The Constantines
Tournament Of Hearts
[Sub Pop; 11 października 2005]
Ponieważ premiera „Tournament Of Hearts” miała miejsce już jakiś czas temu, a zespół The Constantines jest coraz bardziej popularny tu i ówdzie, nie będę ukrywał, że zapoznałem się z opiniami różnych serwisów i krytyków muzycznych na temat tej płyty. Są one często dość rozbieżne i nie zawsze zgodne z moimi odczuciami, dlatego pozwoliłem sobie wdać się w polemikę z niektórymi tezami zawartymi w części z tych recenzji.
Najbardziej charakterystyczna rzecz związana z „Tournament of Hearts” to fakt, że technicznie jest to najspokojniejsza, najbardziej nastrojowa i najprostsza jak do tej pory płyta Constantines [...] (Splendid)
Rzeczywiście, do tej pory grupa zajmowała na scenie muzycznej miejsce trochę bliżej zespołów punkowych. Ostatni album ujawnia jej bardziej liryczną naturę, ustępując pola nastrojowym, zapadającym w pamięć kompozycjom. Co ciekawe, efekt ten uzyskany jest bardzo prostymi środkami, głównie przy użyciu sekcji rytmicznej i głosu wokalisty. Gitary rzadko przejmują dominującą rolę w utworach, ale kiedy już zostaje wyeksponowana robi naprawdę duże wrażenie. Jako przykład podać można jeden z najlepszych na płycie kawałków – „Lizaveta” albo przebojowy „Working Full Time”. Tak cudownie ujarzmionych, potężnych riffów nie słyszałem chyba od czasu rozpadu Soundgarden. Wszystkie dodatkowe instrumenty klawiszowe i smyczkowe, które pojawiają się sporadycznie w tle świetnie uzupełniają przestrzenne brzmienie albumu.
Największą zaletą „Tournament Of Hearts” jest wokal Bry Webba. Jego głos uwiarygodnia prawdziwą pasję i siłę tkwiącą w utworach. (Tiny Mix Tapes)
Wokal Webba istotnie stanowi w dużej mierze o jakości piosenek na “Tournament Of Hearts”. Przez większość czasu komponuje się z nastrojowym charakterem utworów, ale kiedy trzeba, Bry potrafi odważnie wejść w wyższe rejestry lub głośniej zaakcentować jakąś frazę. Nie jest on z pewnością pieśniarzem wybitnym, potrafi jednak idealnie gospodarować warunkami głosowymi, w jakie obdarzyła go natura. A ponieważ najczęściej to właśnie linia wokalna jest głównym elementem kompozycji, umiejętność tę należy uznać za bardzo cenną dla ostatecznego kształtu całej płyty.
Pod względem lirycznym Webb i Lambake są doskonali jak zawsze, ale niestety ktoś powinien zwrócić im uwagę, aby skupili się na aktualnych trendach w muzyce [...] (Pop Matters)
Zgoda, ale tylko połowicznie. Pod względem lirycznym ostatnia płyta Constantines jest być może nawet najlepszą rzeczą, jaką do tej pory zrobili. A materiał wcale nie traci na nieco zakurzonej stylistyce, która stała się wyznacznikiem twórczości Kanadyjczyków. Wręcz przeciwnie – to właśnie brak nachalnego i bezkrytycznego odniesienia do współczesnej muzyki powoduje, że płyta tak doskonale odnajduje się w dzisiejszym natłoku rozreklamowanych, brzmiących identycznie produkcji. Dlatego mam nadzieję, że zespół nie weźmie do siebie krytyki recenzenta Pop Matters i będzie dalej robił swoje, nie oglądając się na innych.
Znakomita rockandrollowa płyta. (Drowned In Sound)
I to stwierdzenie w doskonały sposób kończy recenzję. Trudno o lepsze podsumowanie. „Tournament Of Hearts” to w istocie kawał porządnego rockandrollowego grania, dla wszystkich którzy lubią prostego, melodyjnego rocka, bez naleciałości ze strony garage revivalu, post grunge’u, nu metalu czy czort wie czego jeszcze. Dziesięć piosenek, z których każda jest unikatowa i na swój sposób piękna – oto cała prawda o ostatnim dziele The Constantines.