Andrian Younge & Souls Of Mischief
There Is Only Now
[Linear Labs LLC; 26 sierpnia 2014]
Cykl popkulturowej mody zatrzymał wskazówkę na godzinie „lata dziewięćdziesiąte są cool” i przy całej naturalności tego zjawiska aż dziw bierze, że gatunek, który sporą część swojej tożsamości zbudował w oparciu na nostalgii za tym okresem, nie bierze w tym zjawisku większego udziału. Współczesny mainstreamowy hip-hop utożsamił relewancję - świętego Graala rapowej rodziny - ze stanem konta. Ciężko do tego stanu rzeczy dopasować rap lat dziewięćdziesiątych - dopieszczony technicznie, stosujący tak zapomniane techniki, jak storytelling czy złożoną, uliczną narrację. Joey Bada$$ i A$AP Nast wiosny nie czynią.
Również nie widać najazdu nazwisk z lat dziewięćdziesiątych - po części dlatego, że kto wyszedł zwycięski z tamtej dekady do dzisiaj cieszy się odpowiednim szacunkiem i mógł ruszyć dalej, a kto stał się irrelewantny, zawsze może liczyć na europejski hip-hopowy skansen, zapatrzony w tamtą dekadę jak w Dekalog. Wystarczy spojrzeć na nasz piękny kraj, który do dzisiaj hip-hop utożsamia właśnie ze Złotą Erą, a wszystko poza tym zostaje często opatrywane etykietką „techno” (sic!).
W przypadku wspólnej płyty Adriana Younge’a i Souls of Mischief nie ma desperackiego odkopywania chwalebnej dekady, mimo, że okładka albumu to hołd w jej stronę, a nad całością unosi się duch klasyków w rodzaju „Low End Theory” i „De La Soul Is Dead”. Producent, kompozytor i aranżer, który niedawno wyprodukował kapitalną płytę Ghostface Killah (a wcześniej m.in. soundtrack do Black Dynamite) zadbał o to, by bity samplujące soul, jazz i gospel, nie były czczymi odsyłaczami do Złotej Ery. Jego charakterystyczny styl, na który składa się kreatywne użycie wygrzebanych sampli, intrygujące, dalekie od boom-bapowej prostoty breaki i bardzo muzykalne, łamiące schemat kilku zapętlonych fragmentów aranżacje, to ewidentny bohater „There Is Only Now”. Niemal filmowa narracja w warstwie instrumentalnej znakomicie dopełnia świetne techniczne, grupowe nawijki Souls of Mischief. Co prawda wymiany wersów czasami wydają się archaiczne, jak np. w utworze tytułowym, ale bity, osadzone niejako poza kontekstem muzycznych epok, zupełnie zacierają takie wrażenia. Ten album to definicja konkretu - utwory rzadko przekraczają trzyminutowy czas trwania, zwrotki są gęste i skupione na założonych celach, a interludia, choć zawarte w sztampowej formie radiowego show (prowadzonego przez Aliego Shaheeda Muhammeda z A Tribe Called Quest, czyli znowu telefon z lat dziewięćdziesiątych), spinają wszystko w koherentną całość. Gościnny udział Snoop Dogga i Busta Rhymesa to drobne ozdobniki - żadnemu nie udaje się skraść utworów, w których występują.
„There Is Only Now” to album, który nie stara się zmieniać świata, ale również nie ogląda się na mody, unikając przy tym żądła nostalgii. To bardzo przemyślany, świetnie wyprodukowany rap, doskonała odtrutka na klony Drake’a i Chief Keefa, które zdominowały współczesny mainstreamowy rap. Adrian Younge gra we własną grę, dobrze, że ma szczęśliwą rękę do współpracowników.