Charli XCX
True Romance
[Asylum; 15 kwietnia 2013]
Przez ostatnie kilkanaście miesięcy zrodziła się interesująca grupka młodych dziewczyn, buszująca po mniej znanych wytwórniach i próbująca swoich sił w popie głównego nurtu. Recenzowaną przez nas kilka miesięcy temu Sky Ferrerię, szwedzki duet Icona Pop, MNDR oraz Charli XCX, możemy zaliczyć właśnie do tego drugiego obiegu mainstreamu (gdzieś na jego peryferiach sytuują się Kitty Pride, nieco groteskowe Marina And The Diamonds i Iggy Azalea), którego przedstawicielki prezentują bardzo zbliżoną ofertę hooków, produkcyjnych chwytów, inspiracji i piosenek w ogóle. Puśćcie „True Romance” wymieszane z tegorocznym self-titled Icona Pop, a nie rozpoznacie, kto wykonuje poszczególne numery. Zjawisko to ma w sobie nutę paradoksu, bo cała trójka dziewczyn usilnie stara się tworzyć muzykę jak najbardziej eklektyczną. I tak na „True Romance” usłyszymy 90'sowe refreny o smaku gumy balonowej („Take My Hand”), wybielone R'n'B czy flirty z twardą, parkietową elektroniką (intro „What I Like”). Charli najczęściej jednak zdradza inspiracje europejskim dancem i (szeroko rozumianym) głównym nurtem.
Jakkolwiek taki melanż stylistyczny na papierze wydawać się może arcyciekawy i oryginalny, tak w rzeczywistości debiutancki album brytyjki dobrych piosenek ma stosunkowo niewiele. Kuleje zwłaszcza druga jego połowa, gdzie zapamiętywalnych kompozycji jest jak na lekarstwo. Brak tutaj pomysłowości a'la AlunaGeorge, czy elegancji Jessie Ware. Nieopierzona Charlotte Aitchison darzy prostotę trochę zbyt dużym zaufaniem, co w rezultacie skutkuje pomieszaniem naprawdę bardzo dobrych pomysłów (wspomniane wcześniej świetnie skonstruowane, beztroskie „Take My Hand” czy znakomicie wyprodukowane „Grins”) z tymi chybionymi (nudnawa, wałkowana figura wokalna w „What I Like”, wylatujące drugim uchem „Black Roses” czy zupełnie bezkształtne „How Can I”). Z drugiej strony nie sposób odmówić „True Romance” produkcyjnego rozmachu, a samej Aitchison potencjału, który wywindował moją ocenę końcową o jedno oczko. Dziewczyna tak się garnie do sportu, niech ma na zachętę. Mam tylko nadzieję, że przy następnym wydawnictwie Charli da z siebie więcej, usprawni warsztat songwriterski i nagra popową płytę roku. Bo „True Romance” nią nie jest.
Komentarze
[13 maja 2013]
[13 maja 2013]