Twilite
Bits & Pieces
[Electric Eye Records; 24 stycznia 2009]
Jakieś sto lat temu Twilite umieścili na forum Screenagers link do swoich pierwszych produkcji. Grali jeszcze wtedy na dwóch podwórkach, ale już w sierpniu 2006 Paweł Milewski i Rafał Bawirsz znaleźli się w Dublinie i już na emigracji rozwijali swój zespół. A teraz proszę: wydali właśnie debiutancką płytę z ładnym artworkiem i takim też brzmieniem.
Nie zmienili się przez te wszystkie lata zbyt radykalnie. Ich granie od początku umiejscowione było gdzieś w twórczości Nicka Drake’a i Elliotta Smitha – akustyczne, melodyjne smuty, skądinąd pozbawione geniuszu dwóch młodo zmarłych artystów. Za to pewnej samoświadomości mógłby im zazdrościć niejeden. Producenci, bracia Kapsa, znani wcześniej z kompletnie odmiennych Something Like Elvis czy też Contemporary Noise Quintet, nadali tej muzyce brzmienia wręcz stworzonego do nocnej audycji dla dziewczyn, które chciały się zabić, ale nadeszła pierwsza w życiu sesja. Swego czasu podobny album nagrał Jose Gonzalez. Jego „Veneer” było właśnie takie. Z jednej strony melancholijne, a z drugiej – można było przez cały dzień słuchać tej płyty, nawet nie zauważając, że w tle coś brzdęka.
Nie jest to żaden dyshonor dla piosenek z tej płyty. Nie można im nic wielkiego zarzucić, trudno też specjalnie pochwalić. Kings Of Convenience, Radiohead z okresu „The Bends”, wreszcie Twilight Singers – subtelne, ale wyraźne nawiązania do twórczości tych zespołów pozwalają Twilite utrzymywać się przez cały czas trwania płyty na powierzchni. Wyróżnia się przede wszystkim „Disobey”, które znalazło się na składance „Offensywy” i było tam jednym z najlepszych utworów, zaraz po piosenkach Kolorofonu i Marcinery Awarii. Powyżej szóstki wzlatują też opener „Take What You Want” i eteryczne „All I Need”.
Mam takie poczucie, że prędzej zapomnę o tej płycie niż o zespole. Twilite jest interesującym i miłym zjawiskiem na polskiej scenie, ale ten album jest tak oczywistą emanacją tego zespołu, wszystko jest na nim w zasadzie oczywiste, w zasadzie jak kropka na końcu zdania. I za ten brak niespodzianek – punkcik mniej.
Komentarze
[12 marca 2009]
[10 marca 2009]
[10 marca 2009]