Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008

Dzień trzeci, 29.06.2008

„Oh, Iaaaaaaan!”

Robert Logan to młody, zaledwie dwudziestoletni, ale już całkiem doświadczony twórca elektroniki. Na scenie zaprezentował się dość tradycyjnie, ponieważ grał głównie na syntezatorze, a laptop służył jedynie jako wsparcie. Przywiózł ze sobą również dodatkowych muzyków - klawiszowca i konferansjera w jednej osobie, Ivora Guesta, oraz perkusistę. Zwłaszcza dzięki żywej perkusji jego utwory nabrały dynamiki i kolorów, co sprawiło, że po powrocie do domu ponownie rzuciłem uchem, trochę przychylniejszym, na jego album „Cognessence”. Najbardziej zaś spodobało mi się koncertowe wykonanie nowego utworu „Grinder” z tegorocznej winylowej EPki. Znów dość przyjemne wprowadzenie w nastrój festiwalowego święta.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień trzeci, 29.06.2008 1

Okazało się, że nastąpiła mała zmiana w rozkładzie jazdy i następnym wykonawcą (zamiast Chrisa Clarka) okazał się być ostatni z polskich zespołów, wrocławski Öszibarack. Są oni dla mnie przedstawicielem tej kategorii muzyków, których płyty niespecjalnie mnie interesują, ale na koncert zawsze fajnie popatrzeć, niekoniecznie ze względu na wokalistkę. Sprawnie, żywiołowo wykonana taneczna muzyka pop, grana na żywych instrumentach, również tak nietypowych jak theremin. Od niedawna występują razem ze skromną sekcją dętą, co wzbogaca brzmienie, bez uczucia przeładowania aranżacji. Fajnie, że mamy w naszym kraju taki zespół.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień trzeci, 29.06.2008 2

Spóźniony o dwie godziny Clark zagrał ogłuszający set będący przeglądem chyba wszystkich bardziej popularnych stylistyk tanecznych ostatnich kilkunastu lat. Z tego co się zorientowałem występ ten podzielił mocno publiczność. Jedni byli w siódmym niebie, mogąc wyszaleć się przy chyba najbardziej klubowym występie imprezy. Inni, jak niżej podpisany, narzekali odrobinę na szarpane tempo całego setu, Chris zdawał się co i rusz mylić nad konsoletą, ale z drugiej strony - skąd możemy wiedzieć jaki był zamysł DJa? No i fakt, że po dwóch dniach imprezy, średnio już miałem ochotę na rave, więc wybaczcie ewentualną niesprawiedliwość osądu.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień trzeci, 29.06.2008 3

Można narzekać, że muzyka grupy Holy Fuck nie jest zbyt oryginalna (bo słychać w niej echa choćby post rocka Trans Am), że większość ich kawałków jest dziwnie do siebie podobna, że płyt w domu słucha się bez większych emocji. Ale na żywo? Zupełnie inna sprawa, nawet jeśli muzyka ta sama. Holy Fuck na koncercie w pełni zasługują na swoją nazwę, bo właśnie to ma się ochotę zakrzyknąć będąc pod wrażeniem tej „przysłowiowej” radości grania, energii rozpierającej muzyków, a zarazem precyzji z jaką wykonują swoje utwory. Dwaj panowie od elektronicznych zabawek rozłożonych na dwóch stołach, działają wręcz niczym szamani odprawiający tajemnicze obrzędy. Szkoda, że grali tak krótko (raptem jakieś czterdzieści minut), bo prawdopodobnie był to, obok Lidella, najbardziej ekscytujący występ tego festiwalu.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień trzeci, 29.06.2008 4

Supergrupa Battles miała wszelkie powody by przebić to wszystko co działo się w ten weekend. Świetna płyta, mocny skład w większości doświadczonych, ale jeszcze pełnych energii muzyków. To naprawdę mógł być występ rozkładający na łopatki. Ale niestety nie był, nie do końca z winy muzyków. Panowie mieli pecha, że powierzyli zestawienie swojego sprzętu niewłaściwym ludziom i gdy zaczęli rozkręcać swoje wzmacniacze na wstępie koncertu nagle okazało się, że coś jest dramatycznie nie tak. I tak już zostało do końca. Jedni, jak perkusista John Stanier, ratowali sytuację wielkim zaangażowaniem w grę. Widok z gatunku, które śnią się po nocach. Facet grał niesamowicie, jakby napędzany dodatkowo zdenerwowaniem na całą sytuację, aż doprowadził do uszkodzenia swojego zestawu perkusyjnego. Inni, jak choćby Ian Williams, co i rusz załamywali ręce i znikali gdzieś za kulisami, skąd byli wywoływani przez Braxtona i publiczność, dzierżąc w ręku jakiś brakujący kabel. W tych krótkich momentach gdy wszystko z grubsza wydawało się OK, jak w wydłużonej wersji „Atlasu”, udawało się chłopakom rozpędzić i pokazać jak znakomity mógłby to być gig. Po stokroć szkoda, choć słuchacze okazali wielką wyrozumiałość i wybłagali bis („Bad Trails”), pod koniec którego zirytowany (to naprawdę eufemizm) Stanier wykonał coś, na co miał chyba ochotę od początku w obliczu rozwoju wypadków - zszedł ostentacyjnie ze sceny.

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008 - Dzień trzeci, 29.06.2008 5

Mimo tego małego zgrzytu na koniec, festiwal zasadniczo okazał się sukcesem, przynajmniej od strony artystycznej. Miejmy nadzieję, że niezbyt imponująca frekwencja nie zrazi organizatorów i przygotują nam po raz kolejny jeszcze lepszą zabawę. Może warto festiwal trochę bardziej rozreklamować? Smutne bylo, że plakaty festiwalu w samym Cieszynie zawisły dopiero na kilka godzin przed pierwszym koncertem. Zdaję sobie sprawę, że FNM to nie Open’er, nigdy takiej popularności nie osiągnie, ale skoro sponsor jest ten sam, może znalazłoby się parę złotych więcej na kilka ogłoszeń tu i ówdzie? Więc jak? Za rok o tej samej porze? W tym samym miejscu?

Paweł Gajda (24 lipca 2008)

Relacja z festiwalu Nowa Muzyka 2008:

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także