Dla mnie minimal wave to logiczna kontynuacja new wave i post-punku, które w pewnym momencie musiały już na całego sprzedać dusze wchodzącym do użytku syntezatorom Korga, Rolanda czy Mooga. Fakt, że dziewicze terytoria syntetycznych dźwięków są eksplorowane przez muzyków żyjących wciąż rewolucją punkową, sprawia, że ten akurat wycinek z historii muzyki alternatywnej jest tak fascynujący. Mamy tu więc typowe dla punku podejście DIY i modelową prostotę środków wyrazu. Do tego dochodzi bardzo stylowa, chłodna, mocno odrealniona atmosfera, którą gwarantują wspomniane wcześniej cudeńka dawnego sprzętu elektronicznego. Nie można jednak powiedzieć, że te nagrania trącą dziś myszką, bo czysty minimalizm grania czyni tę muzykę niezwykle stylową, szlachetną estetycznie. Jako że chodzi tu też o sam styl grania, to pozwoliłem sobie dołączyć do składanki utwór współczesnej grupy HTRK, którzy na swoim drugim albumie uchwycili esencję minimal wave'u. Oprócz tego jest klasyka gatunku: Solid Space (kultowy zespół z tylko jedną kasetą na koncie!), Xex a także francuskie Snowy Red, bo minimal wave to nie tylko produkt anglosaski, ale zjawisko obejmujące wiele państw.