10 piosenek do burzliwego dorastania
Wiek nastoletni to czas, który niemal każdy chciałby wyprzeć z pamięci, ale którego jak na złość nie da się zapomnieć. Przygotowaliśmy dla was soundtrack złożony z dziesięciu piosenek, które naszym zdaniem najlepiej oddają naturę tego etapu w życiu. Koncentrowaliśmy się głównie na szeroko rozumianej muzyce gitarowej, kojarzonej z burzami hormonów, starając się o różnorodność jej odmian. (pć)
Placebo - Teenage Angst
Czy istnieje lepszy utwór na rozpoczęcie jukeboxa o burzliwym dojrzewaniu? Brian Molko na pierwszych dwóch płytach był prawdopodobnie najcelniejszym komentatorem wewnętrznych rozterek wieku nastoletniego, a „Teenage Angst” z debiutu Placebo jest tego najjaśniejszym przykładem: refrenowe Since I was born I started to decay/Now nothing ever-ever goes my way zbiera w swoich dwóch wersach esencję tego, jak mocno się wszystko w pewnym wieku odbiera. (mm)
Ride - Twisterella
Dorastanie w tylko jednej miejscowości ma swoje minusy, o których nie wspomina się tak często, jak o jego plusach: poczucie tego, że życie ciągle stoi w miejscu, brak krajobrazowej i towarzyskiej różnorodności, a także niemożność ucieczki od problemów związanych z małą społecznością wokół, ponieważ ona i tak prędzej czy później cię dopadnie. A jednak, ciężko w przyszłości zerwać z tym jednym miejscem więź. „Twisterella” nie mówi o tym wprost, można nawet spekulować, że nie mówi o tym w ogóle, mimo to zwięźle streszcza sedno nienamacalnej zażyłości pomiędzy dojrzewającym a miejscem związanym z jego młodością, która kiełkowała w nich od samego początku ich wspólnego kontaktu. Pierwsza miłość, nieświadoma chęć powrotu, nadzwyczajność rzeczy zwyczajnych – to wszystko tutaj znajdziemy. (pć)
12 Rods - Make-Out Music
Tym wewnętrznym monologiem szkolnego popychadła, będącym projekcją nigdy niespełnionych marzeń, 12 Rods wygrali miejsca w sercach każdego, kto na którymkolwiek etapie swojej nauki czuł się inny od reszty. Do tego te POTĘŻNE riffy, które dobitnie akcentują płaczliwy ton poszczególnych linijek i tytuł, który idealnie koresponduje z fragmentem feels like I'm taking a girl to second base - jeśli ktokolwiek kiedykolwiek opisał, jak to jest być creep i weirdo, to faktycznie, była to ekipa z Oksfordu, z tym, że tego amerykańskiego. (mm)
The Hotelier - The Scope Of All Of This Rebuilding
W przypadku piosenki Ride mieliśmy optymistyczną historię o trwałości relacji, u The Hotelier poznajemy mniej wesołą historię pewnej znajomości, która wypaliła się w sposób nad wyraz przykry. Została po niej tylko metaforyczna pępowina, która niby jest jakimś łącznikiem, ale przekazuje głównie wrażenie beznadziei sytuacji. Kontekst utworu zastanawia: czy jest to piosenka o problemach w rodzinie, czy raczej o nieciekawej atmosferze w gronie przyjaciół? Obie odpowiedzi wydają się prawidłowe i powiązane z motywem przewodnim naszej kompilacji, nie tylko one zresztą: „The Scope...” to klasyczny midwestowy sztos, którego szorstka gitarowa produkcja inspiruje (mówiąc żartobliwie, wzorem pionierów polskiej blogosfery nastoletniej) do wyrażenia swojego wewnętrznego smutku i gniewu. (pć)
M83 - Graveyard Girl
Gdy kilka miesięcy temu wspomniałem swojej ówczesnej dziewczynie, że wraz z Pawłem zastanawiamy się nad jukeboxem o trudnym okresie dojrzewania i że przychodzą mi do głowy same oczywistości pokroju The Smiths, Partii i CKOD, jako odpowiedź otrzymałem krótkie Tylko „Graveyard Girl”. I faktycznie, nie da się przejść obojętnie obok tego numeru M83 o piętnastolatce uznanej za czarownicę pomieszkującą na cmentarzu – rozpaczliwe I'm fifteen years old/And I feel it's already too late to live może wydać się pretensjonalne i śmieszne, ale to perfekcyjny polaroid z gimnazjalno-licealnej nadwrażliwości istnienia. (mm)
Brand New - The Boy Who Blocked His Own Shot
Tak, słyszę te pełne pretensji krzyki: a gdzie jest moje „Jesus”/„Sowing Season”/„Degausser”?! Przyznaję, na tym miejscu mógłbym umieścić (niemalże) dowolny utwór z pamiętnego „The Devil and God...”, ale w tym zestawieniu bierzemy pod uwagę przede wszystkim nagromadzenie elementów charakterystycznych dla muzyki adolescencyjnej, także tych kiczowatych. Pod tym zaś względem opowieść o jednym takim, co zablokował swój własny strzał, nie ma sobie równych. Jestem szczerze przekonany, że gdyby w odpowiednim momencie podsunąć ten kawałek młodzieży „pokolenia p0kLikA$h?”, którą obserwowałem jako mały chłopaczyna, to zastąpiłby jej on „Boulevard of Broken Dreams” Green Day w kategorii piosenka do bycia sromotnym bez żadnego konkretnego powodu. W „The Boy...” odnajdziemy progresję akordów, którą mógłby ułożyć dowolny szesnastoletni piękniś z gitarą po wypiciu pierwszego Harnasia na ognisku i linię basu tak prostą, że aż ciężko o niej cokolwiek sensownego napisać. Wokal Lacey’a nie jest jeszcze tutaj na etapie pełnego rozkwitu, a tekst (traktujący o trudnych chwilach w związku) czytany osobno prezentuje się jako co najwyżej solidny. Mimo wszystko jednak, mając na uwadze także liczne przywary tej piosenki, kocham ją tą samą miłością, co niegdyś smutne dziewczyny kochały utwory Avril Lavigne. Razem z całym arsenałem tych lekko tandetnych chwytów (pun intended, wszak do zagrania jej wystarczy znajomość G, Dsus i Cadd9), które pomimo swojej niezdarności w bardziej dystyngowany niż Green Day sposób pokazały mi dyskretny czar dojrzewania w czasach, kiedy jeszcze nie rozumiałem, z czym to dojrzewanie się tak naprawdę je. (pć)
My Bloody Valentine - Sometimes
Sofia Coppola doskonale wiedziała co robi, wybierając na soundtrack do „Lost in Translation” tę perełkę od Kevina Shieldsa. I nawet jeśli większość świata kojarzy „Sometimes” z bezsennymi spacerami po Tokyo, to dla mnie jest to doskonała ścieżka dźwiękowa dla pierwszych naiwnych zauroczeń, chociaż to chyba jest jasne już po frazie I don't know how you could not love me now. (mm)
Streetlight Manifesto - Point/Counterpoint
„Point/Counterpoint” jest jedyną piosenką punkową w tym jukeboksie. I to specyficzną, bo Streetlight Manifesto grają ska punk, z którego łatwiej słuchaczom żartować, niż zaakceptować jako poważny gatunek muzyczny. Ja to rozumiem, sam mam na sumieniu tak edgy odloty jak m.in. liczne docinki pod adresem Joy Division, ale ten kawałek mam akurat zamiar wam wcisnąć, a w szczególności dedykuję go czytelnikom, którzy jeszcze nie osiągnęli pełnoletności i młodzieńcza emocjonalność wciąż potrafi płatać im najpaskudniejsze figle. „Point/Counterpoint”, piosenkę, która stosuje czarny humor w celu ukazania głupoty aktu samobójstwa, dobrze puścić sobie w pętli kiedy rozmaite kryzysy rozpoczną ofensywę. I, na przekór rozwrzeszczanemu ego, krzyczeć za wokalistą tak głośno, jak tylko się potrafi: fuck it, thank you, I love you all!. (pć)
American Football - Never Meant
Debiutancka płyta American Football brzmi jak ostatnie, kończące się już wakacje w rodzinnym mieście. Mike Kinsella rzuca w przestrzeń wszystkie swoje refleksje krążące wokół nastoletnich miłości i tym samym perfekcyjnie opisuje to bezradne kręcenie się w kółko, próby wydostania się z ciągłego myślenia o kimś, o kim nie powinno się już myśleć. „Never Meant”, otwierające ten debiut, zbiera to wszystko w swoich niecałych pięciu minutach, które są kwintesencją midwestowego emo. (mm)
Porcupine Tree - Lazarus
Świat się kiedyś skończy, życie się skończy, młodość się skończy, ta lista za chwilę również dobiegnie końca. Wszyscy żyjemy z tą wiedzą, a brakuje utworów, które w odpowiednio dramatyczny sposób by coś zamykały, prowadziły ku martwej ciszy, która ostatecznie ma nadejść. Na zakończenie „10 piosenek do burzliwego dorastania” znalazłem jednak perfekcyjnego kandydata, coś, co brzmi jak piosenka, którą świeżo upieczony absolwent uniwersytetu mógłby usłyszeć w kawiarnianym radiu po tym, jak poszedł wypić kawę po rozdaniu dyplomów. A co, jeśli nigdy już nie spotka tych wspaniałych ludzi? A co, jeśli za kilka lat zapomni o tych wszystkich przeżyciach, które spotkały go jako studenta? Gdzie jego dziecięctwo, gdzie pierwsze utraty niewinności, gdzie twarze, które tak dobrze znał?
Co, jeśli już stał się dorosły? (pć)
Komentarze
[19 grudnia 2018]
[18 grudnia 2018]
[18 grudnia 2018]
[17 grudnia 2018]
[17 grudnia 2018]
[16 grudnia 2018]
[15 grudnia 2018]
[15 grudnia 2018]
Screenagers to strona którą czytam od jakiejś dekady. Widziałem tutaj masę muzyki z Brazylii, Hiszpanii, Portugalii, byłej Jugosławii, itp itd., a jeżeli chodzi o muzykę anglosaską, to redaktorzy głęboko wchodzili w temat. Jeżeli nagle wyskakuje mi tutaj tekst twierdzący że najbardziej znany kawałek najbardziej znanego zespołu emo jest fajny, to poczytuję to nie jako krok wstecz, tylko jako skok na główkę w przepaść. Do tego oczywizmy jak M83, MBV...
Swoją drogą ten cytat mówi wszystko: "Gdy kilka miesięcy temu wspomniałem swojej ówczesnej dziewczynie, że wraz z Pawłem zastanawiamy się nad jukeboxem o trudnym okresie dojrzewania i że przychodzą mi do głowy same oczywistości pokroju The Smiths, Partii i CKOD, jako odpowiedź otrzymałem krótkie Tylko „Graveyard Girl”." Rozumiem że autorzy przez kilka miesięcy wymyślili takie to nieoczywiste rzeczy jak MBV?
[13 grudnia 2018]
[13 grudnia 2018]
[13 grudnia 2018]
[13 grudnia 2018]
[12 grudnia 2018]
[12 grudnia 2018]
[12 grudnia 2018]
[12 grudnia 2018]
[12 grudnia 2018]
[11 grudnia 2018]
[11 grudnia 2018]
[11 grudnia 2018]
[11 grudnia 2018]
[11 grudnia 2018]
[31 października 2018]
Najchętniej umieściłbym tutaj cały debiut CKOD, ale wtedy nie byłby to jukebox, ani nie składałby się z dziesięciu piosenek :/
@TJ
Dwie pierwsze płyty Placebo idealnie pasowały nam do koncepcji tego składaka, ale koniec końców "Teenage Angst" to chyba najlepszy wycinek pokazujący, jak bardzo Brian Molko nadawał się do opisywania nastoletniego buntu i rozczarowania. Co do American Football - sam poznałem ich któregoś mroźnego styczniowego wieczoru, zresztą chyba będąc już pełnoletni, co nie zmienia faktu, że ich dorobek z lat dziewięćdziesiątych brzmi bardzo nasto- i późnoletnio.
[31 października 2018]
[31 października 2018]