Ocena: 8

Yves Tumor

Heaven to a Tortured Mind

Okładka Yves Tumor - Heaven to a Tortured Mind

[Warp; 13 kwietnia 2020]

Yves Tumor zabłysnął dwa lata temu płytą „Safe In The Hands of Love”. Nie podzielałem wtedy entuzjazmu związanego z tym wydawnictwem i muszę przyznać, że nie do końca go rozumiałem. Krążek Seana Bowiego z 2018 roku oczywiście był dziełem dobrym, spójnym i przemyślanym. Nie powiedziałbym jednak, aby był tak odkrywczy i pionierski, jak mu się to przypisuje. Florydzki artysta pokazał, że potrafi stworzyć eksperymentalny popowy album czerpiący z najlepszych elementów elektroniki, jednak wciąż brakowało mu odpowiedniej przebojowości. Tego nie sposób zarzucić „Heaven To A Tortured Mind”.

Już otwierające album „Gospel For A New Century” zapowiada dzieło sięgające tego, co jest najlepsze nie tylko w konkretnym gatunku, ale też w muzyce jako takiej. Bujająca linia basowa ma właściwości wręcz magnetyczne i buduje napięcie przed refrenem, który eksploduje wielobarwną sekcją dętą. Po czymś takim nie da się już oderwać od reszty albumu. Kolejny utwór, „Medicine Burn”, opiera się natomiast na noise’owym szumie gitar, co w zasadzie utwierdza status całej płyty jako przede wszystkim współczesnego klasyka rocka. Jednocześnie nie brak tu zmysłowości charakterystycznej dla R&B. Pod gitarowym jękiem kryje się bowiem fenomenalna sekcja rytmiczna.

Cały album zresztą zdaje się balansować gdzieś na granicy dziwnych, nieraz niełatwych w odbiorze eksperymentów, a popowej melodyjności i tanecznych rytmów. Nie brak tu rozwiązań typowych dla jazzu, rockowego hałasu czy romantycznych syntezatorów budzących skojarzenia z dream popem. Doskonałym przykładem tego ostatniego jest chociażby „Kerosene!”, gdzie rozmarzone gitary nadają ejtisowy wręcz klimat, by po chwili eksplodować w pełnej pasji solówce niczym Prince na „Purple Rain”. Wokal Tumora wspierają żeńskie chórki, co tylko wzmacnia glamowy klimat.

Płyta zbudowana jest praktycznie na tego typu smaczkach. „Romanticist” czy „Dream Palette” mają wszystkie cechy nowoczesnego pop rocka. Taneczny rytm, idealnie poprowadzona i przede wszystkim bogata instrumentalizacja oraz zapadające w pamięć melodie. Jedynym zarzutem jaki można postawić „Heaven To A Tortured Mind” jest momentami nieco zbyt oczywista nostalgia za latami osiemdziesiątymi, nawet jeśli końcowa część płyty korzysta bardziej z tego co pojawiło się już na „Safe In The Hands of Love”. Użyte już porównanie do Prince’a wydaje się najbardziej trafne. W kawałkach typu „Super Stars” Tumor wydaje się nawet śpiewać podobnie co książę popu. Nie odejmuje to jednak niczego samej płycie.

„Heaven To A Tortured Mind” jest albumem, do którego przymiotnik „świeży” pasuje w sam raz, zwłaszcza jeśli porówna się z podobnymi mu dziełami. Większość eksperymentalnych twórców tworzy ciekawe i oryginalne projekty, ale nie potrafi nadać im przystępnego wymiaru. Z kolei artyści chcący bardziej uzyskać coś ze sprawdzonych schematów, łatwo wpadają pułapkę powtarzalności. Łącząc obie te strategie, Yves Tumor stworzył płytę niezwykle różnorodną i wyszedł z tego starcia obronną ręką.

Marcin Kornacki (1 maja 2020)

Oceny

Grzegorz Mirczak: 8/10
Marcin Małecki: 8/10
Średnia z 3 ocen: 8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: kuba
[19 maja 2020]
Właśnie brak przebojowości , przy ogólnie większej "normalności" brzmieniowej i kompozycyjnej tej płyty jest jej największą słabością. Gdzie tu szukać takich pierdolnięć jak Lifetime czy Licking an Orchid..?
Gość: WielkiP
[11 maja 2020]
współczesny klasyk (o ile takie jeszcze powstają)
Gość: ZACHWYCONY
[9 maja 2020]
WY ZAWSZE DACIE TAKI ZAJEBISTY OBRAZEK DO SWOICH RECENZJI NO JA NIE WIEM POPROSTU
Gość: Lantaro Martinez
[7 maja 2020]
Wali kałem ta płyta

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także