Ocena: 8

Bałtyk

Self-help, Pt.1

Okładka Bałtyk - Self-help, Pt.1

[Opus Elefantum Collective; 7 marca 2019]

W terapii psychologicznej podstawą skutecznego leczenia jest przede wszystkim szczerość, a z kolei najszczerszą ludzką emocją jest smutek. Być może to właśnie dlatego smutne piosenki tak często wydają się nas najbardziej pocieszać w chwilach desperacji. Tę właśnie cechę Bałtyk – warszawski projekt autorstwa Michała Rutkowskiego – wykorzystuje w najlepszy możliwy sposób. Słuchając jego nowej płyty „Self-Help, Pt. 1”, razem z nim lądujemy w gabinecie psychologa. Z tym, że nie siedzimy za biurkiem, cierpliwie próbując zrozumieć jego problemy, ale raczej znajdujemy się obok niego, na kozetce.

Pierwsze wersy otwierające album, All of my friends want to kill themselves / And I can’t stop them / I somehow managed / To stop myself, można bez przesady uznać za klasykę gatunku; hasła, które pozostają w pamięci słuchacza praktycznie na zawsze. W swej prostocie i przerażającej głębi zarazem nie są w niczym gorsze od początkowych linijek tekstów na „Tomorrow Is Nearly Yesterday and Everything Sucks” Crywanka (Everyone I love is gonna die / And I will die as well) czy „A Crow Looked at Me” Mount Eerie (Death is real / Someone’s there and then they’re not). Porównania do twórczości Phila Elveruma są zresztą w tym przypadku nieuniknione. Nie chodzi tylko o brzmienie, gdzie ciche, wręcz niezręcznie przykre w odbiorze, płaczliwe gitary mieszają się z przygnębiającym dronem; sam tytuł płyty przywodzi na myśl skojarzenia ze słynnym „The Glow, pt. 2” The Microphones.

Oba albumy w podobny sposób przytłaczają i w pewnym sensie wręcz osaczają odbiorcę: poniekąd sprawiają, że ściany wydają się przybliżać, a drzwi pozbawione są klamek. Dają też swoiste poczucie komfortu i ciepła, jakiego można doświadczyć rozpalając ognisko w lesie w środku zimy. W utworach Bałtyku dosłownym tego wyrazem jest kojący głos Michała, rozbrzmiewający na tle demonicznej melorecytacji. Jednak jak już wspomniałem, najważniejsze są tutaj przede wszystkim teksty – zaskakujące jest, jak proste, wręcz banalne wersy, pozbawione w dużej mierze drugiego dna, sprawdzają się tutaj idealnie. Słowa takie jak I’m afraid of my feelings czy I don’t deserve to be human w kontekście wielu innych utworów brzmiałby niemal śmiesznie, jednak Bałtyk nadaje im ich pełne znaczenie. Żadnych ukrytych przesłań, żadnego zasłaniania się metaforami – te zdania znaczą dokładnie to co znaczą i to właśnie czyni je tak dobrymi.

Czy tej pięknej atmosferze można jednak coś zarzucić? Monotonność w tym wypadku jest raczej bezpodstawnym oskarżeniem: większość utworów jest utrzymana w podobnym klimacie, ale są też na tyle zróżnicowane, żeby nie brzmiały jak jeden kawałek, ciągnący się przez ponad trzydzieści minut. Gatunek, jakim jest folkowe indie, czerpie swoją siłę z tworzenia nastrojowości, mającej w sobie pewne kojące właściwości terapeutyczne, a – jak widać – terapia Bałtyku okazuje się być zdumiewająco skuteczna.

Marcin Kornacki (27 marca 2019)

Oceny

Marcin Małecki: 8/10
Patryk Weiss: 6/10
Średnia z 2 ocen: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: skarwi
[28 marca 2019]
Koleś ma 18 lat i nagrywa taką płytę. Głupio mi jak przypomnę sobie co ja robiłem w tym wieku.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także