The Octopus Project, Erase Errata, Dan Deacon, OCDJ

Nowy Jork, McCarren Pool - 8 lipca 2007

Zdjęcie The Octopus Project, Erase Errata, Dan Deacon, OCDJ - Nowy Jork, McCarren Pool

Gorące lato zaczęło się na dobre, a wraz z nim ponownie, już po raz drugi, wystartowało jedno z najciekawszych i najbardziej przyjemnych przedsięwzięć muzyczno-relaksowych w Nowym Jorku. To seria coniedzielnych plenerowych koncertów, odbywających się w McCarren Pool na Williamsburgu – gigantycznym, nieczynnym od kilku lat, publicznym basenie, leżącym dziś w samym sercu najbardziej hipsterskiej dzielnicy Nowego Jorku. W tym sezonie zaplanowano kilkanaście Pool Parties, na których zagrać ma wiele czołowych zespołów szeroko pojętej muzyki indie, m.in. TV On The Radio czy Blonde Redhead. Na koniec związanego z narodowym świętem, 4 lipca, długiego weekendu wystąpiła reprezentacja alternatywnej sceny elektronicznej i eksperymentalnej.

Hipsterzy najbardziej chyba czekali na jednego ze swoich wielkich ulubieńców – Dana Deacona, niepoprawnego wesołka w wielkich okularach, który od niedawna – za sprawą swojej wydanej kilka tygodni wcześniej płyty „Spiderman Of The Rings” – stał się jednym z najmodniejszych muzyków w Nowym Jorku. Na szczęście udowodnił, nie zostawiając najmniejszych wątpliwości, że wart jest famy, która się wokół niego stworzyła. Prostym, a niezwykle skutecznym środkiem, którym się posłużył, wywołując szczery aplauz publiczności, był fakt, że nie występował na wielkiej scenie, ale pod nią, pośród zachwyconych słuchaczy. Grał swoją radosną, chłopięco naiwną, elektroniczną muzykę, brzmiącą momentami jak wyciągnięta z pradawnych gier komputerowych albo elektronicznych trzewi zabawkowych robotów. Na dodatek bawił publiczność nieustannymi żartami. Podobnie było zresztą podczas występu OCDJ-a, który rozpoczął tą edycję Pool Parties. Obok wielkiej radości, nieszczęsny DJ budził jednocześnie spore współczucie – występował w grubym swetrze i ciężkiej masce na twarzy, a z nieba lał się prawdziwy żar.

Po tych dwóch występach publiczność była przygotowana na kolejną porcję dobrej zabawy. Ale następny występ spowodował pewne obniżenie ciśnienia i opadnięcie euforycznego nastroju. Panie z zespołu Erase Errata zaprezentowały bowiem muzykę zupełnie innego gatunku – charakterystyczny dla siebie, bardzo bałaganiarski, chaotyczny i pozbawiony niemal zupełnie melodii punk, pełen zgrzytliwych fragmentów i niezsynchronizowanych ze sobą w żadnym stopniu dźwięków. W swojej klasie wypadły dość dobrze – choć zważywszy na rodzaj i intensywność muzyki, akustycy powinni zwiększyć nieco moc nagłośnienia – ale trochę nie pasowały do ekstatycznego i piknikowego nastroju tej imprezy. W czasie ich występu zwiększoną popularnością cieszyły się więc odbywające się w bocznej części obiektu rozgrywki w dwa ognie i ochładzające ślizgi na torze wodnym. Takie już są prawa piknikowych imprez w McCarren Pool, zwłaszcza przy tak upalnej pogodzie, jak tego dnia.

Poza tym wszyscy czekali na The Octopus Project, zespół wśród amerykańskiej młodzieży alternatywnej bardzo popularny za sprawą swych intrygujących płyt i sławy świetnego wykonawcy koncertowego. I rzeczywiście – grupa w pełni potwierdziła tą opinię o sobie, dając znakomity koncert. Zaczęło się jak przystało na piknikową imprezę w plenerze – wraz z muzykami The Octopus Project na scenie pojawili się malowniczo poprzebierani członkowie japońsko-nowojorskiej formacji The Peelander-z, którzy rozdali widzom balony, a następnie dyrygowali machaniem nimi w rytm pierwszych kompozycji gwiazdy tej edycji Pool Parties.

Na żywo muzyka The Octopus Project brzmi dużo mocniej i ostrzej niż na płytach. Elektroniczne rytmy i syntezatorowe pasaże nieco giną wśród dźwięku brzmiących potężnie gitar. I nie jest to bynajmniej żaden zarzut – utwory grupy bardzo na tym zyskują. Bo fragmenty, w których muzycy powstrzymywali swe hałaśliwe ciągoty i uciekali w znane z płyt psychodelizujące eksperymenty, były zdecydowanie najsłabszą stroną tego występu. Na szczęście nie było ich zbyt wiele – przeważało melodyjne i przebojowe – nawet mimo niemal całkowitego braku wokalu – granie, a poszczególni muzycy zespołu czasami prawie wychodzili z siebie, zachowując się zupełnie w kontrze do swoich eleganckich, „wieczorowych” strojów. Grupa kończy właśnie nagrywanie swojej nowej płyty, która ma się ukazać lada miesiąc, jeśli uda jej się tak precyzyjnie i pomysłowo jak na koncercie wypośrodkować pomiędzy poszukującą elektroniką, a bezpretensjonalnym rockowym uderzeniem, może się okazać, że będzie to jedna z ciekawych płyt z tego typu muzyką w ostatnim czasie.

Przemek Gulda (23 lipca 2007)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także