Grimes
Visions
[4AD; 11 marca 2012]
Projekt Grimes na pewno doskonale wpisuje się w katalog zasłużonej wytwórni 4AD, w barwach której sukcesy święciło przed laty Cocteau Twins i Dead Can Dance. Te wspaniałe, wielkie zespoły na pewno znane są Claire Boucher, której folkowo-gotyckie, bajkowe brzmienie na swoje korzenie w najzacniejszych klasykach 4AD. Ale muzyka Kanadyjki to też przekrój na wskroś współczesnych trendów, jakie zajmują megabajty blogosfery. W Grimes spotykają się Zola Jesus, Maria Minerva, Bat For Lashes, Grouper i inni. Warto jednakże zaznaczyć, że każdy z wymienionych wykonawców pokusił się o ciekawsze rzeczy niż sympatyczna panna Boucher na swojej nowej płycie.
Kanadyjce nie można odmówić osobliwej urody, zarówno jeśli chodzi o całkiem oryginalny image, jak i pomysł na własną twórczość muzyczną. Ten gotyk Claire jest w gruncie rzeczy jednak dość słoneczny, bardzo młodzieńczy i nie tak szlachetny jak choćby Niki Rozy Danilovej. „Visions” nieszczególnie spodobało się polskiej krytyce, która Boucher odsądziła od czci i wiary za ponoć rozmyty pośród topornych dźwięków infantylnie dziewczęcy wokal. Faktycznie w wielu miejscach Kanadyjka zbyt daleko odpływa w próbach uczynienia ze swojego głosu kolejnego mistycznego, instrumentalnego ozdobnika dla electro-popowych podkładów, osiągając efekt bardziej komiczny niż kosmiczny, ale jakoś zgrabnie wpisuje się to w klimat „Visions”.
Ja bym się bardziej przyczepiła do czegoś innego niż wokal uroczej Claire. W teledysku do „Oblivion” wokalistka prezentuje się jako słodka, energiczna, roztrzepana małolata i niestety taka pozostaje na całej płycie. Odnoszę wrażenie, że Boucher w ogóle nie kontroluje tego, co się na „Visions” dzieje. Narzuciła sobie dość konkretną, prostą rytmikę i tam, gdzie jest w stanie wybronić się cudnym współistatnieniem jej dziecięcego wokalu z celowo kanciastym podkładem („Oblivion”, „Genesis”, „Be A Body”) wypada nie tylko znośnie, ale i bardzo fajnie. Tam, gdzie oczywisty rytm ustępuje chwilami miejsca nieco mniej czytelnym elementom, a głos Claire chaotycznie pędzi na oślep, utwory Grimes zaczynają ocierać o coś zdecydowanie trudniej przyswajalnego i po prostu dziwacznego.
Chodzi chyba o to, że Claire miała zbyt dużo pomysłów na pierwszy album nagrywany dla naprawdę dużego labela, bo na poprzednich płytach wszystko było jakoś bardziej poukładane (pozbawione presji?). Jej wokal ma zupełnie inne, bo folkowe predyspozycje, choć Kanadyjka radzi sobie też całkiem sensownie w electro-popowych schematach. Jednak Grimes stara się poskładać w jedną całość tak odległe inspiracje jak r’n’b, pop, gotyk, eletronikę i coś z każdego wykonawcy, który Claire przyjdzie akurat na myśl. Stąd w dużej mierze zapewne „Visions” zostało opanowane przez chaos i bałagan, stając się albumem – sympatycznym, dziewczęcym wybrykiem, a niekoniecznie w pełni świadomym, przemyślanym dziełem artystycznym.
Komentarze
[27 lipca 2012]
[20 marca 2012]
[20 marca 2012]
[20 marca 2012]
[20 marca 2012]
[19 marca 2012]