Relacja z All Points West Festival 2008

Wstęp

Relacja z All Points West Festival 2008 - Wstęp 1

Nowy Jork wreszcie doczekał się dużego letniego festiwalu z prawdziwego zdarzenia. Owszem, gdy tylko robi się cieplej, odbywa się w tym mieście wprost niezliczona liczba plenerowych wydarzeń różnego formatu, podczas których występuje cała czołówka światowej sceny alternatywnej, ale to jednak nie to samo, co duży festiwal z kilkoma scenami, największymi gwiazdami w roli headlinerów i trzema dniami muzyki bez przerwy. Żeby móc uczestniczyć w imprezie tego typu, Nowojorczycy musieli dotąd lecieć na zachodnie wybrzeże, a w najlepszym razie do Chicago.

W tym roku po raz pierwszy miało być inaczej - nie ma się co dziwić sporej ekscytacji, z którą nowojorscy fani alternatywnego grania przyjęli ogłoszoną jeszcze zimą informację o festiwalu All Points West, a zwłaszcza fakt, że headlinerem, który na dodatek miał zagrać podczas imprezy aż dwukrotnie, miało być Radiohead.

Pewne wątpliwości budziło jedynie to, że festiwal odbywać się miał w New Jersey, ale szybko okazało się, że na teren imprezy będzie można dotrzeć bez trudu i to z kilku punktów na Manhattanie. Stając pod festiwalową bramą można się było natomiast przekonać, w jak uroczym miejscu położony jest Liberty State Park: nie dość, że mieści się tuż nad rzeką, nie dość, że rozciąga się zeń niemal filmowy widok na Manhattan, to na dodatek, wystarczyło obrócić się plecami do sceny, żeby ujrzeć Statuę Wolności (o ile kogoś w ogóle interesowały takie sprawy w obliczu trzech dni pełnych muzyki).

Już od pierwszych minut bez trudu można było się przekonać, jak bardzo amerykański festiwal różni się od swych europejskich odpowiedników. Pierwsze, co rzucało się w oczy to... kameralność tej imprezy. Mimo trzech scen i tysięcy uczestników, organizatorzy zdołali zmieścić wszystko na naprawdę niewielkim terenie. Same sceny były tak blisko siebie, że przejście spod jednej pod drugą zajmowało drobną chwilę. Miało to dobre strony, kiedy chciało się zdążyć na występy rozpoczynające się zaraz po sobie, ale jednocześnie - powodowało spory soniczny chaos: w niektórych miejscach dźwięki pochodzące z wszystkich trzech scen, łączyły się w jeden potężny jazgot.

Po zwiedzeniu festiwalowego terenu, natychmiast przychodziła do głowy refleksja: zaraz, ale gdzie tu jest pole kempingowe. Odpowiedź jest prosta: nie ma. Być może organizatorzy nie spodziewali się przybyszy z innych miast, albo raczej wysyłali im w ten sposób czytelny sygnał: szukajcie sobie miejsc w hotelach. I jeszcze jedna ważna różnica w porównaniu z europejskimi festiwalalami, która zresztą w sytuacji, gdy nie można było przenocować na terenie festiwalu, ale trzeba było wracać na drugą stronę rzeki, okazywała się bardzo pomocna: bardzo wczesny czas kończenia koncertów: o godz. 22.30 w Liberty State Park panowała już głucha cisza.

Przemek Gulda (25 sierpnia 2008)

Relacja z All Points West Festival 2008:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także