Ocena: 6

Telefon Tel Aviv

Immolate Yourself

Okładka Telefon Tel Aviv - Immolate Yourself

[BPitch Control; 20 stycznia 2009]

Nowa płyta formacji Telefon Tel Aviv ukazuje się po dosyć długiej, bo pięcioletniej przerwie. „Map Of What Is Effortless” w połowie dekady było bardzo przyjemnym albumem, jakby starającym się przekształcić IDM-owe konstrukcje w coś bardziej przystępnego i „mniej zdehumanizowanego”, jak można by przeczytać w „Teraz Rocku”. Ale lata leciały, w międzyczasie revival muzyki z lat 80. rozkręcił się pełną parą i jest teraz w praktyce podstawą większości hitów rozkręcających modne indie-klubowe potańcówki.

Ludzie z grupy Telefon Tel Aviv doskonale widzieli co się dzieje i zgodnie z duchem czasów dokonali konwersji swojej muzyki w taki sposób, aby pasowała do „tego, co się dzisiaj gra” – co w epoce afirmacji popu rzecz jasna nie może być żadnym zarzutem. „Immolate Yourself” to ogólnie rzecz biorąc synth-pop; album opiewa duch New Order czy Cut Copy (czyli New Order), jak i innych artystów poruszających się mniej więcej w takiej stylistyce. Właściwie w każdym utworze można bez trudu zauważyć kolor, jaki przybiera kameleon (i to już słuchacz wybredny jak najbardziej może uznać za problem) – „M” czy „Stay Away From Being Maybe” to Depeche Mode z przełomu dwóch poprzednich dekad, wspomniani wyżej australijscy królowie parkietów pojawiają się w utworze otwierającym płytę czy „You Are The Worst Thing In The World”, choć tu trzeba przyznać, że to utwory co najmniej dobre. „Helen Of Troy” po części atakuje Kraftwerk, a po części żeruje na kanciastej stylistyce electroclashowej. Tym niemniej warto dodać, ze album, choć mocno odtwórczy, jest na całkiem wysokim i wyrównanym poziomie. Może koniunkturalizm, ale jednak nieźle skrojony.

I tylko szkoda, że to prawdopodobnie ostatni album formacji. Między pierwszym odsłuchem „Immolate Yourself” a złożeniem do publikacji tego tekstu przyszła wiadomość o śmierci Charlesa Coopera, prawdopodobnie samobójczej. Nie tak miała się kończyć ta recenzja.

Dariusz Hanusiak (18 lutego 2009)

Oceny

Wojciech Michalski: 8/10
Dariusz Hanusiak: 6/10
Łukasz Błaszczyk: 6/10
Piotr Wojdat: 5/10
Średnia z 5 ocen: 6,4/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 
Gość: aaa
[18 lutego 2009]
wszytkie chwyty dźwieki znane itd. ale jak tego się miło słucha! pierwsze 3 czy 4 utwory miody jak dla mnie razem z you are the worst.. panowie podarowali nam taki popowy album, którego się słucha bez zażenowania i mimo tego klimatu 80' nie wieje nudą...a! bo poza samym brzmieniem jest w tym coś więcej.

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także