Ocena: 8

The Phantom

LP 1

Okładka The Phantom - LP 1

[Silverback Recordings; 28 kwietnia 2014]

Od premiery pierwszej kompilacji z cyklu „PL Funky” – wydawnictwa, które utorowało drogę do rozkwitu lokalnego mikronurtu stanowiącego bezpośrednią odpowiedź na kierunki rozwoju sceny UK – minęły już przeszło cztery lata. Powiedzieć o ukrywającym się pod aliasem Phantom Bartoszu Kruczyńskim, autorze jednego z trademarków tamtej EP-ki i całego zjawiska, czyli singla „Cambodia”, że przez ten czas nie próżnował to tak naprawdę nie powiedzieć nic. Solowe EP-ki, kasetowy długogrający quasidebiut w barwach Sangoplasmo, zabawy z polskimi klasykami w duecie Ptaki – horyzonty producenta dawno już wymknęły się wszelkim ramom. Wydany, podobnie jak wcześniejsze dwunastki, przez belgisjkie Silverback Recordings „LP 1” to kolejny krok na drodze artystycznego rozwoju Phantoma. Krok milowy, a przecież za nim już podążają kolejne.

Nie spotkałem się w ciągu minionych dwunastu miesięcy, przynajmniej na krajowym podwórku, ze świeższą płytą. Nie chodzi tu nawet o aktualność wykorzystanych środków wyrazu (te są na „LP 1” w pozytywnym sensie anachroniczne), co raczej o ich adekwatność w konstruowaniu orzeźwiającego dźwiękowego pejzażu. Chociaż sama płyta w dużej części powstała pod wpływem warszawskich wędrówek Kruczyńskiego (co zdradzają już tytuły wybranych tracków), to nie można odmówić jej uniwersalnej plastyczności. W zawartych na „LP 1” kompozycjach w naturalny sposób łączą się dwa ekosystemy – betonowa miejska dżungla niepostrzeżenie przeistacza się w tę literalną. To zupełnie jak nad Wisłą w Warszawie – niepowtarzalny klimat tego miejsca doczekał się zresztą na „LP 1” swoistego hołdu w postaci wyśmienitego „Artefacts from the Vistula River”.

Nie byłoby wyjątkowej atmosfery debiutanckiego longplaya Kruczyńskiego bez głównych inspiracji, jakie złożyły się na powstanie tej płyty. W przeciwieństwie do jego wcześniejszych wydawnictw, mało tu importowanej z Wysp tanecznej bieżączki, są za to dumne pokłony dla dawnych mistrzów. Mowa tu przede wszystkim o przesłoniętych ambientowymi mgławicami repetytywnych, new age'owych sekwencjach żywcem wyjętych z twórczości ojców minimalizmu i inspirowanych nią germańskich inżynierów dźwięku z Tangerine Dream. Niemieckich wpływów jest tu zresztą więcej: od charakterystycznego, przywołującego Kraftwerk ery „Tour De France” kling–klangu w „Bless Their Little Hearts”, przez gottschingowskie solo w „Artefacts From Vistula River”, aż po clusterowski chłód closera „Water's Edge”. Mimo silnego osadzenia w tej dźwiękowej matematyce, „LP 1” pozostaje w pierwszej kolejności albumem house'owym, na którego parkietowy luz składają się pierwiastki tak zróżnicowane jak eleganckie deepy Luomo („Better Times”), dźwiękowe eksperymenty Arthura Russela („Sport – Part 1”) czy 80s–owy synth–funk („Sport – Part 2”). W kategorii albumów tanecznych Phantom zdetronizował w prywatnym rankingu najczęściej słuchanych w 2014 roku płyt moje największe ubiegłoroczne odkrycie – czeski post–drumowy klasyk Juanity Juareza „Spa Boy”. Ciężko mi o większy dowód uznania dla „LP 1”.

Bartosz Iwański (3 stycznia 2015)

Oceny

Bartosz Iwanski: 8/10
Dariusz Hanusiak: 8/10
Jędrzej Szymanowski: 7/10
Wojciech Michalski: 7/10
Średnia z 4 ocen: 7,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także