Ocena: 5

Kumka Olik

Podobno nie ma już Francji

Okładka Kumka Olik - Podobno nie ma już Francji

[Universal; 27 maja 2010]

„Jedynkę” podsumowałem słowami, że to słaba, lecz obiecująca płyta. I faktycznie. Kto by się spodziewał, że po „Zaspanych poniedziałkach” i dziesięciu zrzynkach z new rock revolution młodzi Wielkopolanie zaserwują nam album tak eklektyczny. „Podobno nie ma już Francji” w kategorii rozpiętości stylistycznej może rywalizować z krążkami Kolorofonu czy The Car Is On Fire, choć jest zawsze jeden wspólny mianownik dla wszystkich piosenek – INDIE. Pokaż mi drogę do Indii / Powiedz jak można tam dojść / Pokaż mi drogę do Indii / Czy to daleko stąd? – autoironicznie śpiewa Mateusz Holak w kawałku „Indii”, żywcem wyjętym z debiutu Vampire Weekend. „Niedojrzałość” kseruje z „Time To Pretend” MGMT, tytułowy kawałek to 90s imitujące 60s jak zwykli to robić britpopowcy, „Jak mnie kochasz to mnie puść” wpada w manierę Yeasayer. Jawny hołd (spójrzcie chociażby na tytuł) dla The Smiths, „Zabierz mnie, zabierz mnie stąd” rozpoczyna się riffem jakby wprost wyjętym z „Księgowych i marynarzy” Much. A to tylko połowa płyty!

(„Na Placu Wilsona” to jedyny oficjalny cover – w ten sposób Kumka Olik kłaniają się ojcu braci Holaków, byłemu liderowi Malarzy i Żołnierzy, niegdysiejszych luminarzy Krajowej Sceny Młodzieżowej. Ta w oryginale proto-pidżamowa, ale fajna, nieco jangle’owa piosenka zostaje tu po prostu sprawnie odegrana. Nota na marginesie: Jeśli nigdy nie byliście na Placu Wilsona w stolicy – sam plac i jego okolica należą do najładniejszych, najbardziej romantycznych miejsc w Warszawie, a jego opis w tekście piosenki nie ma oczywiście nic wspólnego z rzeczywistością. Co istotniejsze, każdy kto pochodzi z Żoliborza wie znakomicie, że wymowa Łilsona, nie mówiąc o nadgorliwym Łylsona automatycznie demaskuje cudzoziemca. Tradycyjnie od dziesięcioleci nazwę tę wymawia się bowiem zgodnie z pisownią – Wilsona. Gdy przygotowywano otwarcie stacji metra Plac Wilsona, Żoliborzanie stoczyli walkę o to, by lektor w wagonach wymawiał nazwę zgodnie z lokalną tradycją).

Jednocześnie od strony brzmieniowej obcujemy z być może najbogaciej wyprodukowanym polskim albumem indie od czasu „Lake & Flames”. Praca Marcina Borsa przy „Notorycznych debiutantach” mogła być ogromnie efektywna, ale to, co robi tu Tomasz Bonarowski, jest dodatkowo efektowne. „Podobno nie ma już Francji” staje się w ten sposób drugim biegunem monotonnej „Jedynki” – nawet gdy większość kompozycji nie dorasta do rozbudowanych, multiinstrumentalnych aranżacji i klarownych, rasowych barw poszczególnych partii, słucha się tego albumu z pewną przyjemnością. Realnym mankamentem okazuje się chrypliwy wokal Mateusza Holaka – frontman Kumki dysponuje wciąż zdecydowanie zbyt wąską paletą ekspresji i barw, by mogła udźwignąć tak zróżnicowany materiał. Morrisseyowskie o-o! o-o! o-o! czy falsety a la MGMT wypadają sztucznie i nieprzekonująco. Oczywiście ktoś mógłby się też przyczepić, że zespół zupełnie nie ma własnego stylu, ale jak na razie obraca to w atut – zupełnie nie wiadomo, jak będzie brzmiała ich kolejna płyta. Ta druga jest zupełnie przyzwoita.

Kuba Ambrożewski (30 maja 2010)

Oceny

Średnia z 1 oceny: 0/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: pepe
[23 listopada 2010]
Oni tylko umią zrzynać muzykę od innych kapel. Pamiętam jak jeszcze przed wydaniem 1 płyty mieli taki skserowany plagiacik \"You Only Live Once\" Strokesów, potem usuwali filimki z youtuba z tym plagitem, klauny. Widzę, że dalej nic się nie zmieniło, rżną na całego...
Gość: Piżmak
[27 września 2010]
Czekam aż zaczną eksperymentować z elektroniką ;].
Polska rockowa polucja 2010.
Jebać psy i gumkę olik też.
Gość: zdunek
[25 września 2010]
jak można uznawać te utwory na hołdy to ja nie wiem. toć to zwyczajne rżnięcie demaskujące brak własnego stylu. jak pięknie rapuje nam firma - można złapać "grubego nerwa", kiedy w "zabierz mnie stąd" holak chce być bardziej morriseowski niz sam morrisey. ło -oo-oo-oo
Gość: księgowy malarz z marynarki wo
[26 sierpnia 2010]

Muchy i Kumka Olik jako gwiazdy polskiej muzyki rockowej - pora umierać.
Gość: ru
[21 lipca 2010]
nie mają jako tako swojego własnego stylu, możliwe że wzorują się na tych wszystkich powyżej wymienionych grupach, ale jakiś potencjał w nich jest. płyta inna niż pierwsza, mnie pozytywnie zaskoczyła, wokal monotonny i faktycznie nienaturalny czasem, ale brzmienia bardzo na tak. i ogólnie na plus.
Gość: Strancl
[9 lipca 2010]
Fajna recka, lepsza niż płyta. I autorska.
kuba a
[8 lipca 2010]
Ładnie się pan przedstawił przed milionami słuchaczy.
Gość: MUZYK
[8 lipca 2010]
Autor jest pojebaną ciotą, czytałem i nie wiedziałem czy zrzygać się ze śmiechu, czy zesrać z płaczu...
Gość: Adu
[30 czerwca 2010]
Moim zzdaniem bardzo dobra płyta, inna niż poprzednia.
Gość: Teemu
[5 czerwca 2010]
Jedna wielka dupa. Bardiej irytującego zespołu ze świecą szukać
Gość: Pi
[5 czerwca 2010]
... czemu muszą się odwoływać do czegokolwiek, być jak ktoś lub grać jak ktoś, nie mogą po prostu grać swojego?! odpowiadam; nie mogą, bo podpisali kontrakt w myśl którego stali się produktem, ładnie opakowanym odpowiadającym na zapotrzebowania rynku ... odkąd zacząłem mocniej penetrować zasoby "myspace" widzę ile wartościowych młodych kapel próbuje się przebić bezskutecznie do szerszej publiczności to takie "kumkopodobne" produkcje wzbudzają raczej uśmiech i pewnego rodzaju zażenowanie bo co by było gdyby inne młode zespoły tez miały takie "plecy" ... płytę przesłuchałem, nie kupiłem ... obaczymy jak poradzą sobie z tym materiałem na koncertach ... tia
Gość: trolololo
[3 czerwca 2010]
Plac Łylsona, HAHAHA
Gość: bruno
[1 czerwca 2010]
plyt kiepska i dlaczego nie spiewja o gejach???
Gość: marcin z
[31 maja 2010]
Czego oni chcą od Madame?:(
Gość: Paweł
[31 maja 2010]
Bardzo dobra płyta i - przede wszystkim - po polsku. Fajne brzmienia. KA - jak widać w recenzji tej i innych - dostrzega zrzynanie i zrzynanie. I jeszcze zrzynanie. Współczuję takiego pojmowania muzyki.
Gość: lifeiswhatyoumakeit
[31 maja 2010]
po wstepnym zapoznaniu sie z zawartoscia albumu na kumkaolikowym myspace dochodze do wniosku, ze to taki tribute dla muzyki ostatnich dwoch lat, powyzsze skojarzenia Kuby pokrywaja sie z moimi. no i niestety, ale nie jest to plyta, do ktorej sie bede wracac po latach. mile, acz jednorazowe
Gość: Pedro
[31 maja 2010]
Dawno nie słyszałem tak dobrej polskiej płyty! Przede wszystkim za szczerość - i w tekstach, i w muzyce. Dla mnie to już teraz album roku
Gość: smith
[31 maja 2010]
chłopaki lubią odwołania. nie dość, że do smiths, a wcześniej do joyów nawiązywali w nazwach utworów, to jeszcze tytuł płyty, to nic innego jak odnośnik do madame. wcześniej nabijałem się z nich, i pamietam dobrze pełną dumy minę chłopczyka-wokalisty, puszącego się pośród widowni (i tak nikt o nie zauważył) na jakimś koncercie offa, ale ten singielek nawet średni jest.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także