Florence + The Machine
What Kind Of Man
Trzeba przyznać, ze wokal Florence Welch – ze swoją skalą, barwą i jakąś taką ciężką do zdefiniowania fantazyjnością – idealnie pasuje do tego typu piosenek jak „What Kind Of Man”. Pierwszy singiel zapowiadający nowy album rudowłosej wokalistki to przecież niemalże klasyczny pop-rockowy numer z gatunku tych bardziej epickich, jakie tworzyło się gdzieś na przełomie lat 70. i 80. Tu może jedynie uwspółcześniono nieco aranżację samego utworu, by inspiracja nie była jednoznaczna i zasugerowano Florence, by raz śpiewała mocniej, innym razem spokojniej i w piano. Takie urozmaicenie „What Kind Of Man” przysłużyło się połowicznie. Brytyjka śpiewa oczywiście fantastycznie i starannie, ale szczególnie te bardziej wyraziste momenty sprawiają wrażenie raczej wykrzyczanych i zdecydowanie nadekspersyjnych. Inna sprawa, że sama kompozycja jest po prostu dość przeciętna i trochę nijaka. Florence w bardzo szybkim tempie dorosła jako wokalistka i performatorka. Roztrzepana, żywiołowa dziewczyna z czasów „Lungs” przeszła już raczej do historii, bo Welch dziś to zdecydowanie artystka w typie majestatycznej diwy. Jakkolwiek podobała mi się ta kreacja na „Ceremonials”, tak jednak uważam, że proces dojrzewania Florence przeszła jednak zbyt szybko, tracąc sporo swojej naturalności i niesfornego wdzięku.
Komentarze
[17 marca 2015]
Od dawna nie usłyszałam tak dobrego rocka w kobiecym wydaniu.