Ocena: 7

Kelley Polar

Chrysanthemum [EP]

Okładka Kelley Polar - Chrysanthemum [EP]

[Environ; 21 maja 2007]

„Wszystkie dobre rzeczy, które zrobiłem, wynikają prawdopodobnie bardziej z błędów niż kreatywnej innowacyjności”, powiedział raz Kelley Polar, robiąc świadomą – bądź nie – aluzję do jednego z listy ponad stu dylematów Briana Eno i Petera Schmidta. Ależ pieprzy, można by pomyśleć słuchając tego, co nowojorczyk majstruje na swoich płytach, z nieskazitelnie krystalicznym disco dla wrażliwych studentów. W skrócie, chroniąc uczuciowe, szeptane liryki przed inwazją loopów 80sowych syntezatorów i laptopowego pulsu chirurgicznie ciętych bitów, Kelley owija ludzki pierwiastek swojej muzyki ciepłym szalikiem, wynosząc ją raptem pół piętra wyżej niż soundtrack do miłości w igloo.

Wynurzenie się Polara na powierzchnię wraz z debiutanckim „Love Songs Of The Hanging Gardens” zbiegło się w czasie z revivalem twórczości niejakiego Arthura Russella, świętej pamięci od lat piętnastu. Obaj klasycznie szkoleni (Russell na wiolonczeli, Polar na altówce), zdają się pozostawać w nieformalnym, duchowym porozumieniu. Kelley od początku śmiało sięga po rozwiązania russellowskiego sypialnianego disco, inspirując się pobocznie Quincy Jonesem czy Scritti Politti, by przemilczeć kolorowy peleton Tour de Electronica. Efektem był wypuszczający się w pościg za „Last Exit”, wspomniany już wyżej pierwszy album, a teraz EP-ka, w charakterze przedsmaku przed złym bliźniakiem debiutu.

Funkcjonujący niemal na prawach rytmu, repetowany przez cały czas trwania utworu przyspieszony oddech sygnalizuje pewną tajemnicę „Chrysanthemum”. Wątpliwości nie rozwiewa zwrotka, relatywnie pusta, oddech wciąż nienaturalny, ale ciśnienie w normie. Rozwiązanie przychodzi wraz z niebiańskim gospelem kluczowej melodii, oprawionej nakładkami wokalnymi w tak pieszczotliwy sposób, że nie sposób zanucić tego refrenu dobrze. Electro-folkowa coda dopełnia być może jednego z singli roku. A co dopiero śliczne wideo. Tętno „Rosenband” jest żwawsze, krew płynie szybciej, uderzając do mózgu cudownym hookiem the sky is falling. Wersja instrumentalna tego ostatniego z zagęszczającymi się repetycjami przynosi również radość. Koniec recenzji.

Kuba Ambrożewski (27 lipca 2007)

Oceny

Kuba Ambrożewski: 7/10
Marta Słomka: 7/10
Maciej Maćkowski: 6/10
Średnia z 3 ocen: 6,66/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także