Polskie Piosenki Wszech Czasów

170–161

Obrazek pozycja 170. Oddział Zamknięty – Ten wasz świat

170. Oddział Zamknięty – Ten wasz świat

[muz. W. Łuczaj-Pogorzelski, sł. K. Jaryczewski; 1983]

Oddział Zamknięty cieszy się nienajlepszą reputacją przedstawiciela polskiego, czerstwego rocka – muzyki kanciastej, granej i pisanej bez polotu. Zapominając jednak na chwilę o tej deprecjonującej satelicie zespołu, możemy na debiutanckim albumie znaleźć kilka naprawdę dobrych momentów. Takich jak „Ten wasz świat” – efekt pracy songwriterskiego duetu Jaryczewski–Łuczaj. Co tutaj mamy? Jest bardzo trafiony kontrast dość mglistych gitar z punktowymi frazami wokalu. Jest też odpowiednio szybkie tempo, adekwatne do tematyki utworu. I są słowa piosenki, bo w końcu trzeba przyznać, że Jaryczewski to jeden z najlepszych polskich tekściarzy, niezależnie od tego, czy się lubi OZ, czy nie. (Paweł Szygendowski)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 169. Cool Kids Of Death – Piosenki o miłości

169. Cool Kids Of Death – Piosenki o miłości

[muz i sł: Cool Kids Of Death; 2002]

Bunt przeciwko byciu bezrobotnym magistrem, ruch oporu bijący się z nieistniejącym wrogiem, parę piosenek nagrywanych w bloku na komputerze, bluzgi i szum medialny. CKOD na wysokości pierwszej płyty byli tym samym, czym debiut Doroty Masłowskiej – inteligentnym, pełnym bluzgów i niedoskonałości debiutanckim głosem przeciw popkulturze, idealnie się w niej zarazem mieszczącym. Dziesięć lat później i zespół, i pisarka występują w zupełnie innych rolach, ale linijki jak Filmy o miłości są takie banalne / Ale twoje życie jest banalne dużo bardziej nie straciły na mocy. (Kamil J. Bałuk)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 168. Czesław Niemen – Jednego serca

168. Czesław Niemen – Jednego serca

[muz: C. Niemen; sł: A. Asnyk; 1969]

Postawa Niemena była rock’n’rollowa, jego ambicje awangardowe, a popularność, nomen omen, popowa, ale muzyka i głos jednoznacznie czarne. W swoim najsłynniejszym utworze, „Dziwny jest ten świat”, piosenkarz niemalże splagiatował „It’s A Man’s, Man’s, Man’s World” Jamesa Browna, ale to w „Jednego serca” jego soul jest najbardziej przesycony uczuciem. Gdy melodia, na wytrzymywanych dźwiękach saksofonów, wspina się ku dramatycznej klamrze (A jednak widzę, że żądam za wiele), naprawdę można odnieść wrażenie, że Niemen niesie nas w objęciach do nieba. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 167. Anna Jurksztowicz – Muszelko, ratuj

167. Anna Jurksztowicz – Muszelko, ratuj

[muz: K. Dębski; sł: J. Cygan; 1991]

W twórczości Krzesimira Dębskiego tak naprawdę przyczepić się można tylko do wątpliwych zabiegów aranżacyjnych. Autor „Stanu pogody” blisko współpracował w tej materii z Rafałem Paczkowskim, więc trudno powiedzieć, po czyjej stronie leży większa „wina”, niemniej kilka kompozycji Dębskiego zarejestrowano w wersjach, które dziś wywołują pobłażliwy uśmiech. Szczególne miejsce wśród tych ramotek zajmuje serialowy dorobek kompozytora – „Matki, żony i kochanki” czy „Na dobre i na złe”. Objawia się w nim jakaś nieznośna jarmarczność, której ślady można znaleźć również w doskonałych utworach z początku kariery Anny Jurksztowicz. Szczytowym – piszę to bez ironii – osiągnięciem Dębskiego w tej estetyce jest jednak „Muszelko, ratuj”, wystrzałowy wakacyjny przebój, z akordeonem i cyrkowymi dęciakami. To pewnie jedyny utwór, który godzi redakcję Screenagers ze słuchaczami „Lata z radiem”. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 166. Kapitan Nemo – Twoja Lorelei

166. Kapitan Nemo – Twoja Lorelei

[muz: B. Gajkowski, sł: A. Mogielnicki; 1984]

Brytyjskie new romantic miało klub The Blitz – obrzydliwie lanserski styl błyszczących marynarek, śledziowych krawatów i natapirowanych czupryn. Polską odmianę synth-popu pod względem wizerunkowym reprezentowało coś, co z pewnością było odmianą, a jeszcze bardziej było polskie. To połączenie wąsu i łysiny Sławomira Łosowskiego oraz kamienna twarz i niezniszczalny beret Bogdana Gajkowskiego. Beret będący PRL-owską projekcją futuryzmu i nowego, wspaniałego świata, do którego wszyscy w orwellowskim 1984 zmierzaliśmy, a jednocześnie podkreślający społeczną wrażliwość artysty, jego poczucie robotniczego egalitaryzmu. Wobec Papa Dance i Kombi – również posiadaczy tzw. keytarów – Kapitan Nemo jawił się twórcą niemal zimnofalowym. Jego muzyka jest zupełnie mechaniczna, zdehumanizowana i – poza okazjonalnym żeńskim chórkiem – całkowicie męska. Przede wszystkim jednak Gajkowski swoje melodie recytuje, a nie śpiewa – efekt to pierwsze polskie „smutne disco”. Muzyka bez groove’u, bez emocji, bez nadziei, a jednak niekiedy wściekle przebojowa – jak w „Lorelei” właśnie. (Kuba Ambrożewski)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 165. Tede – Ona jest szmatą

165. Tede – Ona jest szmatą

[muz i sł: Tede; 2001]

Przyjmuje się, że Tede oficjalnie sprzedał się dopiero dwa lata później na „3H”, ale to na płycie „S.P.O.R.T.” znajduje się lwia część tego jego disco-polo (czyt. porywających hitów). Tak jak pamiętamy „Drina”, „Wyścig szczurów” i „PLNy”, pamiętamy i „Szmatę”. Jej fenomen polega na paradoksalnym mieszaniu porządków. Biorąc pod uwagę względy czysto muzyczne, tę chyba najbardziej piosenkową propozycję rapera z tamtych czasów wyróżnia wyrazisty, trochę pijacki czy – jak kto woli – ujarany zaśpiew. Coś, co obserwowane z daleka może zasługiwać na status jakiegoś pre-meme’a (albo bliższej chronologicznie śmiesznej mp3) jest w istocie przepełnioną pogardą, gorzką i bezlitosną skargą na rozbestwienie młodzieży wpadającej w coraz to bardziej bezmyślne ciągi rozrywek o dość wątpliwym celu. Młody szczyl Graniecki, synonim imprezowego rapera w Polsce początku wieku, w roli publicysty z podskórnym moralistycznym przesłaniem? To mogło kiedyś imponować, nigdy śmieszyć. (Jędrzej Szymanowski)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 164. Krzysztof Antkowiak – Za mały

164. Krzysztof Antkowiak – Za mały

[muz: K. Dębski; sł: J. Cygan; 1989]

Niejeden wers na pozornie dziecinnym debiucie Krzysia Antkowiaka zupełnie na serio obnażał marzeń ciemnych tabu każdego dorastającego chłopca. Zakazany owoc – znowu szansa przeszła obok / Choć już czułem ten smak , albo: Za mały – gdy słyszę / Chcę uciekać w ciszę / Dziewczyny się śmieją, wiem... – w tych słowach Jackowi Cyganowi udało się z gracją opisać moment iluminacji, kiedy nieskażona myślą niewinność nabiera życiowego doświadczenia. Ale o tym, że jest za mały, by wiedzieć, czego nie należy, Krzyś śpiewał z werwą młodego Michaela Jacksona, więc nie sądzę, by sięgnięcie po dowolny zakazany owoc stanowiło dla niego jakikolwiek problem. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 163. Halina Frąckowiak – Chcę być dla ciebie

163. Halina Frąckowiak – Chcę być dla ciebie

[muz: J. Skrzek; sł: J. Matej; 1977]

Strasznie uwodzicielska jest w tym utworze Halina Frąckowiak. Z początku subtelnie grająca niewinne dziewczę, po kilku chwilach przeobraża się w femme fatale, zniecierpliwiona upartą obojętnością odbiorcy, który nie rzucił jeszcze dla niej wszystkiego. Gdyby tylko mogła wiedzieć, jak szybko kupiłem wszystko, co miała do sprzedania, utwór skończyłby się po niecałych trzydziestu sekundach. Ale wtedy nie byłoby okazji docenić tej niemal prog-rockowej aranżacji, ozdobionej w klawisze prosto z „Follow My Dream” SBB. Bardzo nieoczywiste towarzystwo wybrała sobie Frąckowiak, ale był to strzał w dziesiątkę. (Mateusz Błaszczyk)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 162. Basia – Time & Tide

162. Basia – Time & Tide

[muz: B. Trzetrzelewska, D. White; sł: B. Trzetrzelewska; 1987]

Analogia Basia–Sade jest zarezerwowana dla innego z singli naszej uroczej krajanki – „Cruising For Bruising” – jeśli zaś chodzi o jej utwór reprezentacyjny, to właśnie skąpane w alibabkowych harmoniach „Time & Tide” może za taki uchodzić. Krótko mówiąc, tytułowa piosenka z debiutanckiej płyty wokalistki brzmi tak, jakby napisał ją Dave Grusin – król jazzującego fortepianu, ale w żadnym razie jazzman. Więc w pewnym sensie mamy tu do czynienia z post-jazzem – z wykorzystaniem jazzowych środków wyrazu w celu „cynicznie” (#26 @ Billboard Pop Chart) popowym. Chwalim! (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 161. Irena Jarocka – Być narzeczoną twą

161. Irena Jarocka – Być narzeczoną twą

[muz: P. Figiel; sł: W. Młynarski; 1978]

Irenę Jarocką powszechnie kojarzy się z sentymentalnym repertuarem postlwowskim, który – oględnie mówiąc – miał swój czas i ten czas minął. Ale w 1977 roku Piotr Figiel sprawił, że „Kawiarenki” na chwilę naprawdę odpłynęły, a w ich miejscu wyrosły eleganckie rezydencje na Copacabanie. W odpowiednio dobranym repertuarze Jarocka okazała się zupełnie inną artystką – zalotną i dziewczęcą, taką jaką powinna być chociażby w ikonicznym „Motylem jestem”. Pamiętam jej zdjęcie, które wisiało we wrocławskim squacie przy Ofiar oświęcimskich, i napis pod nim: Irena says relax! Wtedy to zestawienie wydawało mi się absurdalne, dzisiaj już nie. (Paweł Sajewicz)

Posłuchaj >>

Screenagers.pl (28 maja 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: dopiero teraz
[23 sierpnia 2014]
że nikt wcześniej nie wyłapał follow upu do smarka w opisie tedego to dziwne
Gość: Sajmon
[28 maja 2012]
Lorelei jedno miejsce za Ona jst szmatą? Porażka. Aha, i Piosenki o milości to jednak najsilniejszy moment na CKoD, więc należy im się chyba wyższe miejsce.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także