Ocena: 7

Murder By Death

In Bocca Al Lupo

Okładka Murder By Death - In Bocca Al Lupo

[Tent Show; 23 maja 2006]

Ubiegły rok nie był najlepszy dla fanów alt country’owego, korzennego brzmienia. Zawiodły takie firmy, jak Black Heart Procession i Calexico – ich płyty były w najlepszym przypadku średnie – zabrakło nowej produkcji 16 Horsepower. W tej sytuacji ostatnie okrążenie ze sporą przewagą wygrywa czarny koń zawodów – Murder By Death.

Ten zespół nigdy nie był uznawany za faworyta. Czepiano się ich za wtórność, monotonię kompozycji, wreszcie za pozowanie na ponuraków. A jednak ciężką pracą potrafili udowodnić, że warto było na nich stawiać i nagrali naprawdę dobrą, trzymającą w napięciu od początku do ostatnich akordów płytę. Atutem „In Bocca Al Lupo” jest rozmaitość. Piosenki zdecydowanie różnią się od siebie, i choć większość z nich ma dość mroczny nastrój, to jednak znalazło się miejsce także dla prawdziwie rockandrollowych wymiataczy. Już w openerze pokazują, że nie będą tylko smucić. Piosenka eksploduje hałaśliwym refrenem, a Adam Turla zmusza swoje struny głosowe do sporego wysiłku. Początek „One More Notch” sugeruje zwrócenie baczniejszej uwagi na nowego członka zespołu – wiolonczelistkę Sarah Balliet. Jej gra niesamowicie podnosi napięcie w piosenkach Murder By Death. Dawno nie słyszałem tak świetnie dopasowanych do brzmienia rockowego bandu aranżacji na instrument klasyczny. To złowieszcze brzmienie podkreśla niepokojący klimat kompozycji zespołu, a robią się one coraz ciekawsze im głębiej wkraczamy w wykreowany muzyką świat. Na przykład „Dead Men And Sinners” przenosi nas do śmierdzącej rybami portowej knajpy pełnej pijanych marynarzy… „In Bocca Al. Lupo”, po włosku „W paszczy wilka”, nawiązuje do „Piekła” Dantego Alighieri. Murder By Death na swoim koncepcyjnym albumie przedstawiają własną wersję „Piekła”, zachodnią, wręcz westernową. I dlatego usłyszycie tu i Toma Waitsa, i Johnny’ego Casha, i 16 Horsepower. Znajdziecie tu zarówno dołujące, ale jakże piękne ballady-opowieści („Dynamite Mine”, „The Big Sleep”, „Steam Rising”), jak i pełne energii czady („Brother”, „Sometimes The Line Walks You”). Kilka utworów wywołało u mnie prawdziwą gęsią skórkę, a są to: „Raw Deal”, który z wyciszonej pieśni zmienia się w ogłuszającą orgię hałasu (Mogwai! linia basu!), „Shiola” (Adam Turla brzmi tu jak młody Johnny Cash, a śpiewa tak pięknie, że wzruszenie aż ściska za gardło... słuchacza) oraz zamykający płytę „The Devil Drives” (wiolonczela, wers The life is like a dancer’s piruet, chór śpiewający There’s still time to start again).

“In Bocca Al Lupo” przeszła w ubiegłym roku jakoś bez większego echa. A to naprawdę zacna płyta niedocenianego zespołu. Czas dać szansę Murder By Death.

Marceli Frączek (30 marca 2007)

Oceny

Marceli Frączek: 7/10
Średnia z 3 ocen: 6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także