Daniel Wilson
Young Rubbish [EP]
[Zap Records; 31 marca 2014]
Kim jest Daniel Wilson? Pitchfork o nim nie słyszał, na Allmusic znają kilku Danielów Wilsonów, jego akurat nie. Wydaje mi się, że szybko będą musieli nadrabiać zaległości, gdyż mieszkający ponoć gdzieś w Michigan singer/songwriter dysponuje nie tylko niesamowitym głosem, ale przede wszystkim talentem do tworzenia niebanalnych, niezwykle przebojowych piosenek, które sprawiają wrażenie emocjonalnych, delikatnych, zwiewnych, a jednocześnie imponują niezwykle przemyślaną, zwartą konstrukcją. Bujają w obłokach, stojąc twardo na ziemi. Na debiutanckiej EP-ce „Young Rubbish” pokazał, że wystarczają mu dwie minuty i czterdzieści sekund (dokładnie taki czas mają dwa zamieszczone na niej utwory, a trzeci trwa o sekundę krócej), by zabrać słuchacza na oniryczną wycieczkę, czyli rozleniwić, rozprężyć, odoczywistnić świat. Dźwięki „Please Dream Again” działają jak eter dietylowy, a potem już lecimy, spadamy, poruszamy się gdzieś poza czasem i przestrzenią. Soulowa balladowość, dream popowa emocjonalność, elektroniczna transowość połączona z liniami melodycznymi „tych Wilsonów” czy, jak stoi w notce na jego internetowych profilach, „dekonstrukcja indie-rocka” – wszystko to słowa, słowa, słowa. Sprawdźcie muzykę. Marcowe „Young Rubbish” oraz wypuszczony do sieci przed dwoma tygodniami singiel „Killed Ya” pokazują, że Daniel Wilson z pewnością jeszcze nie raz, nie dwa zmusi recenzentów do uprawiania językowej ekwilibrystyki, którą tak bardzo lubią, zamiast po prostu, po Bożemu napisać: „słyszał, że było piękne”.