Regina Donna
Gdynia - "Ucho" - 23 maja 2003
Jakiś czas temu postanowiłem co jest dla mnie najważniejsze. Stało się to gdy przebywałem wśród znajomych i nieznajomych i słyszałem jaka monotonnia wkrada się w ich życie. I choć bardzo chcą z tym skończyć to nie za bardzo im to wychodzi. Kiepsko się starają :). Ja postanowiłem żyć. Robić dokładnie to na co mam ochotę. Kierować się intuicją w wyborze rzeczy które mam ochotę zrobić, jeść i pić. Żyć na krawędzi bankructwa ze świadomością nie zmarnowanego czasu. Udaje mi się to nieźle.
Na koncert Donny Reginy wydałem ostatnie pieniądze. Ale to nieistotne. Po prostu wiedziałem że chcę na nim być. Przyznam od razu że nie przesłuchałem żadnej jej płyty w całości do dnia koncertu. Choć stały na półce - kolega pożyczył mi je kilka tygodni wcześniej mówiąc, że jeśli szczerze uwielbiam Goldfrapp i Portishead, Dot Allison i Stereolab, Mum i Bjork to na pewno zakocham się w twórczości niemieckiej wokalistki Reginy Janssen. Niestety nadmiar płyt, które pożyczam, kupuję i dostaję przerósł moje możliwości, choć słucham muzyki dniami i nocami. Po prostu nie zdążyłem i na koncert Donny Reginy poszedłem nieprzygotowany.
Bilety raczej drogie - patrzę na ich cenę z perspektywy studenta i tego, że to końcówka miesiąca. No więc ostatnie pieniądze wydałem na karteczkę z napisem Donna Regina, która miała mi zapewnić wstęp na kilkadziesiat minut niezapomnianych przeżyć. Tego się spodziewałem.
Za sceną wielki ekran. Jeszcze nie było koncertu więc na nim następowała prezentacja teledysków twórców niemieckiej muzyki elektronicznej - Barbara Morgenstern, która wystąpi w Gdyni już w czerwcu i inni artyści. Wszystkie klipy świetne - kapitalne pomysły. No i muzyka niczego sobie. W Niemczech robi się strasznie ciekawie jeśli chodzi o dźwięki. Notwist, Barbara Morgenstern, Lali Puna i coraz to nowsi i kto wie czy nie ciekawsi. Tak sobie pomyślałem oglądając te obrazy. Ale przecież przyszedłem na koncert Donny Reginy ...
Wyszła na scenę około 21:30. Ona i dwóch mężczyzn, z których jeden atakował nasze uszy tym wszystkim co w jej muzyce elektroniczne, zaś drugi okazał się być gitarzystą - bardzo ważnym na tym koncercie. Ona jest piękna, pomyślałem. I bardzo kobieca. Piękna kobieta o pięknym głosie. Rozpoczęli od pierwszego utworu z "Northern Classic" jej ostatniego, wydanego w 2002 roku krążka. Teraz już wiem, że to był ten utwór bo prawie całą noc po koncercie słuchałem jej płyt. Chcecie wiedzieć jak było? Wyobraźcie sobie, że gdy tylko weszła na scenę na ekranie za jej plecami pojawiły się chmury. A dokładniej film będący puszczoną w przyśpieszonym tempie rejestracją zmian pochmurnego nieba - ciemne, kłębiaste chmury które szybko przemieszczały się na ekranie. Na scenę padało bardzo mało światła - lekko pomarańczowego. Na środku dużej sceny przy mikrofonie stała ona z początku przykuta do niego jak małe dziecko, które za nic w świecie nie chce oddać zabawki, którą dostało od rodziców. Gdzieś po obu stronach artystki dwaj panowie. Zajęci tworzeniem mglistych pejzaży, do których ona dodawała swym śpiewem słońca. Dokładnie tak - takiego bardzo leniwego słońca, które próbuje się z całkiem niezłym skutkiem przebić przez pochmurne niebo :) za jej plecami. Bardzo często do jej śpiewu wkradał się szept. Nie wiem jak to było z innymi i jak to jest z Wami ale na takich koncertach jak ten moja wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Tak było i tym razem. Ja śniłem po prostu :). Ale sen trwał krótko. Mógłby trwać całą noc gdyby tylko chcieli :) ale trwał niewiele ponad 65 minut. Włączając w to bisy. To mało. I choć pod tym względem czuję się rozczarowany - jej muzyka jest naprawdę śliczna i ciepła - więc zrozumcie proszę jaki odczuwam niedosyt (spacer powrotny do domu zajął mi niewiele mniej niż czas trwania występu - 50 minut). To sam występ był dokładnie taki jak miał być. Bez fajerwerków scenicznych, z Donną co najwyżej spacerującą po scenie, czasem grzechoczącą :) i dużo i zajebiście śpiewającą. Ze świetną muzyką, w tym także nową - artystka wykonała chyba 3 lub 4 kompozycje, które jeszcze nie doczekały się oficjalnego wydania na jakimkolwiek nośniku. Spodziewałem się bardzo dobrego koncertu - i to dostałem.
Na tym koncercie najważniejsza była muzyka więc jeśli i dla Was to jest najważniejsze, to bardzo dobrze się składa. Jesteście odpowiednimi ludźmi, żeby wybrać się na taki koncert, jeśli będzie w Waszym mieście. Nie żałujcie pieniędzy - nie rozpatrujcie możliwości wyjścia na taką imprezę metodą: drogo - tanio - jeszcze nie wiem czy pójdę. Jeśli w Waszej głowie po przeczytaniu tej recenzji pojawi się minimalna chęć zobaczenia JEJ na żywo - to znaczy że musicie to zrobić, jeśli nie, to znaczy że nie powinniście tego zrobić.
A jak wróciłem do domu to słuchałem jej płyt. Płyt Donny Reginy. I pomyślałem sobie, że jestem niezłym głupcem skoro wcześniej nie znalazłem na nie czasu.