Ocena: 7

Pearl Jam

Lost Dogs

Okładka Pearl Jam - Lost Dogs

[Epic; 17 listopada 2003]

Czy zbiór b-side'ów, utworów z fan-klubowych singli świątecznych zespołu oraz odrzutów z sesji nagraniowych do studyjnych albumów może okazać się interesujący i na dodatek miejscami porywający i zapierający dech w piersiach? Wbrew pozorom i wszelkim dywagacjom tak stać się może. No właśnie może, ale nie musi - z tym bywa zdecydowanie bardzo różnie... Ale w przypadku Pearl Jam jest bardzo udanie...

Aż 2 płyty, 30 utworów i jeden ukryty poświęcony Ś.P. Layne'owi Staley'owi, znakomitemu wokaliście wybitnego zespołu Alice In Chains. Czego chcieć więcej? Wydanie jak zwykle w przypadku Pearl Jam do pozazdroszczenia; jest książeczka z komentarzami członków zespołu do każdego z utworów, jest świetna okładka... no i przede wszystkim muzyka jest przedniej jakości.

Pierwsza płyta w porównaniu do drugiej jest jakby trochę żywsza, mocniejsza i bardziej gitarowa. Ale podział nie jest aż tak oczywisty. Na pierwszym kompakcie mamy m.in. utwór zaśpiewany przez Stone'a Gossarda ("Don't Gimme No Lip") a także znakomite utwory takie jak: "Alone", "Education" czy przede wszystkim "Yellow Ledbettet" pochodzący z sesji nagraniowej do albumu "Ten". Warto nadmienić przy okazji "Yellow Ledbettet", że wiele z tych utworów zespół gra na swoich koncertach i są przyjmowane bardzo ciepło przez fanów grupy, a wspomniany przeze mnie kawałek to jeden z najulubieńszych. Bardzo podoba mi się także "Leavin' Here", pochodzący z kompilacji "Home Alive" oraz "Hold On" ( z sesji do "Vs.") i "Down" (sesja do "Riot Act"). Oczywiście jak to na składankach bywa są też i słabsze momenty: "All Night" pomimo, ciekawego riffu najzwyczajniej w świecie nudzi oraz "U", który kompletnie mi się nie podoba i nie rozumiem, czemu zawdzięcza obecność na tejże składance.

Druga płyta, jakby bardziej spokojna, jest moim zdaniem nawet trochę lepsza niż pierwsza. "Hard To Imagine", "Footsteps", "Wash" czy "Last Kiss" to po prostu rewelacja. Jest też utwór zaśpiewany przez basistę Pearl Jam - Jeffa Amenta. "Sweet Lew" jednak w moim mniemaniu jest najsłabszym punktem drugiego dysku. Z kolei "Dirty Frank" brzmi trochę jak Red Hot Chili Peppers w tym najbardziej funkowym wydaniu. No i co ważne brzmi znakomicie. Warto także zwrócić uwagę na trzy (po za już wspomnianym "Last Kiss") kompozycje pochodzące z singli świątecznych. W "Drifting" wybrzmiewa wspaniała harmonijka, która idealnie współgra z wokalem Eddiego Veddera, a "Strangest Tribe" i "Let Me Sleep" także należą to kompozycji bardzo udanych. Całą kompilację wieńczą instrumentalny "Brother" z czasów "Ten" oraz ładna ballada z ciekawym tekstem "Bee Girl" zagrana na żywo, na antenie radia Broadcast...

Reasumując "Lost Dogs" to jedna z najlepszych składanek i kompilacji, jakie słyszałem w mijającym właśnie roku... Dla fanów zespołu to rzecz obowiązkowa, a dla innych rzecz warta uwagi. I mimo, iż do składanek dosyć często odnoszę się z niechęcią (szczególnie do takich typu: "the best of", "greatest hits" czy "hit singles") to pojawianie się na rynku kompilacji utworów rzadkich i b-side' ów wydaje mi się być pozytywnym zjawiskiem. Pearl Jam to tylko potwierdza i chwała im za to!

Piotr Wojdat (5 stycznia 2004)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Krzysiek Kwiatkowski: 7/10
Piotr Wojdat: 7/10
Przemysław Nowak: 7/10
Średnia z 11 ocen: 7,90/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także