10 najlepszych płyt Roberta Quine’a

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a
Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 1

Richard Hell and the Voidoids – Blank Generation (1977)

Brytyjscy dziennikarze przez lata utrzymywali, że ogniskiem punkowej rewolty była Anglia, ale to nie do końca prawda. W USA już pod koniec lat 60. działały proto-punkowe grupy The Velvet Underground i The Stooges, a w kolejnej dekadzie New York Dolls, Ramones i Television. Wizerunek współzałożyciela tej ostatniej, basisty i wokalisty Richarda Hella – podarte ubrania, agrafki, nastroszone włosy – tak bardzo zainspirował Malcolma McLarena, że ukradł go dla Sex Pistols. Na miesiąc przed premierą „Never Mind The Bollocks, Here’s The Sex Pistols” ukazał się „Blank Generation”, debiutancki album Richard Hell and the Voidoids. Poza liderem w składzie zespołu znaleźli się gitarzyści Robert Quine i Ivan Julian oraz perkusista Marc Bell (przyszły Marky Ramone). Zawartość płyty to czterdzieści minut melodyjnego punk rocka, zaś utwór tytułowy stanowi pokoleniowy manifest, napędzany kapitalnym riffem Juliana i atonalnymi solówkami Quine’a. W niekonwencjonalnej grze tego drugiego słychać silne wpływy blues- i jazzmanów, rock’n’rolla oraz The Velvet Underground.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 2

Jody Harris & Robert Quine – Escape (1981)

Zapis improwizowanych domowych sesji z gitarzystą Jodym Harrisem (The Contortions, The Raybeats, Golden Palominos, John Zorn), o którym Quine mawiał, że jest „tragicznie niedoceniany”. Obydwaj muzycy obsłużyli gitary elektryczne, gitary basowe i automaty perkusyjne, tworząc pięć utworów, które wypełniły płytę „Escape”. Całość otwiera prawie trzynastominutowy „Flagpole Jitters”, w którym rytm i funkowa linia basu służą jako tło dla gęstego gitarowego pojedynku – jeden instrument powtarza stały motyw, podczas gdy drugi zatraca się w rozszalałych improwizacjach freejazzowej proweniencji. Swego rodzaju kontynuację tej drogi stanowi „Up In Daisy’s Penthouse”, ale tutaj gitary są bardziej zwarte. Poza tym: hipnotyzująca hybryda no wave i bluesa („Don’t Throw That Knife”), hałaśliwe gitarowe quasi-techno („Termites of 1938”) i eksperymentalne rockabilly („Pardon My Clutch”). „Escape” ukazał się tylko na winylu i jak dotąd nie został wznowiony. W 1995 roku duet nagrał przeróbkę „Yes It Is” na kompilację „Come Together: Guitar Tribute to The Beatles Vol. 2”.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 3

Richard Hell and the Voidoids – Destiny Street (1982)

Drugi i ostatni studyjny album zespołu Hella. Nie tak spontaniczny ani wpływowy jak pierwszy, ale z perspektywy czasu ciekawszy i bardziej urozmaicony. Z pierwotnego składu ostali się tylko lider i Robert Quine. Miejsce Marca Bella za bębnami zajął Fred Maher (Massacre, Material, Scritti Politti), zaś Ivana Juliana zastąpił na gitarze Juan „Naux” Maciel. Prawdziwym bohaterem „Destiny Street” jest Quine, o czym przekonuje choćby obłędne solo w „Staring In Her Eyes” oraz kapitalne zagrywki w „Ignore That Door”, „Time” i „Lowest Common Denominator”. Poza oryginalnym materiałem znalazły się tu trzy przeróbki: „You Gotta Move” The Kinks, „Going Going Gone” Boba Dylana i „I Can Only Give You Everything” Them. „Mieliśmy z Nauxem tydzień na dogrywki, więc nagrałem partie gitary od tyłu, sprzężenia, przyspieszenia (…) To było prawdziwe gitarowe grzęzawisko” – wyjaśniał Quine. Kilka lat później zespół przestał istnieć, reaktywując się na krótko w 1990 roku, aby zagrać w Japonii, i ponownie w roku 2000, aby nagrać utwór „Oh” na album „Wayne Kramer presents Beyond Cyberpunk”.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 4

Lou Reed – The Blue Mask (1982)

„To płyta, z której jestem naprawdę dumny”, powiedział Robert Quine o jedenastym solowym albumie Lou Reeda, w tworzeniu którego miał istotny udział. To on namówił swego dawnego idola, by ponownie sięgnął po gitarę. Muzykę zmiksowano w ten sposób, że gitara Reeda wybrzmiewa w prawym kanale, a przestrojona gitara Quine’a – w lewym. Relacja obu muzyków była burzliwa, ale pod względem artystycznym uzupełniali się wręcz doskonale. Skład zasilili też wybitny basista Fernando Saunders i Doane Perry na perkusji. Reed, który w tamtym czasie ożenił się i rzucił picie, chyba nigdy nie był tak odprężony. Trafiły tu jedne z jego najlepszych kompozycji: hałaśliwy utwór tytułowy, zagęszczony „Waves of Fear” z przeszywającą solówką Quine’a, hymn na cześć kobiet „Women” i przede wszystkim wspaniale wyluzowany „The Gun”, gdzie leniwie płynące dźwięki kontrastują z pełnym napięcia tekstem. „The Blue Mask” dowodzi niezbicie, że Robert Quine był kimś więcej niż sidemanem – był pełnoprawnym współtwórcą, którego pomysły w istotny sposób kształtowały muzykę podpisaną przez innych artystów.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 5

Lou Reed – Live in Italy (1984)

Kiedy Reed wyciszył i usunął większość partii Quine’a na płycie „Legendary Hearts” (1983), ten drugi wpadł w furię. Z powodów finansowych zgodził się jednak wziąć udział w promocyjnym tournée. Reedowi i Quine’owi towarzyszyli Fernando Saunders (bas) i Fred Maher (perkusja). „Live in Italy” to zapis występów w Veronie i Rzymie z września 1984 roku. To właściwie koncertowe „the best of” Reeda: znalazły się tu piosenki The Velvet Underground („I’m Waiting For The Man”, „White Light/White Heat”, „Sweet Jane”) i utwory solowe („Walk On The Wild Side”, „Satellite Of Love”, „Average Guy”). Zespół był w znakomitej formie, ale napięcie między Quine’em i Reedem sięgało zenitu. Gdy ten pierwszy skomponował riff do piosenki „I Love You, Suzanne” na płycie „New Sensations” (1984), na której nawet nie zagrał, drugi przypisał sobie pełne autorstwo. Tym samym pozbawił Quine’a tantiem, co pogłębiło konflikt. Po kolejnej trasie ich drogi rozeszły się na dobre. Sean Fullan, współproducent „The Blue Mask”, skonstatował: „Patrząc wstecz, wydaje mi się, że być może Quine był po prostu zbyt, kurwa, dobry”.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 6

Robert Quine & Fred Maher – Basic (1984)

Nowojorski perkusista Fred Maher był bliskim przyjacielem Quine’a – grali ramię w ramię na płytach Richarda Hella i Lou Reeda, razem koncertowali. Wspólny album wydawał się kwestią czasu. Materiał na „Basic” powstawał przez pół roku w mieszkaniu Quine’a. Muzycy sięgnęli po gitary elektryczne i basowe oraz automaty perkusyjne (prawdopodobnie Oberheim DMX), rejestrując muzykę na czterośladowym magnetofonie. Kompozycję „’65” uważał Quine za jedną z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek stworzył. „Bębny są zbyt głośne i tak dalej, ale właśnie tak miało być”, mówił później i wyliczał inspiracje stojące za hipnotyczną, całkowicie instrumentalną muzyką: Miles Davis, The Velvet Underground, The Stooges, ambient. Rzeczywiście – na „Basic” słychać wszystkie wymienione tropy, przefiltrowane przez wrażliwość pomysłowego duetu. Nieskory do pochwał krytyk Robert Christgau pisał z zachwytem: „Rezultat jest mocny i dziwaczny niczym klasyczna kooperacja Briana Eno i Jona Hassella (…) Awangardowy odpowiednik wielkiego albumu, którego Duane Eddy nigdy nie nagrał”.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 7

Richard Hell and the Voidoids – Funhunt: Live at CBGB’s & Max’s (1990)

Marc Ribot powiedział: „W kategoriach punkowych solówek gitarowych, Quine’a zdecydowanie można nazwać innowatorem”, z kolei Lester Bangs prorokował, że pewnego dnia Quine zostanie uznany za kluczową postać w swoim fachu – „jako pierwszy gitarzysta, który przekuł przełomowe wczesne dokonania Lou Reeda i Jamesa Williamsona na nowy, indywidualny język”. Koncertowa płyta Richarda Hella i Voidoidsów w pełni potwierdza obydwie wypowiedzi. Jakość tych nagrań – zarejestrowanych przez publikę w słynnych nowojorskich klubach w latach 1978-79 (jeden utwór pochodzi z 1985 roku) – nie jest najlepsza, ale to tylko podkreśla szorstkość utworów i wykonania. Tak właśnie powinien brzmieć punk rock: surowo, zawadiacko, bez ozdobników. Jazgotliwe partie gitary Quine’a stanowią najjaśniejsze punkty „Funhunt”, zarówno w piosenkach autorskich, jak i w przeróbkach (m.in. „I’m Free” i „Ventilator Blues” Rolling Stonesów, „I Wanna Be Your Dog” The Stooges i „Crosstown Traffic” Hendrixa). Istotny dokument czasów minionych i jedna z nielicznych okazji, żeby posłuchać, jak Robert Quine grał na żywo.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 8

Brian Eno – Nerve Net (1992)

Quine poznał Briana Eno w pod koniec lat 70. To właśnie gitarzysta podsunął nowemu koledze „He Loved Him Madly” Milesa Davisa – utwór, który miał decydujący wpływ na ambient w wykonaniu Eno – a później zmobilizował go do wydania płyty „Ambient 4: On Land”. „Byliśmy całkiem dobrymi przyjaciółmi. Tak naprawdę nagrałem z nim mnóstwo muzyki, ale prawie nic z tego nie zostało wydane”, wspominał Quine. W 1980 roku zarejestrowali wspólnie materiał na płytę, która nigdy się nie ukazała. Publikacji doczekał się tylko jeden album Eno z udziałem Quine’a – „Nerve Net”. W sesjach wzięło udział prawie trzydziestu muzyków, m.in. Robert Fripp i John Paul Jones. Całość można określić jako mieszankę elektroniki, ambientu, krautrocka i jazzu – dość charakterystyczną dla zachłystującego się nowymi technologiami początku lat 90. i jednocześnie na wskroś oryginalną. Na album trafiły takie utwory jak: porywający „Fractal Zoom”, plemienny „Wire Shock”, atonalny „Pierre In Mist”, tajemniczy „My Squelchy Life”, niby-rapowy „Ali Click” i fortepianowy „Decentre”. Bardzo interesująca płyta.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 9

Ikue Mori with Robert Quine & Marc Ribot – Painted Desert (1995)

Ten album, choć firmowany głównie przez Ikue Mori, stanowi prawdziwy tour de force Roberta Quine’a. On sam uważał, że „Painted Desert” to autorskie dzieło, które nie mogło ukazać się pod jego nazwiskiem z powodów natury prawnej. Mori – japońska perkusista związana m.in. z grupą DNA (Quine wyprodukował ich pierwszy singiel) – twierdziła, że zawartość płyty portretuje jej spotkanie z gitarzystą pod artystyczną opieką Johna Zorna, który wyprodukował całość. Jest jeszcze drugi, nie mniej znakomity wioślarz – Marc Ribot, którego życiorys zawodowy nie zmieściłby się na tej stronie (od Toma Waitsa, Lounge Lizards i Davida Sylviana, aż po liczne nagrania solowe). Rezultat tego spotkania jest zachwycający i bardzo amerykański w duchu. Przestrzenne gitary oraz rytmy tom-tomów i czyneli roztaczają wizje bezkresnych prerii, spalonych słońcem pustkowi, zagubionych autostrad i przydrożnych barów. Muzyka sprawdza się też w innych warunkach: gdy mieszkałem na Wyspach Kanaryjskich, była to kapitalna ścieżka dźwiękowa do górskich wędrówek, samochodowych wypraw i kąpieli w oceanie.

Zdjęcie 10 najlepszych płyt Roberta Quine’a 10

The Velvet Underground – Bootleg Series Volume 1: The Quine Tapes (2001)

Na koniec – trochę przewrotnie – album, który Robert Quine nagrał, ale na którym nie zagrał ani jednej nuty. Gitarzysta był wielkim wielbicielem The Velvet Underground, w latach 60. chodził na ich koncerty. Ostatecznie zaprzyjaźnił się z członkami zespołu, którzy pozwolili mu nagrywać występy. Na przełomie wieków Quine wyselekcjonował najlepsze fragmenty swojej kolekcji, które zostały wydane na trzech kompaktach jako „Bootleg Series Volume 1: The Quine Tapes”. Był to jeden z ostatnich projektów, w jakie zaangażował się gitarzysta. 31 maja 2004 roku, kilka miesięcy po śmierci ukochanej żony Alice, świadomie wstrzyknął sobie zabójczą dawkę heroiny. Lou Reed powiedział o nim: „Robert Quine był wspaniałym gitarzystą. Był wyjątkową mieszaniną dobrego gustu, inteligencji i zdolności rock’n’rollowych oraz perfekcyjnej techniki i akademickiej pamięci do ważnych akordów gitarowych. Nagrał dla mnie taśmy, za które jestem mu dozgonnie wdzięczny; taśmy, które zawierają soczyste solówki, jakich już nikt od dawna nie grywa. Quine był mądrzejszy od nas wszystkich. Dowodem na to są jego nagrania”.

Suplement: warto również sięgnąć po płyty, na których gitarzysta pojawił się w roli gościa lub muzyka sesyjnego: „Let It Blurt/Live” Lestera Bangsa (1977), „Queen of Siam” Lydii Lunch (1980), „Temporary Music” Material (1981), „Rain Dogs” Toma Waitsa (1985), „Spillane” Johna Zorna (1987), „Strange Weather” Marianne Faithull (1987), „Girlfriend” Matthew Sweeta (1991), „Dim Stars” Dim Stars (1992), „Valdun – Voices of Rumantsch” Corin Curschellas (1997), „Bait and Switch” Andre Williamsa (2001), a także po książki „Please kill me. Punkowa historia punka” Legsa McNeila i Gillian McCain oraz „Lou Reed. Zapiski z podziemia” Howarda Sounesa, w których znajdują się wypowiedzi Quine’a i obszerne wzmianki o nim.

Maciej Kaczmarski (31 maja 2019)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Redrum
[3 lipca 2019]
Z lektur i odsłuchów wyłania się obraz dzikiego gitarzysty i ciekawego bezkompromisowego człowieka. Dziękuję za przybliżenie jego postaci.
Gość: Bbb
[11 czerwca 2019]
Szanuję. Świetna postać, dobry tekst.
Gość: Bunio
[10 czerwca 2019]
Świetna sprawa, można więcej takich tekstów?
Gość: jaki_nick
[6 czerwca 2019]
Przeczytałem to zestawienie z nieukrywaną ciekawością i przyjemnością.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także