Polkadot Stingray
Capacity
[Universal Music; 8 listopada 2017]
Od początku tego roku starałem się monitorować stan japońskiej alternatywy najczujniej, jak tylko jest to możliwe, jednakże raport z mojej misji jest dość rozczarowujący – 2017 to kolejne 365 dni, które zdecydowanie do artystów z Kraju Kwitnącej Wiśni nie należały. Ichniej scenie zdecydowanie zabrakło jakiegoś mocnego akcentu, nagrania wystarczająco wyrazistego, by odbiło się szerokim echem po całym muzycznym globie, nie tracąc zarazem nic z wpisanej w charakterystyczną strukturę japońskości. Brzmi to ponuro, prognozy na następne lata zdają się jednak być optymistyczne, zakładając, że Polkadot Stingray wezmą sprawy (i napędzany nieinwazyjnym przesterem gitarowy arsenał) w swoje ręce. Ich debiutanckie „Capacity” to niebywale solidny, choć miejscami jeszcze nieco zbyt konwencjonalny przykład na to, że kulturowa wrażliwość Japończyków nieustannie płodzi świetne piosenki i godne uwagi albumy. I pomimo tego, że na płycie nie znajdziecie wiele ponad czysto rockową, a czasami także przyjemnie funkującą prostotę, bliższe spotkania z utworami pokroju „BLUE”, czy też bezbłędnym „Electric Public” odsłonią przed wami sprawnie odświeżone wdzięki klasycznego formatu (przypominającego w pewnym stopniu pierwsze studyjne przygody Weezer). Polkadot Stingray mierzą się z tą stylistyką z niewymuszoną swadą i, co liczy się najbardziej, świadomością przywołanej kulturowej wrażliwości. Konkludując: wciąż nie jest to twór charakterystyczny, ale, z pewnością, już charakterny.