Ocena: 6

How To Dress Well

„What Is This Heart?”

Okładka How To Dress Well - „What Is This Heart?”

[Domino/Weird Worls; 23 czerwca 2014 2014]

Zaczyna się dziwnie. Jak „taśmy” na Artura Russella – czyli pośmiertnie wydana kompilacja „Love Is Overtaking Me”, która ukazała tego wiecznego eksperymentatora w nowym świetle: w kowbojskim kapeluszu, z gitarą, wpatrzonego w tradycję jak w zachód słońca nad Appalachami. Zaskakujące dźwięki gitary akustycznej w otwierającym płytę How To Dress Well „2 Years On” sugerują nowy trop w twórczości Toma Krella – wątek singer/songwriterski. W momencie, gdy okazało się, że porządne R&B i muzykę taneczną może tworzyć każdy w domowym zaciszu niewielkim nakładem, a fala epigonów Night Slugs czy The Weeknd zalała rynek muzyczny, trzeba było znaleźć jakiś wyróżnik. Wybór padł na songwriting. Wykorzystał go James Blake, teraz śmiało czyni to How To Dress Well. Jak zauważa Paweł Klimczak, równie ważnym czynnikiem okazał się element ludzki. Jakby muzyka elektroniczna tak bardzo oddaliła się od żywej muzyki, że wymaga radykalnego powrotu do źródeł. Dość alienacji.

Rozmyte dźwięki z poprzednich albumów zostały tu wtłoczone w ramy bliższe muzyce pop. Utwory są rozciągnięte do granic możliwości, ale jednak czuć karcącą dłoń próbującą okiełznać całość. Narzędziem Toma Krella, mimo eksperymentów z gitarą czy pseudoorkiestrowością, wciąż jest jednak domorosłe R&B i w tej konwencji utrzymana jest lwia część „What Is This Heart?”. Zawsze widziałam How To Dress Well jako rewers Autre Ne Veut. Obaj wyrastają się z podobnego rdzenia, tworzą wariacje na temat dźwięków w duchu Miguela, Franka Oceana czy Ushera i osadzają je w kontekście melancholii, nerwu i obsesji. A jednak dzieli ich jedno - ekspresja. Krell z tego duetu wydaje się mniej dostępny i mniej oczywisty. Autre Ne Veut w tym swoim każdym wykrzyczanym, wysapanym i wydziwaczonym dźwięku spala się i nie zostawia miejsca na niedopowiedzenie. Krell to artysta metaforycznie oddzielony od słuchacza kurtyną, nieszukający kontaktu wzrokowego, typ aspergerowca. I o ile w najlepszych fragmentach płyty, jak „Words I Don’t Remember”, ta strategia się sprawdza, o tyle na mieliznach zaczynamy się nudzić, nie mogąc złapać emocjonalnego kontaktu. Zabrakło tu bardziej radykalnej selekcji materiału, te piosenki to tu się panu trochę rozbisurmaniły, panie Krell.

Ciekawe pomysły w rodzaju „Repeat Pleasures”, które puszcza oko do Haim i Blood Orange, giną w gąszczu perfekcyjnie wyprodukowanych piosenek, które różnią się tylko tekstami, a może i tylko tytułami. To muzyka naprawdę ładna, pozwalająca się zapomnieć, taka, którą nieraz chciałoby się wcisnąć do urojonego filmu o naszym życiu, ale momentami mocno przegadana. Jak na sesji u psychoterapeuty.

Marta Słomka (26 sierpnia 2014)

Oceny

Kasia Wolanin: 7/10
Wojciech Michalski: 6/10
Średnia z 2 ocen: 6,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także