewels. Oraz oczywiście The Residents, dekonstruktorzy muzyki popularnej, których występ ciężko zaakceptować, jeśli nie zna się dorobku grupy. W programie festiwalu już nie znajdowało się tyle przeciętnych gitarowych zespołów, co w zeszłych latach – jeśli już można było posluchać niezależnego rocka to takiego z pomysłem i werwą jak Girl Band czy Ought. W Dolinie Trzech Stawów często rozbrzmiewały dźwięki będące lub inspirujące się tradycją niezachodnią – od kenijskiej śpiewaczki Ogoyi Nengo przez etiopski jazz Hailu Mergii aż do tanecznej elektroniki z wpływami muzyki arabskiej dostarczanej przez Acid Arab. Do tego zaskakiwała też obecność sporej reprezentacji polskich wykonawców reinterpretujących czy inspirujących się muzyką tradycyjną, jak Sutari czy Kwadrofonik. Muzyka nie tylko była bardziej angażująca, ale też często mocniej zaangażowana - podczas występów Patti Smith, Run The Jewels, King Khana z zespołem czy Julie Ruin było słychać nawoływania do „zmiany świata”, „wzięcia spraw w swoje ręce” czy wyrazy wsparcia dla kobiet i mniejszości seksualnych. Oczywiście Off wciąż jest Disneylandem poświęconym niezależnym brzmieniom, który służy przede wszystkim rozrywce i dlatego wszystkie te odezwy zachowywały formę bezpiecznych frazesów, ale jednocześnie nie przypominam sobie, by w poprzednich latach padały tego typu deklaracje z taką częstotliwością. Stąd wnioskuję, że organizatorzy zdecydowali się na zaproszenie po prostu odważniejszych wykonawców. A to dopiero czubek góry lodowej.

Pamiętam jak pisaliśmy z Łukaszem Warną-Wiesławskim kilka lat temu relację z Offa jeszcze do Niezalu Codziennego i naszym największym koszmarem było złe nagłośnienie, niepotrzebne reaktywacje i zespoły-wypełniacze typu Fanfarlo – jubileuszowa edycja pokazała, że organizatorzy wyciągają wnioski i dorastają razem ze swoją publicznością.

Podchodzę do tegorocznej edycji hurra-entuzjastycznie, bo po tej z 2014 byłam zmęczona duża ilością letnich koncertów, ze szczególnym naciskiem na headlinerów. Myślałam, że może to nie jest już sport dla mnie i po prostu za rok sobie odpuszczę. Jednak po ujawnieniu listy wszystkich wykonawców wiele nazw mnie zaintrygowało, wręcz było kilka, których nie znałam – stwierdziłam, że zaryzykuję i to się opłaciło. I do tego byłam pierwszy raz w życiu na koncercie death metalowym i mi się podobało – festiwal to właśnie taka bezpieczna przestrzeń, gdzie możesz spróbować czegoś zupełnie nowego i ośmielić się by powtórzyć to w swoim/najbliższym mieście. Przynajmniej tegoroczny Off taki był.

I jeszcze jedno, bo nie widziałam do tej pory nic na ten temat w innych relacjach – wydaje mi się, że cała organizacja też się polepszyła. Na polu nie było aż takich kolejek do pryszniców, większość moich znajomych twierdziła też, że ochroniarze tak bardzo nie przeszukują przed wejściem na teren. Wydaje mi się, że we wszystkich punktach gastro były drewniane, a nie plastikowe sztućce, natomiast plastikowe kubki można było zdawać na stoiku przed festiwalem i otrzymać za to prezent – może to nie są akcje na skalę... przetwarzania moczu na piwo, jak Roskilde, ale fajnie, że widać na festiwalu coraz większą świadomość, że wytwarza dużo zanieczyszczeń i coś warto z tym zrobić. Warto też odnotować, że była też jeszcze szersza oferta jedzeniowa oraz, co prawda wyproszona przez festiwalowiczów, ale jednak, woda z hydrantów. (Andżelika Kaczorowska)

Screenagers.pl (14 sierpnia 2015)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: jaxx
[7 września 2015]
Należy dodać, że pierogi były wyśmienite.
Gość: Thomas Kohler
[6 września 2015]
Oferta jedzeniowa była nadzwyczaj skromna i potwornie hipsterska. Jedynym "normalnym" jedzeniem były pierogi. Reszta to jakieś g......bio-wege-hip nie wiadomo co.....
Gość: Thomas Kohler
[6 września 2015]
Z tego co pamiętam to chociażby The Flaming Lips wznosili modły o "wycofanie wojska USA z Iraku".
Gość: tito
[25 sierpnia 2015]
recenzja gastro bardzo dobra hue hue, muzyczna nie do przyjęcia!!
Gość: jaxx
[16 sierpnia 2015]
Dyletanctwo coraz bardziej w cenie.

Pani Kaczorowska ostatnio brała udział w dyskusji o krytyce muzycznej. To co się tutaj wyprawia i wypisy ostatnich lektur Filipa Szałaska w jego tekstach sugerują, że krytyka muzyczna w takie formiejak obecnie występuje w Polsce jest całkowicie zbędna. Bez urazy, ale "polecane" na yt dają więcej od tego co się ostatnio tutaj czy na łamach M/I kwartalnik muzyczny (najgorsze wsparcie crowdfundingowe ever) wyprawia.
Gość: hif
[15 sierpnia 2015]
na polu nie było takich kolejek do pryszniców, bo po prostu było dużo mniej namiotów na nim, niż wcześniej.
co do nawoływania do zmieniania świata w wykonaniu np. RTJ możliwa jest jedna odpowiedź - LOL. Albo autorka nie zna angielskiego i nie rozumie, co oni tam paplali ze sceny, albo (co obstawiam) po prostu jest przeideologizowana i przeintelektualizowana.
Gość: kaczorowska nzlg
[14 sierpnia 2015]
jakim wyznacznikiem, przecież napisałam wyraźnie o aspiracjach :(
Gość: czytelnik
[14 sierpnia 2015]
od kiedy kupienie gotowej koszulki (i to jeszcze z Fajnych Rzeczy) jest wyznacznikiem "zdolności do ironizowania"?
Gość: kaczorowska nzlg
[14 sierpnia 2015]
ej, nie myliłabym ironii z niewinnym śmieszkowaniem. nie mamy w scr dress code'u, ale miło, że rozpoznajesz naszych autorów :)
Gość: elo rap
[14 sierpnia 2015]
"zdolność do ironizowania na temat muzyki"

nie ma się co zastanawiać, skoro jeden z członków screenagers był w super hehe XD koszulce HIM założonej oczywiście ironicznie (było to takie zabawnie ohohoho)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także