Najlepsze single roku 2008

Miejsca 11 - 20

Obrazek pozycja 20. Those Dancing Days – Run Run

20. Those Dancing Days – Run Run

Śliczne mieszkanki przedmieść stolicy Szwecji przenoszą słuchaczy ekspresem do krainy, gdzie Debbie Harry spotyka melodie lat sześćdziesiątych. Niesłychanie chwytliwy „Run Run”, będący częścią składową debiutanckiego „In Our Space Hero Suits”, to zabójczo wykorzystana, skoczna partia klawiszy oraz oczekiwany z wypiekami na twarzy refren, gdzie rządzą energetyczne wejście perkusji i chórki chyba całego składu. Na uwagę zasługują też możliwości wokalne Linnei Jönsson – w zwrotce spięte z dźwiękową strukturą utworu a w wychwalanym już refrenie, szczególnie podczas fragmentu The skies were bigger than I ever thought it could be, przejmujące wiodącą rolę w kompozycji. Trzy Korony znowu górą, chociaż tym razem pod postacią pięciu członkiń Those Dancing Days. (ww)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 19. Fleet Foxes – White Winter Hymnal

19. Fleet Foxes – White Winter Hymnal

Ładniejszej – i to w sposób godzący wszelakie definicje terminu „piękno” – piosenki w tym roku nie było. Muzyczna krotochwila, eteryczna, oparta na potędze ludzkiego głosu (to unisono trapionych weltschmerzem Beach Boys), wsparta oszczędnym aranżem: delikatny drumming, cichutka praca gitary akustycznej, minimalistyczna coda gitary elektrycznej. I te kilka sekund *szaleństwa* na chwilę przed finałową partią refrenu, odśpiewaną już a cappella. I ta puentująca utwór cisza. Błogostan. Tak nie gra dziś nikt. Takich piosenek, anielsko lekkich a śmiertelnie inwazyjnych na poważne tematy (przemijanie), powstaje coraz mniej. A to przecież wcale nie najlepszy ich utwór... (ml)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 18. Amazing Baby – Pump Your Brakes

18. Amazing Baby – Pump Your Brakes

Obserwując sukcesy MGMT, ktoś bystrze wyniuchał, że młodzi chłopcy w kolorowych ubraniach to ciągle pomysł do wyeksploatowania. Jeszcze trochę psychodelii, bo czasy mamy ciężkie, bo kryzys. Krótko po MGMT pojawiło się więc np. Empire Of The Sun. No cóż, z tak jawną zrzynką i z tak cienkimi piosenkami, to nawet znakomity image im nie pomoże. Tymczasem, gdzieś na końcu świata, w Nowym Jorku kilku chłopców zrobiło to samo, jednak zamiast syntezatorów wyciągnęli gitary (bo ponoć rock wrócił) i próbują zawalczyć. Kolorowy cardigan z H&M – 100 zł, rurki – 120 zł, koszula w kratę – jest w szafie, ładne dziewczyny do teledysku – przylgną do nas na jakieś imprezie, w końcu jesteśmy Następną Dużą Rzeczą. Ale, moi drodzy, fajna piosenka – bezcenne. (ak)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 17. Luomo feat. Jake Shears – If I Can’t

17. Luomo feat. Jake Shears – If I Can’t

Tęsknimy za pościelową intymnością, jaką dawała nam subtelna elektronika Junior Boysów – pozornie zbyt spokojna na parkiet, ale jednak niedająca usiedzieć w miejscu. W tym roku mocnym strzałem ze strony Greenspana w kolaboracji z Morganem Geistem był kawałek „Ruthless City” przywodzący na myśl utwory z „So This Is Goodbye”. Jednak, z całym szacunkiem dla obydwu panów, w kategorii „nu-italo zmiażdżone przez tech-house” na łeb na szyję bije ich inny tandem – objawiający się w schizofrenicznej ilości wcieleń Fin Sasu Ripatti oraz zaproszony przez niego do featuringu Jake Shears. Nawet jeśli cały album Luomo nie powala, to będąca definicją liquid darkness chłodna elegancja „If I Can’t” plasuje ów kawałek w definitywnej czołówce wśród tanecznych hitów anno domini 2008. (kmw)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 16. Sam Sparro – Black & Gold

16. Sam Sparro – Black & Gold

Zaatakował nas mniej więcej w lutym i w wielu głowach siedzi do dzisiaj. Ta piosenka to typ growera, który wkrada się do świadomości dopiero za n-tym przesłuchaniem. Przesadnie dbający o siebie chłoptaś w garniturze, idealnie skrojony teledysk, nieco bardziej ambitny pop niż ten codziennie grany w stacjach radiowych, równocześnie lekki i przyjemny. Przyciemniony bit i bardzo ładna barwa, narastające tempo, nawet nie taki banalny tekst. Szkoda tylko, że na całej płycie Sam wyraźnie zszedł z tonu i nie nagrał nic nawet w połowie tak dobrego jak „Black & Gold”. Często deklarujemy się po stronie dobrych melodii, popowości i przebojowości, jakby na złość tym, którzy śmieją się alternatywnego zadęcia (którego nie mamy, hehe). Ale prawda jest taka, że najbardziej melodyjna piosenka Animal Collective nie ma szans zagościć w świadomości masowej, stać się hitem na naprawdę szeroką skalę. Tę rolę wypełnia Australijczyk, na styku przyswajalności, nieobciachowości i zgrabnego szyku. (kjb)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 15. Afro Kolektyw – Przepraszam

15. Afro Kolektyw – Przepraszam

Od początku typowany przez zespół na singla pilotującego album „Połącz kropki”, „Przepraszam” był utworem skazanym na to, żeby stać się przebojem – być może największym hitem Afro Kolektywu od czasu popularnego „Kokosa”, lecz już wśród zdecydowanie innej publiki. Piosenkę nuciłem już wiosną 2007 roku, czyli ponad półtora roku temu, wracając z kuriozalnego koncertu Afro w klubie Enklawa, gdzie warszawska publiczność usłyszała go po raz pierwszy. Myśląc logicznie, powinniśmy byli dawno zadławić się stevie-wonderowskim „para para pa paaaa” i zwrócić wraz z wczorajszą kolacją wszystkie wersy o kotkach, bobrach i pantofelkach. Czemu tak nie jest? Być może wyjaśnieniem jest tu odświeżona, niby-zremiksowana wersja albumowa (choć ponoć pomysł na ten kawałek był od początku właśnie taki), nadająca jej zupełnie nowy kontekst i niczym afrojaxowe „Can’t Cook”, obracająca kapitalny koncertowy potencjał tej kompozycji w chłodny (a raczej „cool” w obu znaczeniach), elektroniczny, niemalże parkietowy wymiatacz. (ka)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 14. Juvelen – Don’t Mess

14. Juvelen – Don’t Mess

Najbardziej homoerotyczny singiel od czasu „You Gonna Want Me” Tigi i Jake’a Shearsa, czyli Prince jest biały i gra eurodisco. Założę się, że prawie każdy po raz pierwszy słysząc Juvelena wypowiedział dobitne i „WTF?! Co to za jedna?”. Po czym ruszył na parkiet oddawać się namiętnie nowopoznanemu guilty pleasure. Jednak nie takie ono guilty, jakby się z pozoru wydawało. Tak jak Tiga umiejętnie balansował na granicy wieśniackiego techno-party lat 90., tak i Juvelen dość odważnie flirtuje z kiczem świecidełek, lukrowanym basslinem, którego nie powstydziliby się członkowie Abby, ale zachowuje klasę, pokazującą, że to świadome i celowe zabiegi, a nie tępy epigonizm. (kmw)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 13. MGMT – Kids

13. MGMT – Kids

„Kids” prawdopodobnie zawsze będzie mi się bardzo dobrze kojarzył. Mimo, że już w pierwszych miesiącach 2008 roku znalazłem kilka przyzwoitych wydawnictw, to wciąż szukałem piosenki, która mogłaby chociaż w małym stopniu stać się zwykłym, mało ambitnym, typowym hitem. I wtedy niebo się rozjaśniło, a z chmury spadło MGMT z dzieciakami właśnie. Pomimo mojej sporej niechęci do tychże małych istot, słysząc w tle ich wrzaski, miałem na twarzy taki sam uśmiech jak wtedy, gdy z głośników wylewało się „2080” Yeasayer. Na tym się raczej podobieństwa kończą, bo „Kids” opiera się przede wszystkim na prostackim, wręcz synth-popowym hooku. Co z tego, skoro był to strzał w dziesiątkę. Nie polecam słuchania idąc przez miasto – trudno nie tańczyć. (kk)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 12. M83 – Graveyard Girl

12. M83 – Graveyard Girl

Anthony Gonzalez spełnia marzenia wszystkich tych, którzy śnili o popowym odpowiedniku My Bloody Valentine w singlowym wydaniu – niezobowiązującym, lekkim, przyjemnym, niesamowicie chwytliwym utworze, w którym odnaleźć będzie można charakterystyczne przestery i schowany za nimi wokal. „Graveyard Girl” to także wariacja na temat dream-popu. M83 odpowiada bajkę z serii, co by było, gdyby Galaxie 500 zamiast onirycznych kołysanek do poduszki zaczęliby grywać rześkie, bezpretensjonalne piosenki, które pomagałyby witać dzień z należytym entuzjazmem i uśmiechem na ustach. Tak naprawdę niemalże każdy spośród wielu killerów z „Saturdays=Youth” mógł znaleźć się na tej pozycji, ale „Graveyard Girl” po prostu nie mogło w naszym zestawieniu zabraknąć. (kw)

Posłuchaj >>

Obrazek pozycja 11. Cut Copy – Lights & Music

11. Cut Copy – Lights & Music

Tegoroczni królowie parkietu? Raczej! Australia nową Szwecją? Finlandia już ustawiała się w kolejce, ale kandydatura Aussies wydaje się równie mocna. No i jakoś trzeba odnotować dobrą passę jedynego kraju-kontynentu, c’nie? Cut Copy i ich muzyczny odłamkowy nr 2. I co z tego, że zbyt podobny do nr 1, mocarnego „Hearts On Fire” (to prowadzenie gitary, chwilowe wyciszenie przed wejściem refrenu), że niebezpiecznie ewokujacy New Order (partia basu, pojękujący chórek w tle), że konstrukcja trochę łopatologiczna, a klimat trąci dyskotekami podpoznańskich Manieczek (klawiszowy sampel i ta *kulminacja* na poziomie 2:02), jeśli ów niepozorny track był żelaznym punktem każdej imprezowej playlisty każdej szanującej się imprezy. Skoro o sile „In Ghost Colours” ma świadczyć popularność „Lights & Music” to... No właśnie! (ml)

Posłuchaj >>

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
kuba a
[8 stycznia 2009]
Dwa dni temu jeszcze działało, inaczej byśmy go nie wkleili. Ale dzięki za czujność - podmienione na inny.
Gość: NeoMniam
[8 stycznia 2009]
Nie można posłuchać Sam Sparro – Black & Gold powód:
This video is not available in your country.

Proponuje podmienić linki ;)
iammacio
[8 stycznia 2009]
lepiej. beda sesje zdjeciowe! jak w pulpie albo twoim stylu!
Gość: kamil d
[8 stycznia 2009]
Proponuję, aby red. Kiela zainicjował i poprowadził nowy kącik tematyczny - 'Teraz Moda'. Pozdrawiam.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także