Ocena: 6

Svetnik

Blueprint [EP]

Okładka Svetnik - Blueprint [EP]

[własnym sumptem; 17 stycznia 2010]

Nie będę nikogo oszukiwał – jestem stary. To poczucie pogłębia jeszcze świadomość obcowania z muzyką ludzi, których nastolęctwo wypadło w trakcie narodzin Web 2.0. Lista zdolnych 18-latków, którzy wypuścili już EP-ki z intrygującą muzyką wciąż rośnie – a mieści bardzo różnorodnych producentów – od Pogo po Jamesa Blake’a. Pokolenie wychowane na chłonięciu zasobów internetu wypracowało sobie zupełnie nowe rite de passage, które polegałoby na przetrawieniu i oswojeniu tego, co się pochłonęło – w najróżniejszych formach. Muzyka jako byt niejako skrojony pod istnienie Sieci jest najbardziej powszechnym dobrem kultury, stąd nie powinno dziwić, że dla wielu dzisiejszych nastolatków z jakimkolwiek talentem wejściem w dorosłość jest upublicznienie przynajmniej kilku kawałków, które jakoś oddają to, co zostało w nich podczas surfowania. Mogą to być rzeczy o spójnej wizji (jak w przypadku Pogo, choć i tutaj czynnikiem łączącym wszystkie utwory nie jest ich struktura, a wspólne źródło sampli), ale równie dobrze zestaw kawałków będących katalogiem współczesnych brzmień. I tak właśnie jest ze Svetnikiem.

Ten urodzony w Bułgarii, a zamieszkały w Berlinie młodzieniaszek tworzy, z grubsza ujmując, instrumentalny hip-hop, co już powinno spowodować nielichy ziew nudy wśród audytorium, ale proponowałbym jeszcze na moment wstrzymać konie. „Blueprint” pomimo niezbyt fortunnego tytułu (widać Svetnik inwencję przesunął z semantyki na muzykę) zawiera mały przewodnik po obecnej muzyce skoncentrowanej wokół tempa 94 BPM. To stylistyczne rozedrganie można zrzucić na karb poszukiwań własnego stylu, jakie zazwyczaj towarzyszą młodym twórcom, albo podpiąć pod modne niegdyś słowo eklektyzm (czego ironiczne potwierdzenie znajdziemy w tytule utworu „I’m So Eclectic”) – naturalną konsekwencję dorastania z bezgranicznym źródłem muzycznej edukacji, jakim niewątpliwie jest Sieć. Tak, czy owak, mamy do czynienia z trzynastoma zgrabnie wyprodukowanymi numerami, których inspiracje są czasami zbyt jawne. Słucha się tego naprawdę przyjemnie, począwszy od otwierającego EP-kę „Hush”, w którym słychać echa Nosaj Thinga (szczególnie, gdy tło bitu zaczną zapełniać ambientalne plamy), a skończywszy na szalonym „Monkey Business”, które swoim syntezatorowym posmakiem przypomina hip-hopowe oblicze wytwórni Hyperdub. Podobnie jest z „I’m So Eclectic”, które wydaje się być definicją przystępnej odmiany wonky, z pociętymi bębnami i syntezatorami odsyłającymi w erę 8-bitu. Żeby nie było jakoś zbyt futurystycznie, Svetnika za mocno pcha w stronę trueschoolowych klimatów i tych kilka bitów, które rażą zachowawczością (teraz audytorium może ziewnąć) psuje ogólny odbiór EP-ki. Nie jest tak, że to są numery słabe. To porządny hip-hop oparty na jazzowych samplach, ale brakuje na nim jakiegoś dobrego MC, żeby zainteresować słuchacza – „Deadringer” ma już swoje lata i nie ma sensu go wskrzeszać. Na plus wyróżnia się „My Daydream” z niejaką Shuanise, która wyśpiewuje piosenkę w klimacie ostatnich dokonań The Foreign Exchange. Svetnik powinien sprosić wokalistów do studia, bo „Blueprint” zbyt często ociera się o klimaty dziesiątek beat-tape’ów, jakie zalewają Internet, a ma potencjał, by być czymś więcej. Na jego korzyść na pewno przemawia dobra produkcja i znawstwo w dawkowaniu pomysłów, z drugiej strony – dużo tu zachowawczości, która tamuje dostęp do pełni talentu Svetnika. „Blueprint” pomimo tej nielichej ostrożności (z młodzieńczą fantazją wygrał szacunek do formy) jest EP-ką, od której trudno się oderwać, głównie przez dobór sampli i patentów, które wywołują znaną reakcję – posłucham jeszcze raz, ale nie pytaj mnie czemu.

Svetnik swój rite de passage miał za sobą jeszcze przed „Blueprintem” (EP-ka „Lo.Fi Stuff”), ale dopiero na nim czuć, że w dorosłość wkroczył kolejny dzieciak, dla którego Internet jest czymś więcej niż kopalnią darmowego porno. Pomijając zachowawczość (która swoje źródła – paradoksalnie – też może mieć w nastoletnich poszukiwaniach, jako trzymanie się pewnych poznanych konwencji), „Blueprint” przykuwa uwagę na przynajmniej kilkanaście odsłuchań i choć brak tu utworu z osiemnastką w tytule, ten młody berlińczyk sprawił, że znowu zacząłem pracować nad wehikułem czasu.

Paweł Klimczak (15 marca 2010)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Paweł Sajewicz: 5/10
Średnia z 2 ocen: 5,5/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także