Ocena: 6

Iowa Super Soccer

Iowa Super Soccer EP

Okładka Iowa Super Soccer - Iowa Super Soccer EP

[; 2006]

Gdy na tegorocznym Off Festival w Mysłowicach przyszło im w niesprzyjającej porze otwierać pierwszy dzień na scenie głównej, większość publiki dojeżdżała jeszcze na miejsce koncertów. Zupełnie nie miała pojęcia, że to być może najważniejszy najkrótszy występ imprezy. Niecałe 20 minut nastrojowych, akustycznych impresji połączonych z rzadkimi, ale bardzo charakterystycznymi instrumentalnymi zagęszczeniami dało wyraźny obraz, że oto objawia nam się perełka. Nie często bowiem obcujemy z tak ciekawym przeniesieniem inspiracji, które z definicji nie są typowe, a w naszym kraju wręcz zupełnie nieznane. Kiedy ujęli zebranych przed sceną formą muzyczną, na krótko pozwolili delektować się drugim dnem – wokalnym męsko-żeńskim współbrzmieniem, który przywodził na myśl legendarną już parę: Neila Halsteada i Rachel Goswell z grupy Slowdive. Ale jak to, w Polsce? Gdzie, w Mysłowicach, kolebce polskiego britpopu?

Otóż tak, raz na milion lat mysłowickie kapele zmieniają zapatrywania i określają bardziej wymagający kurs. W tym przypadku bije on blaskiem stylistyki sadcore, i to raczej tych najbardziej przyswajalnych jej rejonów. Co wcale nie oznacza, że gorszych – czy bowiem można zaprzeczyć, że komplementem będzie twierdzenie, iż taki chociażby „Letter To Nowhere” to melodyjny Low, a „Strange Planet 1” wygląda jak żywcem wyciągnięty z sesji „Everclear” American Music Club? Bo u ISS nie ma miejsca na skrajny smutek, jak powiedzmy u Codeine, tutaj melodia równoważy opanowanie, co bardziej zorientowani odnajdą i spokój Smoga, i odniesienia do wolniejszych momentów Elf Power. Całość pachnie dobrze rozumianą prostotą, ogólny pomysł na krótką przecież płytę jest klarowny i przejrzysty. Zaletę numer jeden stanowi wpleciona w muzyczne ramy skromność, która kunsztownie bije z każdego utworu. I chyba dlatego tak wyraźnie i przekonująco udało się formacji nie przepchnąć niczego na siłę, wszystkie elementy układanki wydają się być niezbędne. I mimo że introwertyczny (nie dołujący) nastrój odgrywa tu rolę kluczową, przynajmniej przez trzy pierwsze piosenki, w dodatku ani przez chwilę nie nudząc, to tym bardziej oklaski należą się za uzewnętrznienie emocji w dwóch mocno (patrząc na całokształt) gitarowych fragmentach pod koniec świetnego „Morning”. Jako kompozycja pierwsza klasa. Pamiętacie, kiedy nasi tak ostatnio grali?

Nie wierzę, żeby ISS wprowadzili taką modę na muzykę sadcore, jak Myslovitz zrobili to z melodyjnym, britpopowym graniem, nawet tego nie zakładam. Ale każdy ruch w celu przybliżenia stylistyki wielkich protoplastów jest niesamowicie ważny. Słuchając pierwszego wydawnictwa nowej mysłowickiej grupy, wypadałoby odkryć stare, zapomniane obszary, które przesłoniły nam kiedyś pozornie ważniejsze fakty podane na tacy. To nie jest tak, że najważniejsze były „Nevermind” i „Ten”. Trzeba poznać, z czym się je „I Could Live In Hope”, „On Fire” czy „Fakebook”. Świadome kształtowanie gustów publiczności to w dzisiejszych czasach porywanie się z motyką na słońce, banalny frazes, ale może ciągle warto walczyć o szukanie nowych punktów odniesienia. Propozycja Iowy wydaje się trafiać idealnie – niewyrobiony słuchacz właśnie tutaj zostaje mile połechtany i zachęcony, by patrzeć dalej, gdzie może być równie ciekawie. Jak ładnie gdzieś kiedyś powiedziano, kto patrzy z góry, ten najłatwiej się myli. Muzycy ISS zdają się zakładać duży margines pokory, który wcale nie musi wynieść ich na wyżyny i uczynić kolejnym bóstwem polskiej alternatywy. Da im natomiast gwarancję jakości i tak potrzebny szacunek. A kto wie, może za jakiś czas nagrają swoje „Souvlaki”.

Tomasz Łuczak (17 października 2006)

Oceny

Kasia Wolanin: 6/10
Kuba Ambrożewski: 6/10
Tomasz Łuczak: 6/10
Marceli Frączek: 5/10
Średnia z 5 ocen: 5,6/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także