Lone
Galaxy Garden
[R&S; 30 kwietnia 2012]
Dwa lata temu, wraz z nagraniem utworu „Raptured”, Matt Cutler wymyślił siebie na nowo. Z sympatycznego epigona Boards Of Canada zmienił się w odnowiciela rave’owych patentów sprzed ponad dwudziestu lat. I od tego momentu chłopak jest bezbłędny. Okazało się, że wydany w listopadzie 2010 album „Emerald Fantasy Tracks”, który zdążył jeszcze zdrowo namieszać w niektórych podsumowaniach rocznych, nie był przypadkowym wystrzałem z armaty. Zeszłoroczna EP-ka „Echolocations” ciągnęła dalej w najlepsze temat radosnych, nielegalnych imprez, których Matt raczej pamiętać nie mógł. Ale też budziła niepokój, czy twórca znów nie znalazł sobie zbyt bezpiecznej niszy, gwarantującej prędzej czy później kolejne, coraz bardziej do siebie podobne nagrania. Ale jeszcze nie teraz.
Główną rzeczą rzucającą się w uszy w przypadku „Galaxy Garden” to jej maksymalizm. Cutler się nie pieści i wrzuca w niemal każdy kawałek tyle pomysłów, ile się da bez utraty spójności, zarówno pojedynczych numerów, jak i całego albumu. Nie trzyma się już kurczowo klasycznych beatów podpatrzonych u mistrzów gatunku. Czasami nawet porzuca standardowe 4/4, bawiąc się zmiennym metrum („Cthulhu”) lub łamiąc groove triolkowymi wtrętami („Lying In The Reeds”). Niszczy szybkimi i nieortodoksyjnymi zmianami akordów, nie zapominając o melodyjnych hookach. Analogowe i cyfrowe (te wszystkie dzwonki i pseudo-pianina) syntetyki, wymieszane w równych proporcjach, wzbogaca akustyczną gitarą Machinedruma („As A Child” i „Cthulhu”) i odgłosami natury (która stanowi chyba przewodni temat albumu). Zaprosił również po raz pierwszy wokalistów (Travis Stewart i Anneka).
Ze swoją wesołkowatą, ale i lekko rozmarzoną tanecznością, „Galaxy Garden” jest kolejną częścią tej samej historii, ale również imponującym pokazem postępów, jakie poczynił Lone jako kompozytor i producent. Niekoniecznie przełomową płytą w dyskografii autora „Ecstasy & Friends”, ale być może po prostu najlepszą do tej pory.
Komentarze
[23 grudnia 2012]