Burn Selector Festival 2012

Relacje czytelników: część druga

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 1

W pierwszy weekend czerwca krakowskie błonia zostały opanowane przez muzyków i uczestników Selector Festiwalu. To już czwarta edycja tej imprezy, przyciągająca coraz większą rzeszę fanów nurtów elektronicznych i nie tylko, oczywiście ze względu na muzykę, którą serwują nam jedni z najlepszych artystów światowych - i to na żywo. Cyan i Magenta - takie kolory rozświetliły Błonia 1 i 2 czerwca i dominowały na Selectorze. Oprócz tych dwóch stałych pozycji, pojawiło się kilka multimedialnych innowacji jak oswajanie sarny, kino krótkometrażowe oraz nowa scena-namiot z ciekawymi wizualizacjami na jej „sklepieniu”. Selector odwiedziłam po raz pierwszy w życiu, więc rzuciłam też troszkę okiem na samą organizację festiwalu. Miłym zaskoczeniem była możliwość pokonania odległości z jednej sceny do drugiej w 30 sekund, ustawienie scen, dzięki któremu nawet zmęczona, stojąc gdzieś w oddali widziałam doskonale, co dzieje się na scenie, brak kolejek do toi-toi i dość przestępne ceny jeżeli chodzi o posiłki. Niespodzianką dla mnie był brak kuponów i możliwość płacenia tylko kartą paypass. Także Altercard zabrałam jako jedną z pamiątek.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 2

Dość tych wstępów. Przejdźmy do sedna samego festiwalu, czyli koncertów. Z narzekaniem na tegoroczny line up można się było spotkać dość często, co również skutkowało przeciętną sprzedażą biletów. Jak można więc zauważyć, czwarta edycja BSF nie była jakimś eventem stricte komercyjnym, obfitowała zaś była pod względem artystycznym. Dlatego też po zakończeniu imprezy, już w niedzielę, można było spotkać się z falą pozytywnych komentarzy i opinii. Ja również należę do osób, które festiwal uważają jak najbardziej za udany.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 3

Moim prezentem na dzień dziecka był koncert Chase & Status. Nie tak dawno duet był w naszym kraju ze swoim DJ setem. Nie chcąc sobie psuć smaku, czekałam na koncert live. Alterart spełnił moje zachcianki i punktualnie o 22 plus studenckie kilka minut rozpoczął się koncert jednego z najbardziej rozpoznawalnych zespołów drum‘n’bassowych. Założę się, że każdy, kto znalazł się pod niebieskim namiotem na tym koncercie, bawił się niesamowicie. MC Rage świetnie radził sobie z pobudzaniem publiczności do szaleństwa. Każdy utwór spotykał się z owacjami zgromadzonych pod sceną, każde „jump” wykrzykiwane ze sceny w stronę publiki skutkowało jednolitą falą skaczącej do rytmu młodzieży. Pewien niedosyt może pozostawiać autotune przy utworach, szczególnie z kobiecym wokalem, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Także z koncertu Chase & „fucking” Status wyszłam bardzo zadowolona i spełniona (niestety nie zagrali „Heartbeat”, o który tak prosiłam w konkursie Screenagers, ale zrewanżowali się całością show).

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 4

Koncert chłopaków z Londynu poprzedził lubiany przez polską publiczność, a przede wszystkim przez „Polish girls”, Neon Indian. Wokalista skutecznie pobudził lekko uśpionych przez pogodę fanów zgromadzonych pod sceną. Alan wyróżniał się z całości zespołu swoją energią, którą o dziwo okazywał nie tylko poprzez swoje struny głosowe, ale poprzez swoje ruchy. Tańczyli nie tylko ludzie pod sceną, ale również sam wokalista. Reszta zespołu okazała się raczej spokojna i statyczna, ale jako całość prezentowali się ciekawie. Największy entuzjazm wśród zgromadzonych ruszył oczywiście wraz z pierwszymi dźwiękami przeboju „Polish Girl”. Po tym kawałku liczba ludzi zgromadzonych pod sceną dość znacznie zmalała, natomiast ci, którzy zostali, mogli usłyszeć zapowiedź następnego polskiego koncertu zespołu.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 5

Przed północą byłam już nieźle wykończona, koncert C&S pochłonął większość mojej energii zgromadzonej na pierwszy dzień, dlatego nadszedł czas na jakieś przekąski. Doskonałym pomysłem jest Alter Cafe pod Cyan Stage, po koncercie w ciągu sekundy ugasiłam swoje pragnienie wodą z cytryną. Potem zapiekanka w strefie gastronomicznej (swoją drogą olbrzymich rozmiarów), piwko i znów byłam gotowa na szaleństwo.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 6

Kilka minut przed północą zjawiłam się już pod sceną, na którą za chwilę mieli wkroczyć członkowie Hadouken! Dzień wcześniej obejrzałam kilka nagrań z ich koncertów i prosiłam w duchu, aby nagłośnienie było dobre, żeby wokal nie był zbyt „głośny”, żeby wyraźnie było słychać perkusję i gitary – to dla mnie była siła zespołu, to właśnie przyprawiało mnie o ciarki. No i zaczęli, nagłośnienie dało się przeboleć, nie było wybitnie dobre, ale w końcu przestałam zwracać na to uwagę. Kilka pierwszych minut koncertu spokojnie podskakiwałam do rytmu, lecz żywiołowość zespołu udzieliła się i mi. Przebiłam się na początek tłumu, gdzie wszyscy szaleli w najlepsze. Pogo, circle pit – siniaki utrzymywały mi się jeszcze tydzień po festiwalu, ale było warto, nawet nie zauważyłam jak szybko leci czas i koncert powoli dobiegał ku końcowi.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 7

Po „Parasite”, cała poobijana, poszłam lekko pokiwać się na Totally Enormous Extinct Dinosaurs, jak chyba zresztą większość gości festiwalu, bo namiot numer dwa wypełniał się po brzegi. Niebieski dinozaur na scenie uroczo zmagał się ze swoją konsolą i mikrofonem. Confetti co chwila leciało ze sceny na świetnie bawiącą się publiczność, a każdy ze strzałów z armatki spotykał się z gromkimi oklaskami i wrzaskami zadowolonych fanów. To tutaj zostawiłam resztki swojej energii i ledwo już powłócząc nogami powoli udałam się na spoczynek.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 8

Drugi dzień rozpoczęłam koncertem Niki And The Dove, ale ten nie pozostawił po sobie najlepszych wrażeń. Zniechęcona po kilku piosenkach udałam się na piwo. Punktualnie o dwudziestej rozpoczął się (już z perspektywy czasu) najlepszy koncert tegorocznej edycji Selectora. Egzotyka, którą reprezentuje zespół Buraka Som Sistema spłynęła w całej swojej sile na zgromadzonych pod sceną, co poskutkowało niesamowitą i – jak to się teraz mówi – epicką imprezą. Krótkie chwile, te początkowe, służyły chyba publice nieznającej zespołu w zapoznaniu się z jego muzyką, bo już przy drugim-trzecim utworze całość namiotu dała się porwać zespołowi i żywiołowo zaczęła tańczyć i skakać na wszystkie strony. Już wtedy było gorąco, natomiast nie sposób opisać co działo się już od samego początku „Kalemby”, lepiej znanej wszystkim jako „łege łege”. Podczas tego utworu dałam ponieść się nie tylko muzyce, ale i tłumowi – przesurfowałam więc górą wprost w ręce ochroniarza, który grzecznie postawił mnie na ziemię i wskazał drogę, którą dotarłam ponownie do rozwrzeszczanego tłumu. Na zakończenie nie tylko pod sceną trwała dzika zabawa publiki, ale również na scenie – zespół przygarnął na podest kilkanaście dziewczyn, które poszalały tam już do końca koncertu. „Buraki” zaserwowały nam prawie półtorej godziny szaleństwa, jednym słowem mówiąc: koncert był niesamowity.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 9

Po tak męczącym koncercie woda czy piwo wlewało się we mnie samo, także ponownie pod sceną pojawiłam się dopiero na Miike Snow. Ufo na scenie nie odleciało, ale za to śmiesznie migało, mnóstwo dymu na scenie stworzyło swoistą atmosferę, także wizualne wrażenia były bardzo pozytywne, również przez oświetlenie. Zespół zaczynał dość spokojnie i tak raczej ciągnął, przeplatając czasem utworami bardziej skocznymi. W tej całej przeplatance czekałam najbardziej oczywiście na „Paddling Out” i „Animal”. Pierwsze bez zarzutu, natomiast przy drugim tknął mnie jakiś dziwny motyw przewodni, trochę głośniejszy i odmienny od normalnej wersji, ale może to ja sobie po prostu coś uroiłam. Sam koncert był OK, ale raczej nic więcej. A jeśli już, to słabo, jeżeli chodzi o kontakt z publiką.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 10

Następnie po raz drugi w czasie festiwalu i po raz pierwszy w dzień drugi zawitałam pod bardziej różową sceną. Bracia z Disclosure i ich muzyka towarzyszyli mi podczas odpoczynku kiedy to siedziałam na podestach z tyłu i popijałam wodę. Umilili ten dość krótki czas złapania oddechu, ciągnęło mnie w tłum, ale postanowiłam dać sobie już na dzisiaj spokój, obserwowałam koncert z końca namiotu, póki nie wybiła północ.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 11

Przemaszerowałam z powrotem pod scenę numer jeden, gdzie na scenie były ustawione już instrumenty trójki z Magnetic Man – czyli cztery laptopy i jakaś konsola. No i wyszli, załączyli play i z kolumn ruszyły dźwięki dubstepu. Można było poskakać i pobujać się, ale nie rozumiem fascynacji tym zespołem na żywo – kontakt z publiką raczej na siłę, wymuszony, żeby to już totalnie nie wyglądało na „odbębnienie” koncertu. Ludzie dookoła się bawili raczej świetnie, dla mnie to nie było nic niezwykłego, trzech mężczyzn przed laptopami, wszystko jak leci z płyty, bez dodatków – słabo. No nic, może po prostu nie moje klimaty, chociaż do muzyki skakało i bujało mi się miło. Po „Perfect Stranger” zaczęłam opuszczać teren festiwalu.

Burn Selector Festival 2012 - Relacje czytelników: część druga 12

Podsumowując – Selector przypadł mi do gustu, ze względu na swego rodzaju „kameralność” w świecie letnich festiwali, szczególnie alterartowej trójki. Może to tylko tegoroczna edycja wywarła na mnie takie wrażenie, bo patrząc wstecz, poprzednie imprezy miały dużo bardziej komercyjny line-up, zespoły tam na pewno przyciągnęły większą rzeszę fanów. Tak czy owak, za rok pojawię się na pewno, będę miała może wtedy jakieś porównanie. Szykuje się w końcu jubileuszowa, piąta edycja.

zdjęcia: Wojciech Krysiak

Więcej zdjęć Wojtka z Burn Selector Festival znajdziesz na oficjalnym facebookowym profilu Screenagers.pl!

Karolina Kiełtyka (11 czerwca 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także