Polskie Piosenki Wszech Czasów

65–61

Obrazek pozycja 65. Alibabki – Grajmy sobie w zielone

65. Alibabki – Grajmy sobie w zielone

[muz: A. Bem; sł: J. Kleyny; 1969]

Ten najwspanialszy polski girlsband co prawda nagrał gdzieś po drodze nieco zapomnianą już EP-kę, będącą pierwszym materiałem ska w tym kraju, ale dziewczyny zaczynały karierę w środowisku harcerskim. I gdyby takie piosenki powstawały dziś przy okazji pieczenia kiełbasek nad ogniskiem, to w tej chwili rzuciłbym pracę i zapisał się do ZHP.

W „Grajmy sobie w zielone” od razu da się wyczuć klimat „bemowej” muzyki, ze względu na mięciutkie, jazzowe podszycie leśne. Mamy bzyczący ciepło saksofon, wijącą się nieustannie, rozbudowaną linię basu, subtelne, słoneczne trzaski sekcji rytmicznej, tak charakterystycznej dla późniejszego Bemibeku i wreszcie grające swój własny koncert w małym, drewnianym amfiteatrze cymbałki.

Głównie ze względu na zieloną tematykę utworu, tekst Jerzego Kleynego odsyła w rejony wiadomego utworu Osieckiej, choć to troszkę inna kategoria. Dzięki tym beztroskim i pogodnym opisom przyrody, zanurzam się w gęstej aranżacji jeszcze bardziej i często zapominam, że za tą prościutką na pozór piosenką chowa się genialna kompozycja. Przede wszystkim jednak nikt w historii polskiej muzyki nie składał tylu partii wokalnych w tak cudowne chórki.

Najmocniej wzruszają zawsze tak czysto zaśpiewane słowa odnajdziemy złote szkiełko! z „Samotnej rękawiczki”, ale nie potrafiłbym nigdy wybrać najpiękniejszej piosenki Alibabek. Za to wydaje mi się, że jest to najpiękniejszy zespół w historii polskiej muzyki. (Mateusz Błaszczyk)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Alibabki – Samotna rękawiczka
Alibabki – Słońce w chmurach łazi

Obrazek pozycja 64. Lady Pank – Kryzysowa narzeczona

64. Lady Pank – Kryzysowa narzeczona

[muz: J. Panasewicz; sł: A. Mogielnicki; 1983]

Lata osiemdziesiąte wróciły.

Znów jest kryzys. Znów trwa intensywna wymiana myśli i rośnie grono oburzonych. Aż po blady świt słuchamy nowin, to znaczy w nie klikamy. Uderzamy w gaz – wzorem reszty kontynentu, gdzie konsumpcja alkoholu osiągnęła podobno apogeum. Nasze partnerki i partnerzy co i rusz wyjeżdżają pracować za granicę, a my tęsknimy i nie pociesza nas ani nowa piłkarska piosenka, ani obietnice o rychłym końcu bezrobocia. A przecież niedoszli kryzysowi narzeczeni mogli zamiast tego wziąć z nami kredyt mieszkaniowy i spłacić 230% w perspektywie trzydziestoletniej. Dobrze, że chociaż wrzucą „Merry X-mas Everyone” na walla. Znów najchętniej zaszywamy się zatem w domowych pieleszach. Pochylamy się w poszukiwaniu sensu życia nad przedmiotami. Co prawda gadżety ówczesne dawno się zepsuły, ale widziałem emulatory Atari 2600 i Nintendo Entertainment System na Xboxa 360 i Playstation 3, a moja najwspanialsza na świecie żona mówi, że na mieście za 30 zeta można przegrać dziesięć kaset VHS do pliku w formacie Quicktime. Alienacja i rozczarowanie. Jan Borysewicz znów wychodzi na scenę pijany i znów pokazuje fiuta.

Jedynie Jarosław Szlagowski (perkusista) i Paweł Mścisławski (basista) się zmienili, w wielce zróżnicowany sposób zresztą – pierwszy jest szefem szefów w lokalnej fonografii, drugi wyjechał do Stanów i podjął odpowiedzialną pracę kierowcy ciężarówki. (Michał Hoffmann)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Bielizna – Dwóch wchodzi a jeden wychodzi
Ozzy – Budzi mnie bicie serc

Obrazek pozycja 63. Hanna Banaszak – Jesienny pan

63. Hanna Banaszak – Jesienny pan

[muz: R. Orłow; sł: W. Młynarski; 1981]

Ale wiesz, że to tylko cover? – ileż razy słyszymy to pytanie, z jednej strony testujące naszą wiedzę, z drugiej próbujące kwestionować znakomitość jakiejś piosenki. Słuchając tego kawałka, można zareagować na nie tylko śmiechem. Wersja Danuty Błażejczyk, jazzująco-balladowa (nawiasem mówiąc, w klimacie „Samby przed rozstaniem” Banaszak) jest interpretacją dosyć banalną. Oryginał Krystyny Konarskiej, w oszczędnej, klasycznej aranżacji, trzyma poziom, ale brakuje mu dwóch cech: wigoru i ponadczasowości; zdaje się być permanentnie osadzony w latach 60. W której dekadzie jest miejsce dla „Jesiennego pana” Hanny Banaszak? Chyba w każdej, bo ten ponadtrzydziestoletni aranż mógłby równie dobrze powstać w latach 80., 90., czy nawet (tu już w klimacie lekko retro) współcześnie. Kompozycja Romana Orłowa została w tym wypadku zdynamizowana, dostała swingującego i lekko hard-bopowego kopa i do dziś buja najbardziej wybrednych. Wojciech Młynarski napisał sprawny i miły tekst, który Banaszak odkryła przed słuchaczami na nowo, dzięki swojemu frazowaniu i lektorskiej dykcji. Jej gdy park pożółknie znó-ó-ó-ów to już czyste szaleństwo, a ostatnie półtorej minuty, wypełnione psychodelicznymi krzykami i instrumentalnymi improwizacjami przywodzi na myśl muzykę eksperymentalną. Niesamowite. Ale wiesz, że to cover? (Kamil J. Bałuk)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Hanna Banaszak – Pogoda ducha

Obrazek pozycja 62. Maanam – Paranoja jest goła

62. Maanam – Paranoja jest goła

[muz: M. Jackowski; sł: O. Jackowska; 1982]

„Paranoja” to lirycznie kontynuacja „Stoję, stoję, czuję się świetnie” – obraz stanu umysłu. Kora w książce „Podwójna linia życia” twierdzi, że bezpośrednie teksty przyciągały młodych ludzi, ponieważ mieli już dość piosenek o motylku, który zapyla. Zaiste, kontrast pomiędzy tekstami Maanamu, a tymi z niektórych szlagierów lat siedemdziesiątych jest ogromny. Poezja Olgi Jackowskiej różniła się także od dokonań rodzimych, jej współczesnych wykonawców. Za przykład niech posłuży zestawienie „wspinaczkowe”: Dzień się skończył / Na księżyc patrzę jak pies / Stopień po stopniu, na metalową wieżę wspinam się, a fragmentem Nie lubię wielkich samochodów / Limuzyn z eleganckich sfer / Wykładanych dywanem schodów / Które tłumią najmniejszy szmer / Gdy wspinasz się po nich z piosenki „Brylanty” śpiewanej przez Izabelę Trojanowską z lirykami Andrzeja Mogielnickiego. Obydwa utwory spotkały się w czerwcu 1982 roku na Liście Przebojów Programu Trzeciego. Z perspektywy czasu, niemalże zrealizowany pomysł jednego z fanów Kory, aby nadać imię „najwybitniejszej polskiej poetki Olgi Jackowskiej” jednej ze szkół w PRL nie wydaje się nazbyt paranoiczny. Jakkolwiek na kształt utworu musiała mieć wpływ surrealistyczna atmosfera pierwszych miesięcy stanu wojennego – okresu, kiedy powstawała płyta – tekst „Paranoi” jawi się jako jeden z najbardziej osobistych fragmentów twórczości Manaamu. Ta chaotyczna piosenka z jazgotliwą solówką, skrzeczącym wokalem i partią perkusyjną, której w okolicach trzeciej minuty towarzyszy jedynie śpiew Kory, to równie ważny moment w historii zespołu jak reggae’owe podcięcie w „Kocham cię, kochanie moje” czy bębny we wstępie „To tylko tango”. (Witek Wierzchowski)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
Lombard – Stan gotowości
Izabela Trojanowska – Karmazynowa noc

Obrazek pozycja 61. Muchy – Najważniejszy dzień

61. Muchy – Najważniejszy dzień

[muz i sł: P.Maciejewski, S. Waliszewski, M. Wiraszko; 2006]

Przełomowy singiel w historii Much, od niego wszystko się zaczęło. Zajawka na Porcys, potem „najlepszy zespół bez wydanej płyty”, następnie „najlepszy z jedną płytą” i „jeden z kilku dobrych z dwoma płytami”. Wizytówka pierwszego etapu w historii grupy: post-punkowa motoryka, hymniczny refren, lo-fi produkcja. Osobną kategorią jest tekst. Za każdym razem, kiedy trwa plebiscyt na piosenkę na Euro, na Mundial, na Olimpiadę czy inne Kryterium Starosty Powiatu, to trzeba pamiętać, że taki utwór już istnieje. Jeden głos, podanie rąk, jeden przekaz / Nowy sens, nowa treść, wspólny temat.

Muchy miały rzucić pomost między mainstreamem a niezalem, ale sukces był chyba połowiczny. Z jednej strony tłumy na koncertach, trasy, poprawne wyniki sprzedaży „Terroromansu”, z drugiej – brak jakiegoś niesamowitego oddźwięku w mediach ogólnopolskich. Jeden Fryderyk za najlepszy alternatywny album to trochę za mało.

(Jakub Radkowski)

Posłuchaj >>

Podobało się? Posłuchaj również:
The Car Is On Fire – What Life’s All About
Muchy – Half Of That

Screenagers.pl (29 maja 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: szop
[5 czerwca 2012]
Akcent Panasewicza!
Gość: dyskomuł
[3 czerwca 2012]
dobra, dobra a przy 'Jesiennym' ani słowa o Komanie? idek

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także