Ocena: 4

Thom Revolver

One Of The Boys [EP]

Okładka Thom Revolver - One Of The Boys [EP]

[Rock Bottom; 2004]

Ktoś kiedyś napisał o Thom Revolver, że prawdopodobnie gdyby pochodzili z Nowego Jorku, byliby teraz na okładkach najważniejszych muzycznych czasopism. Coś w tym jest. Jednak Amsterdam to nie Nowy Jork. Choć zaraz, czy to amerykańskie miasto nie zwało się kiedyś Nowy Amsterdam? I czy nie założyli go właśnie Holendrzy? Nieważne. Wiadomo, że mimo wszystko zespół poza tym, że pochodzi skąd pochodzi, ma za mało atutów aby przebić się czy to na Wyspach czy to w rzeczonym „njujorku”.

Debiutancka epka zespołu przynosi cztery nagrania, będące mieszanką glamrocka, synthpopu, nowej fali i Bóg jeden wie czego jeszcze. Na początek otrzymujemy tytułowe „One Of The Boys”, którego nie powstydziłby się nawet sam Jarvis Cocker. Gdy słucham tej piosenki, za każdym razem stają mi przed oczyma sceny z wideoklipu „Disco 2000” zespołu kierowanego przez wspomnianego pana. Nagranie to mogłoby śmiało pojawiać się na indie prywatkach obok utworów czy to Franza Ferdinanda czy Electric Six. Choć mimo wszystko Thomowi, nie tylko w tej piosence, brakuje trochę pary. Czasami chce się zakrzyknąć: „Panowie zagrajcie z większym wykopem!”. Noworomantyczny wstęp „Veronicy” nie jest zapowiedzią jakichś poważniejszych zmian w muzycznym wizerunku grupy, bo po chwili i tak powracają porównania jakie pojawiły się przy okazji utworu numer jeden. I znów mamy głos przepuszczony przez vocoder, dźwięki klawiszy wypełniające całą przestrzeń, do tego perkusyjny automat. Naszpikowany elektroniką „Intergalactic Parade” (w końcu to remix) jest utrzymany mimo wszystko w tej samej konwencji. Podobać się może nieco spokojniejsze, zamykające całość „Grotesque”. Co nie zmienia faktu, że w rewolwerze zabrakło najzwyczajniej w świecie kul. A te, które były w magazynku nie trafiły w cel.

Wspomniałem wcześniej o swoistej mieszance stylistycznej, jaka serwują nam Holendrzy. Jest to mieszanka przyjemna. Jak się jednak okazuje, tylko i wyłącznie. I nie ma się co oszukiwać. Te alternatywne „Italo Disco” z Holandii nie podbije muzycznego świata. Jednak piosenki o darmowej lemoniadzie i pięknych dziewczynach w samochodach mają swój urok. Jeżeli macie więc na nie ochotę wstąpcie tutaj.

Darek Depczyński (11 października 2004)

Oceny

Średnia z 3 ocen: 5,33/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także