Ocena: 6

Klaxons

Myths Of The Near Future

Okładka Klaxons - Myths Of The Near Future

[Geffen; 29 stycznia 2007]

Mecz można wygrać, można przegrać i można zremisować. Taką oto prostą, acz wyjątkowo trafną mądrość wygłosił kiedyś świętej pamięci Kazimierz Górski. Klaxons to co prawda młody zespół muzyczny a nie drużyna ligi MLS z Tucson, ale można pobawić się w poszukanie analogii. Przed premierą płyty „Myths Of The Near Future” muzycy zapowiadali, że będzie przełomowo i przebojowo. I co? Przebojowo, owszem, momentami bywa, ale przełomowości w tym materiale jest tyle co mięsa w zupie ogórkowej na studenckiej stołówce. Co nie oznacza zupełnego braku niespodzianek. Więc jednak remis. Jak na zespół, po którym wszyscy spodziewali się sromotnej porażki to i tak całkiem niezły wynik.

Jeżeli ktoś niejako z automatu spisał Klaxons na straty i przyczepił im etykietę kolejnych chłopców z grzywkami, powinien mieć świadomość, że popełnił błąd. Abstrahując od faktu, czy muzyka z „Myths Of The Near Future” mu się spodoba, czy nie. Okazuje się, że grupa nie zamierza kurczowo trzymać się odświeżonej i unowocześnionej stylistyki dance-punkowej, znanej z zeszłorocznych singli „Magick” i „Gravity’s Rainbow”. Te kawałki oczywiście swoje miejsce na albumie znalazły i one do spółki z „Totem On The Timeline” stanowią jedno, to bardziej żywiołowe oblicze grupy. Jest też rzecz jasna miejsce dla paranoicznego zamiatacza parkietów „Atlantis To Interzone” (dosłownie – zamiatacza), podrasowanego do tego stopnia, że idealnie nadającego się jako podkład dźwiękowy pod ewakuację z dyskotekowej sali przed pożarem. Chaos murowany. Dziesięć ofiar śmiertelnych… Niedaleko od nich pada także „Four Horsemen Of 2012”, chociaż on eksploruje już bardziej agresywne rejony, bliskie twórczości McLusky.

Z drugiej strony jednak w nowym materiale przeważają bardziej epickie, przestrzenne kompozycje mocno osadzone w klimacie lat osiemdziesiątych. Przykładem mogą być znakomite „It’s Not Over Yet” i „Gloden Skans” ze świetnymi, jak na popową stylistykę, wokalnymi duetami. Podobać się mogą I chociaż nie ma w tej muzyce wielkiego skoku naprzód w porównaniu ze współczesnymi grupami z tej samej półki (słychać w różnych momentach podobieństwo choćby do Test Icicles, The Rapture, Kasabian, Bloc Party czy The Dead 60s, o ich inspiracjach z minionego wieku nie wspominając), nie sposób nie dostrzec, że Klaxons wspomnianą stylistykę znacząco odświeżają i pchają na nowe tory. Wsparta potężną dawką syntezatorów, masywną nowoczesną produkcją, niszczona industrialnym brzmieniem, świdrującymi w uszach elektronicznymi efektami i schizofrenicznym miejscami wokalem, muzyka tej kapeli broni się pod naporem krytyków zarzucających jej wtórność. Jak na zespół, który zdawał się mieć świetny patent na komercyjny sukces pierwszej płyty, dużo tutaj poszukiwań i eksploracji niezbadanych dotąd muzycznych obszarów. Mało kto chyba założyłby się dziś o większy szmal o to, jak brzmieć będzie następca „Myths Of The Near Future”.

Jakkolwiek styl promocji Klaxons przez brytyjskie kolorowe magazyny muzyczne mógł wzbudzać u sceptycznego, polskiego słuchacza pewien dysonans, muzyka z ich debiutu przekonuje, że tym razem wybór przyszłej gwiazdy nie był strzałem kulą w płot. Tę płytę będzie można za kilka lat traktować jako swego rodzaju materiał instruktażowy, prezentujący jak brzmiała nowoczesna, gitarowa muzyka taneczna w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku. A sam zespół nie musi się póki co martwić o swoją przyszłość. Przynajmniej do czasu drugiego albumu może mieć pewność, że fani tego typu stylistyki będą o nim pamiętać. Pewność, której nie ma większość zespołów grających podobną muzykę.

Przemysław Nowak (12 lutego 2007)

Oceny

Krzysiek Kwiatkowski: 7/10
Przemysław Nowak: 7/10
Marta Słomka: 6/10
Witek Wierzchowski: 5/10
Marceli Frączek: 4/10
Maciej Maćkowski: 2/10
Średnia z 29 ocen: 6,51/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także