Ocena: 6

Supersilent

10

Okładka Supersilent - 10

[Rune Grammofon; 23 sierpnia 2010]

Po statycznej i nieciekawej „9” norweskie trio wydało kolejny album daleki od oczekiwań, jakie można by wobec tej grupy posiadać. Po dezercji perkusisty zespół ma wyraźny problem z określeniem sobie nowej drogi – niezdecydowanie próbuje przecierać nowe szlaki, jednocześnie bez większej wiary wykorzystując stare triki. „10” jest kompromisem: brzmienie zespołu poddane zostało destylacji, wzbogacone o fortepian i skierowane na ścieżki doom-jazzu. Mrok kreują głównie głębokie drony generowane przez Deathproda. Wsparcie stanowi jedynie cichy śpiew trąbki i fortepianowe dysonanse. Minimalizm ma swoje uroki, ale tutaj forma ta została nieco nadużyta. Do tego niepodrabialne dotąd brzmienie zostało mocno zubożone, a fortepian uczynił je banalniejszym, czyniąc niektóre fragmenty utworów – o zgrozo! – wręcz ckliwymi. „10” byłaby świetnym soundtrackiem, niestety bez wsparcia dodatkowych bodźców z obrazu, nie niesie ze sobą wystarczającego przekazu.

Jeżeli jednak jest tak źle, to dlaczego jest tak dobrze? Bardzo delikatna tkanka dźwięków tworzy momentami wręcz rewelacyjną atmosferę: upaja smutkiem, epatuje zagubieniem i samotnością, straszy ciemnymi zakamarkami. To bardzo cicha płyta, co wymusza skupienie na wszystkich kruchych motywach, chłodnych, sennych i wyblakłych jak poranek, podczas którego piszę te słowa. To wystarcza, żeby wypełnić 40 minut, ale warto zwrócić uwagę, iż jest to najkrótsza płyta Norwegów, a jednocześnie zawierająca największą ilość utworów – niektóre z nich trwają niewiele ponad minutę. To porównanie najlepiej chyba pokazuje niedostatki twórczej inwencji, od której poprzednie nagrania grupy pękały w szwach. W tym roku mają ukazać się kolejne dwa albumy Supersilent, z nagraniami pochodzącymi z tych samych sesji, co utwory zawarte na „10”. Czasem warto się zatrzymać, złapać oddech i poczekać, aż pomysły zaczną znowu tłoczyć się w głowie. Do tego zajęcia dziesiąty album Norwegów nadaje się akurat znakomicie.

Mateusz Krawczyk (19 listopada 2010)

Oceny

Mateusz Krawczyk: 6/10
Piotr Wojdat: 6/10
Tomasz Łuczak: 3/10
Średnia z 3 ocen: 5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: Koper
[22 lutego 2019]
A ja uwielbiam ta płytę. Jest absolutnie rewelacyjna 9/10
Gość: Jacek Sawicki
[18 września 2012]
Nie rozumiem? Nie może być pięknie? Bo jest. Po prostu
Gość: Jar
[22 listopada 2010]
Brzydko pachnie "krystalicznym" ECM-em, oj brzydko.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także