Ocena: 6

Rae Sremmurd

SR3MM

Okładka Rae Sremmurd - SR3MM

[EarDrummers/Interscope; 4 maja 2018]

Bracia Brown dość szybko popadli w megalomanię, bo duetowi Outkast potrzeba było 10 lat działalności i czterech świetnych/genialnych albumów, by pokusić się o płytę dzieloną na dwie solowe propozycje obu raperów. Wiadomo, że w pewnym momencie w każdym prawie zespole pojawia się chęć pójścia solo, a czasem nawet nie oznacza to rezygnacji z bazowego projektu (patrz klasyk czyli The Beatles na Białym Albumie, którymi się chyba bracia inspirują, right?). Rae Sremmurd idą więc bezpieczną ścieżką i dzielą „SR3MM” na trzy części: jedną wspólną, czyli kontynuację „SremmLife’ów” i dwa autorskie zestawy piosenek - „Swaecation” i „Jxmtro”. Jak to się w skrócie prezentuje? Ano tak, jak to u Outkast było – Swae Lee jest tym bardziej melodyjnym i zakochanym w pościelowym R&B, a Slim Jxmmi dostarcza ostrzejszych nawijek i imprezowych bitów.

Zacznijmy jednak od wspólnego krążka, produkowanego w większości przez niezastąpionego Make Will Made-It. I tu jest zacnie, bo to idealna kontynuacja poprzednich dwóch płyt, jakby nawet bardziej esencjalna, choć znajdą się tacy, co będą narzekać na brak chwytliwych melodii (po te odsyłamy do „Swaecation”). Podkłady są kozackie – hipnotyczne, duszne, z głębokim basem i przymuloną resztą. Właściwie takie mechaniczne refreny nawet mi bardziej podchodzą przy tak minimalistycznym sznycie produkcyjnym. Sprawdźcie kawałek „Buckets” z Future’em na featuringu, który brzmi jakby ktoś dodał automat perkusyjny do zaginionego fragmentu „Selected Ambient Works II”. O ile nie mam najlepszego zdania o trap rapie i widzę go bardziej jako ślepy zaułek współczesnej muzyki, to taka jego ogołocona do szkieletu forma jest fascynująca.

Pozostałe dwa krążki zapewne podzielą publiczność i krytyków, bo co prawda nie odbiegają drastycznie od stylu duetu, ale zdecydowanie przechylają się na dwie strony. I tak oto Swae pokazuje bardziej wrażliwą stronę, rapując i śpiewając do typowo drejkowych downtempo bitów. Skład producencki jest dużo obszerniejszy, niż na „SR3MM” i „Jxmtro”, gdzie dominują Mike Will Made-It i 30 Rock. Teoretycznie można powiedzieć, że drogą romantycznego rapera oddającego się melancholii w penthouse’ach i bentleyach, podąża już wielu raperów i Swae-smęciarz nie jest nikomu potrzebny, że lepiej wypada w Sremmowym wydaniu, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby w następnych latach nieco więcej w utworach Rae Sremmurd miał do powiedzenia właśnie on.

Nie znaczy to jednak, że „Jxmtro” osobiście uważam za najsłabsze w zestawie. Niepozbawione jest też mocarnych fragmentów, takich jak „Anti-Social Smokers Club” (superowy tytuł) z Zoe Kravitz, czy ubarwionego występem Pharella lśniącego „Chanel”. Jeśli porównać oba solowe wydawnictwa pod względem dostarczonych potencjalnych hiciorów, to byłby remis, bo Swae też dostarcza swoje „Guatemala” oraz „Offshore”. Problem z „Jxmtro” polega na tym, że o ile „SR3MM” pomimo prostoty nie jest monotonne, to album Jxmmiego popada momentami w bangerowy banał. Podobne rzeczy można zresztą powiedzieć o „Swaecation”. Obaj próbują się wyróżnić i to jest fajne, bo na obu albumach czuć, że to wciąż Rae Sremmurd tylko zbaczające z kursu, ale jak za długo dłubią w swoich nowych brzmieniach, to atmosfera siada. Jak Swae zjeżdża za bardzo i robi się płaczliwie, to mamy ochotę na nutkę rapowego konserwatyzmu, a jak robi się zbyt imprezowo, to przydałoby się kojące wyciszenie. Na szczęście z osobna „SR3MM” to najlepszy jak dotychczas krążek duetu.

7 + 6 + 6 = 19 : 3 = 6,333333... no dobra niech stanie na 6

Michał Weicher (9 maja 2018)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także