Ocena: 4

Gruby Mielzky

Silny jak nigdy, wkurwiony jak zwykle

Okładka Gruby Mielzky - Silny jak nigdy, wkurwiony jak zwykle

[Szpadyzor Records; 12 października 2012]

To jeden z tych podziemnych kocurów, który od wielu lat zasługiwał na legal. Już od EP’ki z BennCartem kipiało od reprezentanta Starogardu Gdańskiego talentem, który wykiełkował w rap’n’rollowym Sekaku Liveband, a w ostateczności eksplodował na „Lavoramie” Ortegi Cartel. W międzyczasie życie go jednak nie oszczędzało – alkohol wziął górę, a zapowiadane projekty nie wychodziły poza studio. I tę płytę spisywano już na straty. A jednak – Gruby ogarnął życie. I „Silny jak nigdy, wkurwiony jak zwykle” wyraźnie pokazuje, jak to życie do tej pory wyglądało.

Mielzky straszy monotematycznością – paletę omawianych spraw zamyka tytułowy singiel, jedyny mocny punkt albumu. Szacunek dla matki, brat to brat, wróg to wróg i piona dla typa, który zamknął swój bar, by alkohol nie upodlił do końca. Tak się to mniej więcej zarysowuje – każdy kawałek to te same proste i sztywne zasady oparte na mocno osadzonym w ulicy kręgosłupie moralnym. A pomysłów na kawałki jak na lekarstwo. A jeśli już się zdarzają, to są albo po prostu słabe („X”), albo zwyczajnie oklepane („Najlepszy dzień”), albo – co najgorsze – Mielon kseruje sam siebie („Hip-Hop”). Jakby tego było mało, goście wcale nie pomagają, wcale nie ubarwiają, tylko równają w dół do poziomu gospodarza. Plus taki, że rzadko można posłuchać Gurala w klimacie innym niż ten, do jakiego nas przyzwyczaił, choć i tu wpadają typowe dla niego nic nie znaczące zbitki.

Pomijając treść, Gruby-raper przykuwa uwagę. Flow proste, ale równe, rytmiczne, w sam raz płynące po bitach Returnersów. A te na ogół takie, jakich można było się spodziewać. Czasem Little z Chwiałem skręcają w zadziwiające obszary, ale to bujający boom bap – ich wizytówka – wychodzi im zdecydowanie najlepiej. Spróbuj nie kiwać głową przy singlu tytułowym! Tyle że trudno abstrahować od treści. Zwłaszcza że Mielzky’ego długo miałem za naprawdę dobrego tekściarza. Dziś może i nawet silny, może i trochę wkurwiony, lecz przede wszystkim – monotematyczny. Przynajmniej wyjaśniło się, dlaczego trafił do Szpadyzora.

Maciej Blatkiewicz (6 listopada 2012)

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: shshsh
[8 listopada 2012]
a ja się zgadzam z Maciejem i dałbym nawet 3 :/
Gość: Rekfiestatinpacem
[7 listopada 2012]
po chuj te recki blok hopowe? Pan Ambrożewski & c.o. naprawdę mają w dupie co się stało z ich stroną? Ja rozumiem, że oni mają już po 30tce na karku i pracę na głowie, ale naprawdę lepiej byłoby nie publikować nic niż takie gówno.
Gość: m.blatkiewcz
[7 listopada 2012]
Poza tym, od "Umrzeć w super butach" minęło 6 lat, od ostatniego Sekaku 4 lata, od Lavoramy 3 - naprawdę uważasz, że moje postrzeganie muzyki przez ten czas się nie zmieniło, że dalej polecam i propsuję epkę z BennCartem? Serio uważasz, że dziś podpisuję się rękoma i nogami pod tym, co pisałem w wieku jakichś 15-16 lat?

Ale nie zmienię zdania, że w czasach Sekaku Mielon wykazywał się większą kreatywnością, wystarczy posłuchać "Greatest Hits" czy "Złej Karmy". Tematyka mniej więcej ta sama (choć "Niemy krzyk", czy "Zamykam oczy" się wyłamują), ale podana ciekawiej i mniej prostolinijnie.
Gość: m.blatkiewicz
[7 listopada 2012]
Zmienił - wydał płytę długogrającą. Kto by pomyślał, że na LP będzie nawijał wciąż o tym samym.
Gość: hejter
[7 listopada 2012]
potwierdza sie ze jarasz sie tym czego nie rozumiesz, mielon nie zmienil niczego w swoim rapie od czasow kiedy polecales go wszedzie, NICZEGO. tylko po to by teraz zarzucic mu to jako wadę. gratuluje serdecznie w chuj. wracaj sluchac bisza
Gość: m.blatkiewicz
[7 listopada 2012]
oczywiście
Gość: blx
[7 listopada 2012]
ze niby szpadyzor to wg Ciebie - monotematycznosc?
Gość: panicz
[7 listopada 2012]
z pierwszego spuszczacza do naczelnego hejtera blisko widzę. Kseruje sam siebie, durnota, odsyłam do terminu FOLOW UP. Banda gimbusów nagle odkrywa hasło monotematycznosć i wrzuca je wszedzie, ale niestety - ten album sie broni. szczeroscią.
Gość: m.blatkiewicz
[6 listopada 2012]
Mielzky po feacie na Ortedze zyskał spory fame, były duże oczekiwania przed jego legalem, niestety zupełnie się nie spełniły - stąd recenzja.
Gość: alex
[6 listopada 2012]
Nie do końca rozumiem jaki jest cel recenzowania przeciętnych wydawnictw niszowych wykonawców i dowodzenia, że są przeciętne

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także