Ocena: 7

Efterklang

Piramida

Okładka Efterklang - Piramida

[4AD; 24 wrzeœnia 2012]

Uwielbiam płyty z rozbudowaną opowieścią w tle. Ekipa Efterklang, czyli duńskie trio (przed niedawnym odejściem perkusisty Thomasa Husmera – kwartet) pod przywództwem wokalisty Caspara Clausena wybrała się w podróż do Piramidy – ale bynajmniej nie tej egipskiej, lecz podbiegunowej, norweskiej wsi o nazwie Piramida na wyspie Spitsbergen. Doświadczenie odludzia otoczonego z trzech stron morzami (Arktycznym, Norweskim, Barentsa) okazało się przeżyciem pozostawiającym niezbywalne piętno na twórczości muzyków – przyjmijmy taką interpretację, jeżeli to właśnie LP „Piramida” ma być bezpośrednim przełożeniem wyprawy na sztosy.

Muzyka Efterklang sprawia wrażenie przemyślanego i świadomego twierdzenia o świecie. Doskonała czytelność, przejrzystość dorównująca jesiennemu pogodnemu porankowi, każda piosenka jest jak akwaforta kreślona kryształkami lodu. Nawet hałas przelatującego nad nami helikoptera nie mąci spokoju tych piosenek. Świat według Efterklang to indyferentne bezdroże naszpikowane ludzkimi przypadkami, zaaranżowane w nieco art-popowej manierze, z lekką dozą elektroniki i flirtem z orkiestracją, co stanowi umiejętny powrót do czasów sprzed „Magic Chair”. Sporadycznie usłyszymy sekcję instrumentów dętych, najczęściej zaś zapętlone melodie na Wurlitzerze i syntezatorach (wszystkie w świetnym wykonaniu Nilsa Frahma, który btw nie imponuje w tym roku na swym solowym albumie). Piosenki przepełniają efekty perkusyjne: ksylofon, czelesta (Frahm) czy inne, niczym cymbałki Reicha minus minimalistyczna repetycja. Zbiór stuków przywodzi na myśl zabawny obraz dźwiękowców zespołu opukujących opuszczone rurociągi i metalowe konstrukcje w porzuconych kopalniach i stacjach badawczych Spitsbergenu. Konkretnego field recordingu doświadczymy niestety jedynie w „Dreams Today”. Wokalista pozwala sobie na frazowanie a’la Chris Martin, z firmową rezerwą podszytą umiejętnie krytym emocjonalnym zaangażowaniem w przedmiot tekstu – znamy to z Coldplay.

Słuchanie „Piramidy” wygładza zmarszczki i poprawia metabolizm, przede wszystkim zaś wprowadza wewnętrzny spokój, bez względu na to, czy akurat w tle tli się zwiewna melodia, czy może właśnie dokonuje się zmiana rytmu i dynamiki na mocniejszą, szybszą, czy też wkracza mostek z eksplozjami trąbek i żeńskiego chóru. Nic nie wybija z odczucia chłodnego spokoju. Piosenki Efterklang jak permanentny Wrigley’s Spearmint w ustach.

Michał Pudło (10 października 2012)

Oceny

Michał Pudło: 7/10
Średnia z 1 oceny: 7/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: blaraka
[10 października 2012]
weźcie używajcie czasem tej wikipedii zanim coś napiszecie:
http://en.wikipedia.org/wiki/Pyramiden

swoją drogą już \"wieś\" na spitsbergenie to już dobry dowcip :))
Gość: Jacek
[10 października 2012]
Fajne, recenzja idealnie oddająca klimat tej płyty, niby nic ale oprócz nowego grizzly bear słucham tego na okrągło, to i to wrilleys spearmint w ustach :)

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także