Ocena: 7

Vysoké Čelo

Űrkutatás

Okładka Vysoké Čelo - Űrkutatás

[Opus Elefantum Collective; 12 czerwca 2020]

Nowy album zespołu Vysoké Čelo, „Űrkutatás”, ukazał się niespełna dwa lata od wyjścia „Wzium!”, imprezowego wydawnictwa odchodzącego od charakterystycznego dla grupy spacefolkowego stylu.

Fioletowa płyta sprzed trzech lat, inspirowana fantastycznymi kosmicznymi tekstami Stanisława Lema, do dziś stanowi opus magnum Vysokego Čela. Niezwykle klimatyczna, rozwijająca muzyczne akustyczno-astronautyczne motywy, nad którymi w 2014 roku Maciej i Janusz Jurgowie pracowali z początku jeszcze jako co najwyżej wydający splity okazjonalny duet, a nie w ramach wspólnego projektu. Filip Sroka i Damian Wolski dołączyli do stałego składu cztery lata później.

W sierpniu ubiegłego roku ukazał się wywiad Emilii Stachowskiej z Opus Elefantum Collective. Label z charakterystycznym logiem z wizerunkiem słonia, założony z początku dla Vysokego Čela i Skroni, skupia dziś różnorodnych artystów, od tych tworzących okraszony plamami dźwięku ambient jak Lugshar do triphopowo-popowych podróży Klaudii MIłoszewskiej. Znalazło się też miejsce dla krautrockowego Astrokota, postrockowego haptara, bedroompopowego Bałtyka czy blackmetalowego Widziadła.

Emilia w swoim wywiadzie postawiła tezę, że OEC to przede wszystkim folk/natura, zadymiona elektronika i odrobinę hauntologii i nie mogła być bliższa prawdy. W przypadku „Űrkutatás” pokazuje to już singiel promujący album przed premierą: pięciominutowy „I” to utwór mroczny, tajemniczy, przywodzący na myśl pomieszanie spokojniejszych elementów dyskografii Archive z elektroniką w stylu retro. Z jednej strony przyjemny i delikatny, z drugiej – łagodnie trzeszczący.

Dalej jest tylko lepiej. Jeśli ktoś był fanem baśniowo-kosmicznego nastroju „Űrutazás”, to najnowsze wydawnictwo Vysokego Čela spełnia oczekiwania, czymś innym. Nadal jesteśmy w kosmosie, lecz tym razem zamiast fascynującej podróży mamy do czynienia raczej z bezcelowym dryfowaniem, gdy skończyło się paliwo, ewentualnie z eksploracją wraku opuszczonej stacji (zgodnie z tytułem albumu, tłumaczącym się dosłownie jako eksploracja kosmosu). Zestawienie z „Wzium!” jest wręcz szokujące, zupełnie jakby udział w tworzeniu brał Czarek Zieliński, występujący pod pseudonimem spopielony – jeszcze inny reprezentant Opus Elefantum. W singlu zresztą faktycznie odpowiada on za część elektroniki, natomiast Tomasz Turski (Foghorn) za wokale. Na całościowy kształt „Űrkutatás” większy wpływ miało natomiast dwoje innych gości: Michał Krawczuk stojący za darkfolkowym projektem By The Spirits oraz Aleksandra Nowaczyńska. Oboje na płycie udzielają się wokalnie.

Dark folk odbija się na ogólnym brzmieniu albumu w postaci jego – nomen omen – domrocznienia. Znika radosna, pełna nadziei przygoda, a w jej miejsce pojawiają się ledwie widoczne, niepokojące błyski niknących w oddali gwiazd. Nie ma ucieczki, nie ma powrotu – mówi potraktowany pogłosem Michał Krawczuk w utworze „II”. Nikt dotychczas tu nie dotarł i nikt już nie dotrze – wtóruje mu Aleksandra Nowaczyńska w „III”. Cztery utwory, składające się na około pół godziny muzyki, nie starają się nie być złowróżbne. Wręcz przeciwnie, stanowczo idą w tym kierunku.

Nie jestem pewien, czy ten przejmujący, mroczny klimat to coś, czego się spodziewałem, z pewnością jednak jest to kontynuacja, która udźwignęła ciężar oczekiwań. Jeśli czegoś jej brakuje, to chwytliwych tekstów z potencjałem na cytowanie, jak słynne chciałbym polecieć na Księżyc, lub skandowanie, jak Stachu, dasz radę! – dlatego w konkursie popularności raczej nie przebije poprzedników, mimo że jakościowo jest co najmniej równie dobra. Kontrast z „Wzium!” owocuje też tym, że w przeciwieństwie do poprzedniego albumu „Űrkutatás” służy przede wszystkim do indywidualnego odsłuchu, a nie do imprezowania. Tym razem jest to płyta spokojna i wyciszona.

Adam Smolarek (8 lipca 2020)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także