Ocena: 6

Archive

Lights

Okładka Archive - Lights

[Warner; 22 maja 2006]

Tak to jest trochę z tym Archive, że kochamy je jak Hrabala – w ojczystym kraju jest mniej znane niż w Polsce (coś mówią też wyniki w światowym google po wpisaniu tytułu albumu), grupa miała nawet spore problemy ze znalezieniem wydawcy. Kraj nad Wisłą zgotował zespołowi od czasu znamiennego "Again" status gwiazdy. To gwiazdorstwo zbudowane było na reputacji zespołu alternatywnego, innego (bo kto dzisiaj robi ckliwe suity), ale jednak popowego. Nie rozpatrywaliśmy ich w kategorii mistrzów awangardy ani nowatorów elektroniki – tutaj bardziej nasuwało się Royksopp niż M83. Najmocniejsze momenty? Każdemu spodobało się pewnie coś innego: dziejowy i wspomniany już hit, pościelowe "Goodbye", trip-hop pokroju "Fuck You". Zamiast tej recenzji mógłbym napisać spory artykuł o fenomenie Archive, a opisałbym w nim idealny longplay "Noise" i serdeczny, piękny cover Bowiego "Ashes To Ashes" z "Archive Unplugged". I może nawet byłoby to ciekawsze niż recenzja "Lights".

Bo nowy krążek trochę rozczarowuje, oczywiście tylko, jeśli porównamy go do "Noise". Najbardziej drażniąca jest tu kondycja tekściarska, która pozostawia sporo do życzenia. Jeśli rymujemy "drain-brain" (i to w singlu), a potem "rain-pain", "sun-fun" i "beach-reach", to nie możemy się nazwać mistrzami liryzmu, prawda? Mowa tutaj głównie o "Fold", które brzmi jakby było nową piosenką Coldplay, ale tego z okresu najnowszego. Na "Lights" zresztą Archive postanowiło uderzyć trochę w prostszy pop, miksując swoją własną twórczość z wpływami zewnętrznymi. Epicka, trochę pop-klasyczna (to co że nieco kiczowate?) piosenka "Goodbye" ma tu łatwo zauważalny odpowiednik, "Veins". Banał świetnie sprawdzający się na "You All Look The Same To Me" kilka lat później już tak nie porywa. "System" w tle wyposażony jest w jednostajną melorecytacją znaną z "Numb". W siódmej piosence usłyszymy kobiecy głos korespondujący ze wspomnianym już klimatem Royksopp, a ostatnie na krążku "Taste Of Blood" spodoba się chyba zwolennikom Twilight Singers, jest to zresztą piosenka sporej urody. Zaryzykuję też, że gdyby w ramy popu włożyć Mogwai, dodać im sensowne wokale i skrócić piosenki, to mogliby brzmieć właśnie jak Archive. Na "Lights" jest trochę wpadek, ale sprawę ratuję fenomenalna produkcja i ponadosiemnastominutowy utwór tytułowy, który niespodziewanie oddala się od "Again", a przybliża do elektronicznych wyczynów Third Eye Foundation. Warto by było kupić płytę tylko dla tej piosenki.

Jest i klimat. Taki niedefiniowalny pierwiastek, którego nie zabrał ze sobą nawet opuszczający zespół wokalista (teraz jest ich trójka), a który zupełnie nierozsądnie każe zawyżać ocenę. Bo z tym Archive, bo z muzyką jest tak, że racjonalne przesłanki rzadko wygrywają z emocjami. Jesteśmy na przystanku między genialnym "Noise" a czymś równie interesującym. A brak błysku fani chyba wybaczą – przecież my Archive kochamy jak Hrabala.

Kamil J. Bałuk (2 czerwca 2006)

Oceny

Piotr Szwed: 7/10
Kamil J. Bałuk: 6/10
Maciej Lisiecki: 6/10
Średnia z 15 ocen: 6,8/10

Dodaj komentarz

Komentarz:
Weryfikacja*:
 
captcha
 

Polecamy

statystyka

Przeczytaj także