Ocena: 3

Disclosure

Caracal

Okładka Disclosure - Caracal

[Island; 25 września 2015]

Na początku muszę zaznaczyć, że ten tekst to nie hejterstwo dla hejterstwa – fakt, że działalność Disclosure z rozmaitych powodów była poddawana czasem surowej krytyce, natomiast w moich oczach „Settle” jawiło się jako kapitalna mieszanka świeżego brzmienia z wykwintnym songwritingiem, wyborną do tego stopnia, że znalazła się na absolutnym szczycie osobistej listy rocznej na łamach niniejszego medium. Czekałem na drugi wolumin, nie spodziewając się oczywiście niczego rewolucyjnego, jednak z nadziejami na kilka zapadających w pamięć melodii i nośnych refrenów. Wiadomo, że syndrom drugiego albumu bywa dla sporej rzeszy muzyków bolesny, lecz tu skala degrengolady wykracza poza normy. To coś jak Bronisław Komorowski lecący z 80% poparcia na zawodową emeryturę, jak drużyna piłkarska która po 3-0 w pierwszym meczu u siebie dostaje piątkę na wyjeździe i w kompromitujący sposób kończy sezon.

Jakość kompozycji na tym albumie doskonale odzwierciedla już otwierający „Nocturnal” – 6 i pół minuty topornego synthowego mielenia, którego nawet Weeknd nie ratuje, i tak niestety będzie praktycznie do końca. Podobnie jak debiut i „Caracal” pęka w szwach od featuringów, tylko że kompletnie nic z tego nie wynika – niestety jest wszechobecny ostatnio Sam Smith, dorzynający swoimi wokalizami nawet nieźle rokujący „Omen”, jest irytująca jak zawsze Lorde, jest Miguel, w jednym ze znośniejszych utworów na tym albumie, choć nuda i banał towarzyszy delektowaniu się „Caracalem” praktycznie od początku do końca. Posłuchajcie sobie np. „Willing & Able” (tak nieudanego utworu popowego nie słyszałem już naprawdę od dawna) albo „Masterpiece” (autoironia?). Naprawdę trudno uwierzyć, że pod czymś takim podpisali się ludzie, którzy napisali „White Noise”, „You & Me”, czy „Flow”. Całość tego materiału nawet nie brzmi jak jakieś bisajdy z „Settle”, tylko bardziej jak żart z słuchacza – jeśli już na siłę coś chwalić, to promujący album „Holding On”, może dlatego, że zawiera ślady dawnej kreatywności braci Lawrence.

Wszystko to jest nużące, a momentami wręcz denerwujące; pozostaje jedynie mieć nadzieję, że piękni dwudziestoletni się ogarną i zaczną z powrotem pisać piosenki. Nie było tego albumu.

Dariusz Hanusiak (23 listopada 2015)

Oceny

Dariusz Hanusiak: 3/10
Średnia z 1 oceny: 3/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także