Ocena: 7

Jhené Aiko

Souled Out

Okładka Jhené Aiko - Souled Out

[ARTium/Def Jam; 9 września 2014]

Debiutanckiemu albumowi Jhené Aiko nie towarzyszy nawet połowa szumu, który wytworzył się wokół „Aquarius” Tinashe. Krążek Aiko, pomimo że porusza się również w obrębie popowego R&B, jest zdecydowanie mniej efekciarski i przebojowy. W dodatku Amerykanka postanowiła postawić tu na duchowy aspekt swojej muzyki. W przeciwieństwie do poprzedniej EP-ki, „Sail Out”, na okładce której nasza bohaterka prezentowała się praktycznie nago, tym razem zrezygnowała ona z epatowania seksualnością, dzięki czemu treść płyty nie została przesłonięta przez jej urodę. Decyzją tą skazała się jednak na znacznie mniejsze zainteresowanie mediów, które i tak byłoby raczej nikłe ze względu na ewidentny deficyt gościnnych występów kolegów z podwórka. Na krążku pojawiają się jedynie Cocaine 80s i Common. Amerykanka, jak widać, chciała zawalczyć o samodzielność, pokazać, że nie potrzebuje charyzmatycznych partnerów, by stworzyć interesujące wydawnictwo. Ponadto rapowe featuringi zapewne zachwiałyby lekko metafizycznym nastrojem, który Jhené kreuje na „Souled Out” – krążek pozbawiony jest męskich przechwałek, a jedyną osobą, która cytuje tu 2Paca czy 50 Centa jest sama Aiko (polecam sprawdzić np. „To Love & Die”).

Album stanowić ma podróż po duchowości Aiko, zobrazować ją jako przepełnioną emocjami kobietę, która musi radzić sobie z osobistymi tragediami, nieszczęśliwą miłością i odrzuceniem. O ile tematy te nie są czymś nowym w świecie R&B, to Jhené potrafi przedstawić je w bezpretensjonalnie szczery sposób. Uchwyca te małe, codzienne elementy kobiecych rozterek, które zazwyczaj bywają pomijane, pomimo że to one najlepiej opisują to, co przeżywamy. Sama Aiko prezentuje się znacznie dojrzalej niż na poprzednich wydawnictwach, co więcej udało jej się uniknąć błędu, który popełniła na „Sail Out” – nie jest już tylko metafizycznym głosem z zewnątrz, który bez emocji odtwarza zapisany na kartkach tekst, ale znajduje się w centrum każdego z utworów, wyrażając całą paletę uczuć, o których śpiewa. Nie oznacza to, że zupełnie zrezygnowała z typowego dla siebie stoicyzmu – nadal mamy do czynienia z subtelnym i spokojnym wokalem, który w odpowiednich miejscach wychodzi z tych ram.

Wyjątkowy głos Aiko otrzymał bardzo spójną oprawę muzyczną. Płyta produkowana była pod opieką No I.D., do współpracy dziewczyna zaprosiła także m.in. Clams Casino i Thundrcata. Eteryczność aranżacji i łagodność melodii może sprawić, że na początku piosenki, które znalazły się na „Souled Out” zlewać się będą słuchaczowi w jedno. Jeśli damy jednak płycie więcej czasu, z łatwością dostrzeżmy niuanse i bogactwo instrumentów – użytych, by ułożyć czarujący soundtrack dla poezji Jhené.

Szczerze mówiąc, cieszę się, że na horyzoncie pojawiła się właśnie taka postać jak Jhené Aiko. Podkreśla ona z całą mocą, że warto słuchać tego, co ma do powiedzenia, że to, co odczuwa, ma znaczenie. Brak jej może charyzmy Janet Jackson, ma jednak niewątpliwy talent do celnego akcentowania zarówno tych silnych, jak i słabych stron kobiecości. Do tego nie sprzedaje muzyki jako dodatku do swojej seksualności. Dzięki temu łatwo się z nią utożsamiać i łatwo ją za to uwielbiać. Sama traktuję „Souled Out” dość osobiście, z jednej strony ze względu na okoliczności, w jakich często przyszło mi go słuchać, z drugiej jednak właśnie ze względu na przeuroczą warstwę liryczną.

Katarzyna Walas (19 listopada 2014)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także