
AlunaGeorge
Supernatural

Zapowiadając nowy album nasi ulubieńcy próbują sił na wcześniej nieeksplorowanych tak jawnie terytoriach. Nie wątpię, że słodka barwa głosu Aluny Francis nadal z łatwością wywołuje w sercach wszystkich poptymistów sporą dawkę miłych uczuć, ale już reszta elementów tracka przynosi pewne zaskoczenie. „Supernatural” to bowiem imprezowy kawałek disco, w którym próżno szukać śladów r&b. Brzmi bardziej jak wspomagający parkietowe dylanie fragment setu, niż miraż zaginionego przeboju z najntisowych list przebojów (jakich duet dostarczał dotąd). To nastawienie na bangerowość jakby wyparło tu pierwiastek chwytliwości. Główny argument: kawałek praktycznie nie posiada refrenu, chyba że uznać za niego liche pod względem hookowości talkboxowe onomatopeje rozdzielające kolejne wersety. Niewielka liczba konkretnych motywów położonych na nieproporcjonalnie rozciąganym przebiegu każe mi myśleć o „Supernatural” bardziej w kategoriach jakiegoś szkicu, skromnego trasera, niż wyrazistej zapowiedzi nowego wydawnictwa. Ich zeszłoroczna współpraca z Disclosure, plasująca się przecież w podobnych rejonach stylistycznych, była jednak strzałem dużo bliższym środka tarczy. Nowy kawałek trwa nieco ponad trzy minuty, a jakimś cudem i tak się dłuży. Albo też pozostawia niedosyt. W każdym razie – next please.