Minor Majority
Up For You & I
[Gusstaff Records; 2005]
Geneza i okoliczności powstania płyty „Up For You & I” są dość niezwykłe. Otóż rzecz działa się w Norwegii latem 2003 roku. Grupa przyjaciół zapakowała terenowy samochód instrumentami, sprzętem do nagrywania i zapasem alkoholu i wyruszyła na krótkie wakacje do letniskowego domku położonego niedaleko granicy ze Szwecją. Przez dwa tygodnie, odcięci od cywilizacji, zajmowali się głównie pisaniem, komponowaniem i nagrywaniem materiału, który miał trafić na nową płytę projektu funkcjonującego pod nazwą Minor Majority. Dość oryginalne i interesujące podejście do twórczości muzycznej, nieprawdaż? Pragnę jednak zaznaczyć, że moje pojęcie niezwykłości w tym przypadku jest silnie uwarunkowane tak zwanym czynnikiem kulturowym. Nie słyszałem bowiem, jak do tej pory, o podobnym przedsięwzięciu podjętym przez rodzimych muzyków, choć zapewne wiele osób z niemałą przyjemnością poszłoby w ślady swoich kolegów z Norwegii. Być może w krainie fiordów taki rodzaj artyzmu wcale nie jest ewenementem (zainteresowanych tą kwestią odsyłam do kolegi Witka Wierzchowskiego, który z całej redakcji wie chyba o tym kraju najwięcej).
W każdym razie efektem pracy zespołu było jedenaście nastrojowych kompozycji, nie wychodzących poza współczesne ramy minstrelowego pieśniarstwa. Decydując się na nagranie kolejnej akustycznej płyty wypełnionej głównie utworami opartymi na prostych akordach, Pal Angelskar (główny filar zespołu, autor praktycznie całego materiału) podjął ryzykowne wyzwanie. W takiej stylistyce bardzo łatwo zapędzić się w ślepy zaułek, w którym wszystkie piosenki brzmią podobnie a zestawienie ich obok siebie na krążku niweczy cały trud włożony w ich powstanie. Na szczęście tym razem pomysłów starczyło na wypełnienie całego albumu chwytliwymi melodiami i – co równie istotne – interesującymi, inteligentnymi lirykami. Nie należy rzecz jasna spodziewać się trzęsienia ziemi, nie taki bowiem cel postawili przed sobą muzycy Minor Majority. Zależało im przede wszystkim na przekazaniu pewnej intymności oraz zaklęciu w muzyce szerokiej gamy emocji, które nimi władają. I cel ten udało im się osiągnąć, a przekona się o tym każdy, komu dane będzie obcować od pierwszego do ostatniego dźwięku „Up For You & I” z delikatnymi (ale na pewno nie błahymi) balladami. Przed monotonią chroni cały arsenał instrumentów wzbogacających warstwę muzyczną, począwszy od banjo, poprzez harmonijki, na flecie i skrzypcach skończywszy, oraz cudowne duety wokalne z dwiema zaproszonymi do współpracy wokalistkami. Wachlarz inspiracji Norwegów obejmuje współczesnych pieśniarzy oraz wykonawców alt-country. Wśród nich należy wymienić przede wszystkim Leonarda Cohena oraz Ryana Adamsa, którego wpływy materializują się zwłaszcza w momentach, gdy dominującą rolę przejmuje gitara o brzmieniu charakterystycznym dla nurtu post-country. Wszystko to składa się na wyjątkowo przyjemną w odbiorze, momentami wręcz poruszającą płytę.
Czasem aż dziw bierze, że tego rodzaju artyści są prawie zupełnie ignorowani, podczas gdy promuje się natarczywie przewrażliwionych solistów pokroju Jamesa Blunta. Zapewniam, że na tym krążku jest jedenaście kawałków, z których niemal każdy (a już „Think I’m Up For You & I”, „Wish You Knew” i „This Time” bez wątpienia) bije na głowę wszystko, co stworzył do tej pory zdobywca dwóch statuetek Brit Awards 2006. Póki co, zespół Minor Majority sukcesywnie pnie się do góry po drabinie sukcesu i popularności. Album „Up For You & I”, który ze sporym opóźnieniem trafił do odbiorców poza Norwegią, w macierzystym kraju już doczekał się statusu złotej płyty (20 tysięcy sprzedanych egzemplarzy). Po Skandynawii przyszedł czas na resztę starego kontynentu, w tym także Polskę. Czy podobnie jak nasi północni przyjaciele, będziemy potrafili zachwycić się tą lekką, ulotną melodyką Pala, Andreasa i spółki? Myślę, że jeśli damy szansę tej płycie, może nam umilić niejeden wiosenny weekend. A to, czy damy jej szansę, zależy na szczęście już tylko od nas.