Who Is Who In Music 2011

Część czwarta

Who Is Who In Music 2011 - Część czwarta 16

Kto: Abel Tesfaye (The Weeknd)

Funkcja: Wokalista, producent

Bio: Pod koniec 2010 roku do sieci trafiły pierwsze próbki talentu Abela Tesfaye: kawałki „The Morning i „What You Need”, lecz rozprzestrzeniały się powoli, na zasadzie poczty pantoflowej. Wczesną wiosną 2011 roku informacja o istnieniu The Weeknd obiegła internet w kilka dni. A wszystko za sprawą kanadyjskich więzów krwi. Wystarczyło, aby Drake wystukał na Twitterze parę miłych słów o swoim rodaku z Toronto. Recenzje mixtape'u „House Of Balloons” pojawiły się we wszystkich ważniejszych serwisach muzycznych, od Pitchforka po FACT Magazine, a koniec roku okazał się niekończącą się dominacją The Weeknd w muzycznych rankingach. Co nie udało się Toro Y Moi, którego gwiazdorskim ramieniem objął na swoim blogu Kanye West, The Weeknd wykonał z nawiązką.

Dlaczego: Prócz talentu The Weeknd miał też całkiem sporo szczęścia. Tesfaye trafił do sieci momencie, gdy puryści r&b toczyli soczyste pojedynki z neofitami r&b, którzy zachłysnęli się gatunkiem po zalewie formacji indie czerpiących ze świata pościelowej czarnej muzyki. Projekty pokroju How To Dress Well, Autre Ne Veut czy Gayngs filtrowały przez białą estetykę lo-fi dokonania Ushera czy Prince’a, krojąc je pod gust młodzieży wychowanej na Pitchforku. R&B przeżywało także wielki renesans w środowisku miłośników muzyki basowej. Girl Unit, Kingdom, Deadboy brali na warsztat Cassie, K.Michelle czy Beyonce i tworzyli dla nich nowy kontekst i bity przystające klubowej wrażliwości. R&B było na ustach niemal całego środowiska, a The Weeknd trafił w sam środek burzliwej dyskusji i hype’u na gatunek. Z jednej strony hołdował postaciom takim jak The-Dream czy Drake, tuzom współczesnego R&M. Z drugiej strony, nie starczało mu ani budżetu, ani umiejętności producenckich, by sprostać niebagatelnym wymogom gatunku, który dąży do sonicznej perfekcji. Tesfaye z niedoskonałości uczynił więc swoją oręż. Braki wokalne maskowane przez triki technologiczne (tu pogłos, tam zniekształcenie i pitch shifter) w towarzystwie automatu perkusyjnego i postdubstepowych patentów wystrzeliły go wprost w objęcia tagu „R&B przyszłości”.

Inspiracje: Sprawcą całego zamieszania niewątpliwie jest Terius Nash, znany jako The-Dream, ukrywający wewnętrznego wrażliwca pod maską szowinisty, kobieciarza i materialisty. Jego podcięte bity i pasaże syntezatorów zaklęte w neurotycznej, mrocznej balladowości wyznaczyły niedościgniony standard w R&B ostatnich lat. To z niego zrodził się Drake, skrycie tęskniący za romantyzmem i niepotrafiący udźwignąć swojej popularności. Na mainstreamowy trend musiała wkrótce pojawić się internetowa odpowiedź – The Weeknd, poturbowany emocjonalnie chłopaczek udający swaggera, który z równą pasją coveruje Michaela Jacksona, co sampluje Beach House.

Najbliższa przyszłość: Po trzech darmowych mixtape’ach nagranych chałupniczymi metodami Abel Tesfaye zapowiedział wznowienie trylogii w wersji zremasterowanej. Wszyscy jednak wypatrują stracia The Weeknd z wielką wytwórnią, do którego niewątpliwie dojdzie. Czy sterylność brzmienia nie odbierze tej muzyce całego uroku, czas pokaże. Prędzej jednak zainteresowanie oficjalnym debiutem skradnie jakaś nowa niszowa gwiazda, jak to bywa obecnie.

Jeśli jeszcze nie znasz, posłuchaj:

Mixtape’y:
„House Of Ballons”
„Thursday”
„Echoes Of Silence”
dostępne na the-weeknd.com

Single:
„The Morning”
„What You Need”
„The Knowing”

(Marta Słomka)

Who Is Who In Music 2011 - Część czwarta 17

Kto: Jamie Smith (Jamie xx)

Funkcja: Producent, remikser, perkusista

Bio: Jamie xx karierę rozpoczął w indierockowym zespole The xx, którego debiutancki album w 2009 roku zwrócił uwagę diametralnie różnych środowisk. Zachłysnęli się nim i fani gitarowego niezalu, i amatorzy współczesnej elektroniki. To właśnie Jamie Smith stanowił o niecodziennym obliczu tej kapeli – jego sposób myślenia o muzyce bliższy był raczej scenie tanecznej i r&b, aniżeli tradycji indierockowej. Ta fascynacja basowym podziemiem wkrótce przybrała zresztą bardziej konkretne kształty. Dla FACT Magazine opublikował swój pierwszy oficjalny miks, wystąpił z DJ-setem w rave’owej wiosce na Glastonbury, nagrał solowy singiel utrzymany w postdubstepowej stylistyce i w końcu zwieńczył działalność remikserską albumem „We’re New Here”, na którym poddawał twórczość Gila Scotta-Herona dubstepowej obróbce.

Dlaczego: The xx z jednej strony nasuwało skojarzenia z tradycją brytyjskiego indie: Young Marble Giants czy Disco Inferno, operujących minimalizmem, szkieletyczną strukturą piosenki. Z drugiej, The xx to doświadczenie wyniesione z rocka wtłaczali w ramy muzyki studyjnej, zapożyczając narzędzia właściwe scenie elektronicznej: automat perkusyjny, MPC, Roland Space Echo, loopy, syntezatory. Także później Jamie Smith to rockowe korzenie przeniósł do swoich stricte tanecznych produkcji, sięgając tak chętnie choćby po znak rozpoznawczy The xx – jednonutowe pobrzękiwanie na gitarze. Smith nie zamknął się w jednej estetyce: singiel „Far Nearer” przynosił balearyczne pląsy na 2-stepowem rdzeniu, remiks Adele – popowe spojrzenie na UK funky, ale prawdziwym popisem wszechstronności Smitha okazał się remikserski album „We’re New Here”. Jego pełne wrażliwości spojrzenie na twórczość Scotta-Herona pozwoliło mu pokazać ją we wszystkich odcieniach. Soulowa powaga w starciu z trip-hopem, dubstepem czy house’em, zaowocowała niezwykłym spotkaniem. Spotkaniem różnych pokoleń i wrażliwości: Nowego Jorku zakrapianego rumem i duszonego ciężkimi narkotykami oraz młodzieńczego Londynu, trzęsącego się w posadach od niskich częstotliwości nadawanych przez Rinse FM.

Inspiracje: Aaliyah, UK Funky, klub Plastic People, Joy Orbison, Burial, Night Slugs, dubstep, Disco Inferno, Young Marble Giants

Najbliższa przyszłość: Mimo triumfów i kilku imponujących posunięć Jamie xx wciąż jest tak naprawdę nieopierzonym didżejem na początku swojej drogi. Przed nim arcytrudny egzamin – kolejne autorskie single przypieczętowane debiutancką płytą.

Jeśli jeszcze nie znasz, posłuchaj:

The xx „The xx”
Gil Scott-Heron & Jamie xx „We’re New Here”
The xx „Crystalized”
The xx „Do You Mind?” (Kyla cover)
Gil Scott-Heron & Jamie xx „New York Is Killing Me”
Gil Scott-Heron & Jamie xx „I’ll Take Care Of You”

(Marta Słomka)

Who Is Who In Music 2011 - Część czwarta 18

Kto: Jamie Woon

Funkcja: Singer-songwriter/producent

Bio: Londyńczyk, który uczęszczał do kultowej w pewnych miejscach BRIT School razem z Amy Winehouse, co miało przemożny wpływ na jego dalszą karierę – choć nie chodzili z Amy do jednej klasy (dzielił ich rok), to później Jamie otwierał jej koncerty. Zaczynał od beatów, które generował głównie ustami i gitarą akustyczną, by poprzez samplery i loopy podryfować w bardziej elektroniczne rejony, przy niemałym udziale Buriala i Ramdanmana, którzy wspierali go przy kilku singlach. Uczestniczył w Red Bull Music Academy w Barcelonie w 2008 roku, a w 2011 zajął czwarte miejsce w plebiscycie BBC Sound Of 2011.

Dlaczego: Mimo że jego singiel „Wayfaring Stranger” ukazał się już w 2007 roku, to dopiero powstały przy współudziale Buriala „Night Air” pozwolił Jamiemu wypłynąć na szersze wody. Połączenie gładkości r’n’b z wyspiarskim ponuractwem i uwielbieniem do mroku okazało się być świeżą propozycją na rynku alternatywnych śpiewaków. 2011 rok przyniósł album „Mirrorwriting”, który ostatecznie położył kres plotkom o rzekomym powinowactwie Woona z post-dubstepem – intrygujący wokal londyńczyka eksplorował zdecydowanie bardziej intymne od klubowych wnętrza, nie zabrakło miejsca dla instrumentów akustycznych. Owszem, Jamie Woon jest śpiewakiem czującym tętno metropolii, ale wprowadza do jej masowej atmosfery liryczny czynnik, którym zjednuje sobie publiczność chcącą odpocząć od odhumanizowanego charakteru współczesnej muzyki miasta.

Inspiracje: Wielu stawia go w jednym rzędzie z Jamesem Blake’iem, co jest sporym nieporozumieniem – Jamie Woon to wykonawca zdecydowanie bardziej soulowy, choć nowoczesny sznyt produkcyjny sprawia, że niektórzy nazywają go „brytyjskim Timberlake’iem”. Być może zamiłowanie do organicznych dźwięków przekazała mu matka, irlandzka wokalistka folkowa Mae McKenna.

Najbliższa przyszłość:

Na pewno warto zobaczyć Woona na żywo (choćby 25 marca we wrocławskim Eterze), bo na razie artysta skupia się na promowaniu swojego debiutanckiego albumu „Mirrorwriting”. Intryguje kierunek, jaki obierze na następnym krążku – napięcie na przecięciu słabości do elektroniki z drygiem do akustycznego instrumentarium zawsze generuje ciekawe efekty.

Jeśli jeszcze nie znasz, posłuchaj:

„Wayfaring Stranger”
„Night Air”
„Lady Luck”

(Paweł Klimczak)

Who Is Who In Music 2011 - Część czwarta 19

Kto: Wacław Zimpel

Funkcja: Klarnecista

Bio: Wizjoner, który swoje wizje przekazuje w sposób piękny i powściągliwy. Klasycznie wykształcony klarnecista, ukształtowany pod wpływem muzyki Bacha, free-jazzowej rewolty z lat 60. oraz muzyki folkowej ludów azjatyckich i afrykańskich. Wszystkie te wpływy słychać w jego oryginalnej muzyce, w każdym projekcie czy zespole.

Dlaczego: Ten klasycznie wykształcony muzyk przełamuje stereotypowe wyobrażenie o tym, jaki powinien być wielki artysta. Właśnie niekoniecznie egocentryczny, mało komunikatywny i negatywnie nastawiony do otoczenia. Wacław Zimpel jest przeciwieństwem tego archetypu muzycznego geniusza. O tym, że ma koncept, pomysł na siebie oraz spory już bagaż wiedzy i doświadczenia, nie trzeba nikogo przekonywać.

Inspiracje: Johann Sebastian Bach, John Coltrane, muzyka ludowa, Hamid Drake.

Najbliższa przyszłość: Najbliższa przyszłość zwiastuje zbliżenie się do korzennej muzyki afrykańskiej i dalekowschodniej. Ten kierunek zapowiada się bardzo atrakcyjnie.

Jeśli jeszcze nie znasz, posłuchaj:

Hera „Hera”
Undivided „The Passion”
The Light „Afekty”
Zimpel / Daisy „Four Walls”
Hera „Where My Complete Beloved Is”

(Piotr Wojdat)

Who Is Who In Music 2011 - Część czwarta 20

Kto: Peter Evans

Funkcja: Trębacz kompletny

Bio: Peter Evans, amerykański trębacz, absolwent Oberlin Conservatory of Music, od dziewięciu lat rezyduje w Nowym Jorku. Nie będziemy podawali jego wieku w nawiasach, jak czynią to najbardziej opiniotwórcze gazety, zaznaczymy jedynie, że znajduje się ledwie na początku swojej kariery. Mimo to zdążył już wkręcić się w nie lada jakie towarzystwo – jest członkiem wyluzowanej ekipy Moppy Elliota – Mostly Other People Do The Killing, współpracował pewnie z kopą muzyków, co by nie wymienić dla przykładu Nate’a Wooleya, Agusti Fernandeza, Evana Parkera czy Mary Halvorson. Ponadto szefuje kwintetowi i kwartetowi, nagrywa solo.

Dlaczego: Mimo młodego wieku Peter Evans wydaje się trębaczem niemal kompletnym – zaryzykowalibyśmy stwierdzenie, że potrafi odnaleźć się w każdej estetyce w obrębie jazzowego gatunku. Poprzedni rok był serią sukcesów Amerykanina – z kwintetem wydał świetny album „Ghosts”, w którym podjął dialog jazzowej akustycznej tradycji z nowoczesnym elektronicznym live-processingiem; do spółki z Agustim Fernandezem i Matsem Gustafssonem przedstawił radykalną wizję wolnej improwizacji na „Kopros Lithos”; w ekipie Moppy Elliota niewymuszenie powymiatał na „The Coimbra Concert”; w duecie z Nate Wooley’em zdumiewał pokaźną dawką czysto brzmieniowych eksperymentów. Peter Evans deklaruje, że podstawą jego pracy jest ciągłe poszukiwanie, nieustanna transformacja, bo powtarzanie oznacza uwstecznianie. Jeżeli wytrwa w takim postanowieniu, ma szansę zostać jednym z najwybitniejszych jazzmanów swojego pokolenia. A żeby nie było, że to tylko zachwyt redaktorów, którzy posiadają wątpliwe umiejętności posługiwania się instrumentami dętymi, zdradzimy, że w rozmowach polscy trębacze – Tomek Dąbrowski, Piotrek Damasiewicz i Wojtek Jachna wypowiadają się o Evansie w samych superlatywach.

Inspiracje: Dizzy Gillespie, Freddie Hubbard, Bill Dixon, Lester Bowie, Herb Robertson.

Najbliższa przyszłość: Trudno przewidzieć, w jakim kierunku będzie podążał Evans. Czy będzie dalej działał i rozwijał równocześnie wszystkie swoje obszary fascynacji i zainteresowań, czy postanowi skupić się na eksploracji wybranej estetyki? Nieważne co postanowi, jesteśmy dziwnie spokojni, że przez najbliższe lata takie połączenie techniki, kreatywności i charyzmy dostarczy nam dużo łakoci. Nawet jeśli przy pierwszym kontakcie mogą być czasem ciężkie do ugryzienia i przełknięcia.

Jeśli jeszcze nie znasz, posłuchaj:


Peter Evans Quintet – „Ghosts”
EFG Trio – „Kopros Lithos”
Peter Evans – „nature/culture”
Mostly Other People Do The Killing – „The Coimbra Concert”

(Tomasz Łuczak & Sebastian Niemczyk)

Screenagers (13 stycznia 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: rzeznik
[16 stycznia 2012]
A dzie burial?
Gość: adamtochuj
[15 stycznia 2012]
Ariel Róż
Gość: krzysiek
[14 stycznia 2012]
Macio Moretti? Przecież \"darowaliśmy sobie starych, zasłużonych wilków, o których dobrze wiemy, co potrafią\" ;)
Gość: #
[14 stycznia 2012]
pewnie Macio Moretti
wlodku
[14 stycznia 2012]
obym się mylił! :-)
kuba a
[14 stycznia 2012]
Można zgadywać :)
wlodku
[14 stycznia 2012]
czyżby Justin *dwudziesta postać* Vernon ? pzdr
Gość: kow
[13 stycznia 2012]
fajny pomysł na listę. ja wrzuciłbym okolice wytwórni Not Not Fun, Hippos In Tanks, Ghost Box Records - w ogóle przydałyby się nominacje zbiorowe tak jak w przypadku Odd Future - no i Buriala. jednocześnie moim zdanim przeszacowano też potencjał Jamiego xx, The weeknd i Woona.
Gość: Pete
[13 stycznia 2012]
Adam, kurczę, ale inspiracja to naprawdę szerokie pojęcie. Sądzę, że chodzi tu raczej o ogólny wkład Drake'a do muzyki (nie tylko jazzu). Zresztą widziałem Zimpla na wspólnym jamie z Hamidem po koncercie Hery na Lublin Jazz Festival i wcale nie dziwi mnie w tym kontekście słowo "inspiracja". Pewnych rzeczy nie bierze się wprost.

Jasne że Stańko powie Ci, że inspirowała go gra Milesa czy Hubbarda. Ale jednocześnie w pewnych okresach twórczości inspirował go muzycznie Hendrix czy Coltrane (i co z tego, że nie grali na trąbce, co to ma do rzeczy?). Czy też może ściślej - to, co zrobił Coltrane. Przecież chodzi o pewien zarys, pewne uproszczenie, a nie branie tego wprost.
Gość: piotr w
[13 stycznia 2012]
Adam B:

Zajrzyj do wkładki od płyty "Where My Complete Beloved Is". To po pierwsze. A co do źródła - jest nim wywiad, który przeprowadziłem z Wacławem Zimplem 3 miesiące temu.
Gość: Jaksy
[13 stycznia 2012]
Fajny materiał dzięki
Gość: adam b
[13 stycznia 2012]
Nie zaprzeczam, nie śledzę wywiadów z Wacławem, nie znam go osobiście. Ale jednak dziwnym jest, że klarnecistę inspiruje bębniarz. Z chęcią poznałbym źródło tych informacji
Gość: Pete
[13 stycznia 2012]
A co, uważasz, że Drake nie może inspirować Wacława? Co się tu wyklucza?
Gość: adam b
[13 stycznia 2012]
Tak z ciekawości jak wzięty jazzowy bębniarz może inspirować jazzowego klarnecistę. Bez ironii pytam.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także