Ocena: 4

The Carlsonics

The Carlsonics

Okładka The Carlsonics - The Carlsonics

[Arena Rock Recording; 19 sierpnia 2003]

Poirot rozejrzał się po swoim idealnie symetrycznym pokoju. Kwadratowe meble o geometrycznej linii, nowoczesna rzeźba z miedzianego drutu i ani śladu kurzu - wszystko w idealnym porządku. Za chwilę przybędą przedstawiciele pana Jaggera i pana Popa. Pełnomocnicy zmarłych niedawno muzyków zlecili mu jedną z najdziwniejszych spraw, z jakimi miał styczność.

George, służący doskonały, dyskretny i nie rzucający się w oczy, zapowiedział adwokatów:

- Pan Saint John i pan Sunderfield, sir.

- Witam panów, zechcą panowie spocząć - rzekł Poirot i wskazał dżentelmenom dwa fotele o idealnie prostych kształtach.

- Kiedy miesiąc temu spotkaliśmy się po raz pierwszy, byłem zaskoczony złożoną mi propozycją rozwiązania tajemnicy zagadkowych zgonów. Muszę przyznać, że sprawa była warta uwagi Herkulesa Poirot. Śmierć dwóch gwiazd rocka podczas koncertu nikomu nie znanego zespołu nie zdarza się często. Po zaangażowaniu do pracy moich małych szarych komórek i przeanalizowaniu wszystkich faktów doszedłem do wniosku, że Jagger i Pop zostali z premedytacją zamordowani!

Panowie Saint John i Sunderfield aż podskoczyli z wrażenia.

- A więc jednak nie myliły nas przeczucia - zakrzyknęli niemalże równocześnie.

- Muszę jednak poinformować szanownych panów, że w trakcie mojej wieloletniej praktyki w zawodzie detektywa nie spotkałem się z tak perfekcyjnie dokonanym zabójstwem. Udowodnienie udziału w zbrodni członkom zespołu The Carlsonics będzie bardzo trudne. Ba! Mogłoby okazać się niemożliwe - ostatnie zdanie Belg podkreślił z charakterystyczną wyniosłością.

- Mogłoby, gdyby nie zwrócili się panowie do mnie - dokończył Poirot i poprawił swoje wypielęgnowane wąsy.

Adwokaci wymienili porozumiewawcze spojrzenia i bacznie przyglądali się przemawiającej do nich małej postaci z lekko przechyloną głową.

- Och, rozumiem, że nie wyglądają panowie na przekonanych - powiedział z nutką lekkiego zawodu detektyw.

- Za chwile będziecie świadkami eksperymentu, który jednoznacznie dowiedzie moich racji.

Herkules Piorot chwycił leżącą na biurku gitarę i zaczął grać na przemian akordy kilku znanych szlagierów. Spod palców Belga wydobyły się dźwięki "Street Fighting Man", "Get Out of My Cloud" i "Passegner". Niemalże w tej samej chwili George wprowadził do pokoju panów: Carlsona, Donohue'a, Passmore'a, Scutari, West'a. Nieco speszeni członkowie The Carlsonics zajęli wskazane im miejsca na idealnie kanciastej sofie. Pierwszy odezwał się Aaron Carlson.

- Panie Poirot, skąd zna pan nasze piosenki??

- Ależ, mon ami, z całym szacunkiem, to są utwory panów Jaggera i Popa.

Ta uwaga wyraźnie wytrąciła z równowagi muzyków.

- Wezwałem panów, ponieważ chciałbym zadać kilka pytań dotyczących zgonów, które miały miejsce podczas waszego koncertu. Staram się wyjaśnić pewne okoliczności.

- Myślę, że nie będziemy mogli zbytnio panu pomóc. Wszystko co wiemy powiedzieliśmy już Scotland Yardowi.

- I prasie... tragiczne wypadki podczas waszego koncertu przyczyniły się wzrostu popularności zespołu. Nawet ja nabyłem płytę - rzekł Belg.

- I jakie są pańskie wrażenia? - zapytał West

- Sądzę, że z waszego punktu widzenia dobrze się stało, że Mick Jagger i Iggy Pop nie żyją.

- Co pan ma na myśli? - chłodno spytał Carlson.

- Zajmiecie ich miejsce na scenie muzycznej. Po wysłuchaniu albumu przypuszczałem, że nabyli panowie prawa do rzadkich utworów The Rolling Stones i The Stooges i nagrali je w innych wersjach. Mon Dieu, wy po prostu powielacie piosenki wspomnianych artystów - stwierdził Poirot.

- Cóż, teraz wszyscy tak robią - odrzekł Aaron Carlson.

- Owszem, ale nie aż do tego stopnia, także pański głos, panie Carlson, to wierna kopia wokalu śp. Jaggera. Waszą muzykę można określić tylko jako kiepskiej jakości imitację. Szczerze mówiąc, więcej słów nie znajduję - stwierdził detektyw.

- Jest pan niegrzeczny, panie Poirot - powiedział mocno już podenerwowany Carlson.

- Eh bien, nie rozmawiajmy więcej o waszych utworach. Jak wspomniałem, śmierć gwiazd rocka jest panom bardzo na rękę. Twierdzę, że pomogliście Popowi i Jaggerowi przenieść się na tamten świat!!

- Ciekawe, w jaki sposób? Cały czas byliśmy na scenie! Opowiada pan bzdury! - z wyższością odparł Passmore

- Chłopaki, wychodzimy, nie zniosę dłużej tej impertynenckiej kreatury!! - zawołał wściekle Aaron Carlson.

- Chwileczkę, chciałbym panom kogoś przedstawić - spokojnie rzekł Belg.

Drzwi do pokoju otworzyły się i oczom zebranych ukazała się postać Very Rossakoff, hrabiny Very Rossakoff.

- Madame była na koncercie The Carlsonics, czy zechciałaby pani opowiedzieć co widziała? - zapytał Poirot

- Mogę przysiąc, że przed występem pan Carlson podał drinki Mickowi Jaggerowi i Iggy Popowi. Widziałam jak wrzucał do szklanek pigułki - powiedziała.

- Poznaje pan to opakowanie? - zwrócił się do wokalisty detektyw i wyjął z kieszeni puste opakowanie po Schyziozalu.

- To Schyziozal, lek na depresję, przyjmuję codziennie dwie tabletki- odparł zmieszany twórca The Carlsonics.

- Wie pan zatem, że w połączeniu z alkoholem i silnymi emocjami specyfik ten może spowodować śmierć. Szczególnie u osób przyjmujących niegdyś narkotyki. Wiedział pan, że w przeszłości liderzy The Rolling Stones i The Stooges nie stronili od używek. Pan i koledzy wykorzystaliście to! Wiedzieliście, jaki gniew wywoła u artystów publiczny plagiat ich utworów. Grając bezpośrednio po sobie utwory "Great Cat!" i "Senator Trudge an the Clap Division" spowodowaliście najpierw zgon Jaggera, a następnie Popa.

- Jak na to wpadłeś?? Ty wstrętna belgijska gnido, zniszczyłeś naszą karierę! - zakrzyknęli chórem muzycy i z dzikim wrzaskiem rzucili się na Herkulesa Poirot.

- Nie ruszać się, policja! - Inspektor Japp wraz z funkcjonariuszami Scotland Yardu wpadł jak burza do pokoju. Słyszeliśmy wasze przyznanie się do winy, jesteście aresztowani - kontynuował.

Po krótkiej szamotaninie The Carlsonics zostali zakuci w kajdanki i wyprowadzeni.

Adwokaci spojrzeli z uznaniem na Poirota. Obiecali wypłacić wysokie honorarium, rodziny zmarłych oferowały wysoką nagrodę za rozwiązanie zagadki ich tajemniczej śmierci. Ukłonili się i wyszli.

Hrabina zaprosiła Belga do swojego klubu "Piekło", gdzie mile spędził wieczór. Po powrocie do domu Poirot wysłuchał jeszcze raz płyty The Carlsonics.

- Mon Dieu, gdyby żyli Joe Strummer i Joey Ramone, oni także mogliby paść ofiarą tych zbrodniarzy - pomyślał detektyw.

Witek Wierzchowski (6 grudnia 2003)

Oceny

Witek Wierzchowski: 4/10
Średnia z 1 oceny: 4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także