Ocena: 7

Ƶurawie

Poza Zasięgiem

Okładka Ƶurawie - Poza Zasięgiem

[Koty Records; 26 lutego 2021]

Gdy niedawno zobaczyłem zapowiedź zbliżającego się albumu Żurawi, pomyślałem: kojarzę, że epka „Powidok” była niezła, słuchałem jej rok temu, ale… uczciwie mówiąc, po czasie niekoniecznie ją pamiętam. Ale w porządku: czego nie ma w pamięci, to da się znaleźć w internecie, więc szybkie googlowanie pozwoliło mi odświeżyć sobie materiał z 2019 roku. I okazuje się, że dobrze pamiętałem, bo pięć tamtych kawałków udowadnia, że Żurawie zgrabnie łączą synth z noise rockiem.

„Poza Zasięgiem” zostało wydane 26 lutego, a na promujący go singiel wybrano „Balkony”. Przyznaję, że nie jest to mój ulubiony utwór z płyty, bo mimo naprawdę świetnej kompozycji, opartej na wyrazistym syntezatorowym brzmieniu, które umiejętnie łączy się z intensywną resztą, tekst i sposób śpiewania w zwrotkach kojarzy mi się z jednym z najbardziej nielubianych przeze mnie rodzimych zespołów, czyli Happysadem. Pamiętacie „Z pamiętnika młodej zielarki”? Właśnie tak to brzmi. Co więcej, od razu wyraźnie podkreślam, że tak naprawdę większość z niewielu moich problemów związanych z debiutem Żurawi dotyczy właśnie warstwy lirycznej (podobnie zresztą z Happysadem), ale wiem też, że nie każdy musi uznać to porównanie za wadę.

Dlatego cieszę się z tego, jak bardzo nie da się odwrócić uwagi od brzmienia muzyki na tej płycie. Mimo że wokalowi, będącemu nieraz w dwugłosie, daleko do przezroczystości i nie mam wobec niego specjalnych zarzutów, to powiedziałbym, że trio zwyczajnie stworzyło mu naprawdę godnego przeciwnika, z którym ostatecznie niestety nie miał szans. Może to symptom naiwnego, zamkniętego myślenia, ale z początku nie spodziewałem się, że syntezatorowy hałaśliwy rock może wyjść równie porywająco. A jednak!

Aby nie pozostać gołosłownym: numer osiem, „Stosy”, niesie ze sobą energię, którą w zasadzie można ustawić pomiędzy, patrząc na główną linię melodyczną, zimną falą a – tym razem skupiając się na basie – electro punkiem. Wcześniejsze „Rozmowy”, również dyskusyjne pod kątem tekstu, to długi, flirtujący ze space rockiem utwór, w którym uwagę najbardziej zwraca grana na wysokich tonach gitara wspierana przez niski synth. Mamy też, co rzadkie w niezalu, pełnokrwiste solo. Jakby tego było mało, to pomiędzy nimi znajdują się „Ptaki” o iście sztyletowej dynamice, w których elektroniki można się doszukać w zasadzie tylko pod koniec.

Skoro o tym mowa. Czy to przypadek, że Żurawie zostały wydane właśnie przez Koty Records, w katalogu których znajdziemy już Willę Kosmos czy Zespół Sztylety? Wspólnym mianownikiem byłby między innymi tembr głosu: dość wysoki, nieraz raczej skandujący niż śpiewający. Trzeba jednak przyznać szczerze – Michał Juniewicz śpiewa zdecydowanie więcej niż pozostali. Jest też pewna oczywista część wspólna między Zespołem Sztylety a Żurawiami, czyli znakomity perkusista Ignacy Macikowski. Trójmiejskim artystą spoza składu, który również miał pewien wpływ na brzmienie, jest zdający się być wszechobecnym Michał Miegoń z zespołu Kiev Office czy duetu Fuego Del Mar, który gościnnie udzielił się w piosenkach „Głosy", „Dźwigi" i „Proszę Nie Być Smutnym".

Na „Poza Zasięgiem” nietrudno znaleźć też inne niż wcześniej wymienione tropy muzyczne. We wspomnianych wcześniej „Balkonach” refren to czysty dance punk, pod koniec wchodzi bridge dryfujący w stronę hard rocka. Mamy też przyjemny, altrockowo-matematyczny kawałek „Dźwigi”, który jest zdecydowanie najlżejszym fragmentem płyty i którego nie powstydziłyby się rodzime składy grające midwest emo. Fanom wyrazistego gitarowego basu z pewnością podejdzie chociażby „Gruz”, w którym ten instrument trafia na pierwszy plan.

Jak wspomniałem z początku – na albumie widać dbałość o zróżnicowanie kompozycji. Objawia się to tym, że całość jest nie tylko zajmująca, ale też spójna. Nawet jako, delikatnie mówiąc, umiarkowany fan tekstów muszę przyznać, że niesione przez nie emocje współgrają z muzyką, a dobrane środki wyrazu pasują do nastroju. Mamy tu prostsze skandowane linijki w wypadku kawałków takich jak „Ptaki”, mamy też te bardziej rozpoetyzowane zwrotki, przeciągane, śpiewane, jak w singlu.

Podsumowując: Żurawie dostarczyły solidny materiał, na którym słychać duży nakład pracy, otwartość na różnorodne brzmienia i wrażliwość, która te dwie rzeczy ze sobą spięła. Na koniec powiem, może trochę odważnie, że potrzebujemy więcej debiutów, które będą skrojone równie dobrze.

Adam Smolarek (29 marca 2021)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także