Ocena: 7

iTAL tEK

Nebula Dance

Okładka iTAL tEK - Nebula Dance

[Planet Mu; 22 października 2012]

Pamiętam swój pierwszy zachwyt nad kolażami Amona Tobina. Jego postmodernistyczne patchworki pobudzały moją wyobraźnię, choć szwy tych konstrukcji wystawały na tyle, że udawało mi się rozpoznawać oryginalne pochodzenie niektórych elementów (utworów). Dziś sam jestem dziadkiem, więc cóż mógłbym polecić swojemu przyszłemu wnukowi, jak nie twórczość Alana Mysona. Ów producent na tyle dojrzał artystycznie, że nie tylko umiejętnie scala swoją dźwiękową mozaikę, ale i roztapia jej szwy, wypuszczając koherentną zbitkę konfiguracji rytmicznych, krótkich próbek wokalnych i innego dobrodziejstwa, kojarzonego z elektronicznym inwentarzem.

Co prawda w przypadku popularnego iTAL tEKA fenomen tkwi nie tyle w samplingu (nie można obejść się bez tego terminu, przywołując wcześniej Tobina), co w wyborach produkcyjnych szablonów. Okazało się, że twórcze ADHD nie pozwala Brytyjczykowi obcować zbyt długo z jedną formułą i choć przeczuwaliśmy to już co najmniej od „Midnight Colour”, to dopiero „Nebula Dance” nie pozostawia w tej kwestii absolutnie żadnych wątpliwości. Tym samym utrapieniem dla krytyka (a jednocześnie urozmaiceniem dla słuchacza) przy nakreślaniu charakterystyki takiego albumu jest brak jednego punktu odniesienia, jakim przykładowo na początku kariery tego artysty był dubstep. Pierwsza rzecz, na jaką zwracamy uwagę, to bardzo szybkie tempo perkusji (do 160 bpm) – na żadnym z dotychczasowych LP Myson nie pracował na takich obrotach. Przez to paradoksalnie lata świetlne dzielą go od debiutanckiego „Cyclical”, a zaledwie centymetry od ostatniej płyty Machinedruma. Druga kwestia to właśnie wspomniana różnorodność rytmiczna. Zamiast zamykać swoją muzykę w hipnotycznych repetycjach, iTAL tEK stawia na karuzelę wzorów perkusyjnych. Ta krzywa stylistyczna przecina takie gatunki jak 2step, house, glitch, czy oczywiście dubstep. Ale jest jeszcze jeden ważny dla mnie element muzyki Mysona, który nieustannie pojawia się na jego produkcjach niezależnie od chłodu wskaźników na wykresie. To charakterystyczna głębia i przestrzeń utworów, uzyskiwana przez artystę za pośrednictwem m.in. klawiszy i przefiltrowanych wokali (towarzyszyła poprzednim wydawnictwom i pomimo zmian stylistycznych jest obecna także na „Nebula Dance”). W ferworze szybkiego tempa, gdzieś z tej matematyki hi-hatów, werbli, stóp i basów, wyłania się dekadencka aura, która przypomina nam, że nawet ekstatyczny taniec może wyrażać smutek i tęsknotę za czymś niezidentyfikowanym.

Rafał Krause (15 grudnia 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: krauseeeeeeeeeeeeeeeeee
[23 grudnia 2012]
stąd "przykładowo". racja, często bardziej nawet z dżukiem kojarzony, choć mniej więcej pojawił się, gdy popularność dubstepu była świeża, nieprzejedzona i jakoś tak mi się zawsze kojarzy
Gość: bolgeras
[22 grudnia 2012]
"brak jednego punktu odniesienia, jakim przykładowo na początku kariery tego artysty był dubstep." but, but, what about juke?

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także